Netflix poszedł w kąt i wróciłam do czytania. Nic tak nie działa na wyobraźnię i nie wzbogaca języka jak dobra książka. Czy taka okazała się PUSTUŁKA ?
Rodzina, którą poznajemy już na początku tworzy tą opowieść. Należy do ścisłej elity. Ma władzę i niewyobrażalny dla przeciętnego Kowalskiego majątek. Polsko -greckie małżeństwo nie jest jednak szczęśliwe. Pod fasadą przepychu, pozorów i kłamstw kryje się mnóstwo problemów, pretensji i wzajemnego braku szacunku. Z czasem dostrzegamy z czego te wszystkie niuanse i problemu wynikają. Nikt nie jest krystalicznie czysty.
Wesele Krystiana i Izy urządzone jest z wielką pompą. Wśród gości są najwięksi celebryci i prasa. To zdecydowanie największe wydarzenie sezonu. Państwo młodzi decydują się spędzić swój miesiąc miodowy na prywatnej wyspie. Okazuje się, że reszta rodziny również postanawia do nich dołączyć i spędzić tam najbliższy czas. Czy to będą szczęśliwe, pełne miłości chwile świeżych małżonków? Nie.
Ptasia wyspa wzięła swoją nazwę od ptaków, których jest domem. większa jej część jest rezerwatem pustułek. Na wyspie odciętej od świata, podczas kilkudniowych burz, nawałnic i wyjątkowych ulew dochodzi do serii morderstw. po kolei giną członkowie rodziny a na jaw wychodzą kolejne tajemnice.
Książka nie trzymała mnie w napięciu, nie czytałam jej z zapartym tchem jednak doceniam cała tą historię i kreatywność autorki. Winowajcę poznajemy dopiero na ostatniej stronie. Czy zostałam zaskoczona? Tak, jednak nie był to dla mnie totalny szok. Żaden z bohaterów niestety nie wzbudził mojej szczególnej sympatii. Każdy miał jakąś dysfunkcję psychiczną i mnie od siebie odpychał.
PUSTUŁKĘ przeczytałam w dwa popołudnia. Nie był to czas stracony. Sięgnę z ciekawości po kolejne książki Pani Katarzyny Bereniki Miszczuk ale liczę, że będą lepsze, bardziej rzeczywiste od Pustułki.