Janda to marka popularnej polskiej aktorki pani Krystyny. Od jakiegoś czasu śledzę pojawiające się nowinki i stale rozszerzający się asortyment. Z dużą przyjemnością przetestowałam podkład matujący oraz płyn micelarny, o którym dziś chcę Wam opowiedzieć. Zapraszam do czytania.
Cała linia podkładów matujących ale i kryjących bo opakowania różnią się tylko kolorem korka jest niezwykle ładna wizualnie. Butelki są masywne a szkło cieniowane w taki sposób, że bez problemu zobaczymy gdy make up zacznie nam się kończyć. Góra jest ciemniejsza a dół całkowicie przezroczysty. Podkład będzie się świetnie prezentował w łazience czy na toaletce, nie trzeba go chować. W moim beauty room’ie stoi na wierzchu i jest pod ręką. Pompka jest wygodna. Mnie wystarcza jedna- max dwie porcje na całą twarz i fragment szyi. Nie lubię nakładać zbyt wiele makijażu. Kosmetyki nie mają papierowych kartoników. Do mnie dotarły dobrze zabezpieczone miękką, gąbczastą folią widoczną na jednym ze zdjęć.
Zapach podkładu jest piękny. Dawno nie miałam tak pachnącego kosmetyku do makijażu. Podczas rozcierania palcami uwalnia się kwiatowy aromat. Oczywiście szybko przestaje być wyczuwalny. Jest bardzo elegancki i nieco słodki. Konsystencja jest typowa. Na zdjęciach możecie zobaczyć że nieco spływa. Bardzo łatwo rozprowadza się go na twarzy. Początkowo robiłam to palcami ale Beauty Blender chyba w tym przypadku wygrywa choć tracimy w gąbeczce nieco kosmetyku. Forma aplikacji dowolna. Każda daje fajne efekty.
Podkład sceniczny matującyzastyga znacznie szybciej od kremów BB, które używam na co dzień dlatego wygodniej aplikuje mi się go gąbeczką. Początkowo zaczęłam nakładać go na lekkie serum. Okazało się, ze jest ok. Moja skóra stała się w 100% matowa od razu. Aż mnie zaskoczył ten efekt. Nie jestem fanatyczką twarzy kompletnie pozbawionej błysku. Tylko w największe upały sięgam po puder. W przypadku tego podkładu i normalnej cery matowienie go jest kompletnie zbędne i ja nigdy tego nie robię. Mój makijaż nie potrzebuje kolejnej warstwy produktów. Jeśli macie skórę tłustą to może się jednak okazać, ze ten puder będzie wskazany. Marka Janda w opisie podkładu informuje, że zawiera on już puder. Zimą z pewnością będę nakładała go na bardziej bogaty krem i jestem pewna, że również świetnie się sprawdzi.
Jak z kryciem? Tym fluidem krycie się buduje. Przy jednej cienkiej warstwie, którą ja nakładam koloryt skóry jest wyrównany a drobne niedoskonałości niewidoczne. To mi wystarcza i nie nakładam dodatkowej porcji. Można osiągnąć nim fajny efekt bez efektu maski. Podkład nie gromadzi się w moich zmarszczkach i nie ciastkuje choć noszę przez kilkanaście godzin dziennie okulary. Daje matowo-satynowe wykończenie. Zapewnia bardzo komfortowe odczucia przez cały dzień. Moja skóra nie jest ściągnięta. Nie czuję makijażu. Janda podkład sceniczny matujący to aż 3 odcienie i każdy z nich jest jasnym beżem. Muszę stwierdzić, że pasują mi wszystkie.
Hipoalergiczny płyn micelarnyma pojemność 400ml. i przezroczystą, plastikową butelkę. Przypomina lekko spienioną wodę. Nie ma zapachu. Dobrze usuwa zarówno tusz do rzęs jak i podkład Janda. Nie powoduje zamglenia oczu ani jakiegokolwiek innego dyskomfortu. Moje oczy są bardzo wrażliwe. Kosmetyk dobrze zbiera wszystkie zanieczyszczenia i nie rozmazuje ich, zostają na płatku. Jest wydajny i jestem zadowolona z jego działania.
Moje pierwsze spotkanie z kosmetykami Janda okazało się bardzo udane. Podkłady towarzyszą mi na co dzień z resztą tak samo jest z płynem micelarnym. Spełniły moje oczekiwania dlatego dalej zamierzam je poznawać. Polecam.