Moja skóra o każdej porze roku jest śnieżnobiała. Blada na ciele i twarzy.Najtrudniejszym zadaniem jest odpowiedni dobór podkładów. Producenci jeszcze nie stworzyli idealnego dla mnie, dlatego każdy muszę rozjaśniać specjalnym pigmentem. Przez jasną, cienką skórę przebijają żyły, mam tendencję do szybkiego pojawiania się siników. Latem odcień mojej skóry często budzi zdziwienie. Od 3 lat w ogóle się nie opalam. Jest to mój świadomy wybór bo zbliżam się do trzydziestki i zdaję sobie sprawę z tego jaki wpływ na starzenie się skóry mają promienie słoneczne. Po drugie nie mam za bardzo czasu na odpoczynek na świeżym powietrzu. Zajmuję się ochroną przeciwpożarową lasu. W okresie od kwietnia do września nawet kilkanaście godzin dziennie spędzam w biurze. W tym roku postanowiłam wypróbować samoopalacz Vita Liberata, o którym ostatnio jest najgłośniej blogosferze. Przekonały mnie do niego przede wszystkim zdjęcia. Dziewczyny testujące go wyglądały jak po wakacjach w egzotycznych krajach. Opalenizna wyglądała naturalnie, bez względu na początkowy odcień skóry, a ciało szczuplej. To wszystko przemawiało za przetestowaniem lotionu.
Produkt zapakowany jest w estetyczny kartonik. Sam kosmetyk mieści się w nieprzezroczystej, plastikowe butelce z pompką, którą można odkręcić. Podczas używania nie zacina się i dozuje dość małą ilość lotionu. To zaleta opakowania. Kosmetyk należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Więc dobrze, że zaczęłam korzystać z niego w maju. Prawdopodobnie wystarczy mi na cały sezon letni. W opakowaniu mieści się 150 ml. Początkowo miałam obawy, że produkt okaże się mało wydajny i szybko się skończy. Na szczęście jest odwrotnie. To nie typowy balsam brązujący a skoncentrowana opalenizna w kremie. Takie sformułowanie najlepiej mi pasuje. W opakowaniu znajduje się ulotka mówiąca jak używać produkt aby osiągnąć najlepszy efekt.
Konsystencjaprzypomina balsam do ciała. Lub podkład.
Lotion jest pozbawiony zapachu. W ogóle go nie wyczuwam. Dla mnie to olbrzymi plus. Często od samoopalaczy odstrasza nas właśnie ich zapach. Wyczuwalny nie tylko w momencie nakładania kosmetyku na skórę a także przez kolejne dni. Tego nie znoszę. Produkty marki Vita Liberata, zostały tak skomponowane aby korzystanie z nich pod każdym względem było przyjemne i proste.
Rękawica nie jest dołączona do zestawu. Należy kupić ją osobno. To dodatkowy koszt ok. 20 zł. Nie jest niezbędna ale na pewno ułatwia aplikację i zapewnia nam czyste, nieodbarwione dłonie i paznokcie bez zacieków. Wykonana jest z materiału który, wchłania niewiele kosmetyku, straty praktycznie nie ma. Po użyciu należy ją wyprać. Mimo, że robię to od razu po skończeniu aplikacji lotionu, zostają na niej ślady.
Do lotionu Vita Liberata przez kilka a nawet kilkanaście dni podchodziłam jak pies do jeża. Jednocześnie chciałam go wypróbować i bałam się, czego? Zacieków i tego, że produkt tak chwalony i uznany w blogosferze u mnie może się nie sprawdzić. Bałam się, że odcień medium najjaśniejszy dostępny na polskim rynku dla mnie będzie za ciemny, tak jak często jest z podkładami. Urocza Pani Klaudia (fan page Vita Liberata) rozwiała moje wątpliwości i udzieliła fachowej pomocy. Dzięki niej odnalazłam produkt idealny, stworzony jakby specjalnie dla mnie.
Lotionu używa się jak zwykłego balsamu z tym, że znacznie mniej i najlepiej rękawicą. To sprawi, że nie będziemy mieć żadnych zacieków. Kosmetyk zostanie dobrze rozsmarowany, nie odbarwią nam się paznokcie. Pierwszym etapem przygotowania ciała jest wykonanie porządnego peelingu aby pozbyć się wszelkich suchych skórek i tym samym przedłużyć trwałość samoopalaczana ciele. Ja wykonałam również depilację. Nie było to najmądrzejsze bo skóra po goleniu jest wyjątkowo wrażliwa, a czasami nawet uszkodzona. W moim przypadku nanoszenie lotionu zaraz po, nie wywołało, żadnego szczypania czy podrażnienia. Przeciwnie, skóra została ukojona. Na pierwszym miejscu w składzie kosmetyku jest sok z aloesu więc pewnie to on tak kojąco zadziałał.
Lotion bardzo szybko wysycha więc musimy dość energicznie i od razy rozprowadzić go rękawicą po ciele. To gwarantuje równomierny odcień bez zacieków.
Trwałość. Producent informuje, że opalenizna powinna utrzymywać się przez 2- 3 tygodnie. Ja jednak zamierzam nanosić kolejne warstwy co około 5 dni aby wzmocnić efekt. A gdy uzyskam optymalny, zacznę stosować go rzadziej, powiedzmy co 7-10 dni. Zrezygnowałam z ostrej gąbki, nie będę tarła ciała podczas kąpieli w szczególnie brutalny sposób aby nie zetrzeć miejscowo kosmetyku. W kontakcie z wodą, szczególnie na początku przy pierwszej kąpieli po aplikacji, część kosmetyku równomiernie się zmywa. Widać to po zabarwieniu wody ale nie ma różnicy na skórze. Lotion jest bardzo wydajny. Myślę, że wystarczy mi na co najmniej na 6 miesięcy. Mimo, że pokazałam jedynie zdjęcie nóg używam go do całego ciała oprócz twarzy. Z buzią się troszkę waham. Jeśli znacie ten kosmetyk i używałyście go na twarz proszę napisz mi jak się sprawdza. Czy tak samo dobrze jak na ciele i jak schodzi?
Na noc po aplikacji samoopalacza przygotowałam sobie specjalną koszulkę, której nie byłoby mi żal gdyby została poplamiona. Wiercę się w nocy i część kosmetyku mogłaby zostać wtarta w piżamę, lub pościel. Rano okazało się, że nic się nie przemieściło i nie ma zabrudzeń a moja skóra wygląda jeszcze ładniej niż wieczorem bezpośrednio po aplikacji. Wiem, że niektóre dziewczyny kosmetyk stosują wieczorem a rano biorą kąpiel. Ja nie czuję takiej potrzeby bo lotion nie ma zapachu.
Podsumowanie. Na pewno jest wiele innych samoopalaczy wartych uwagi, które są tańsze, ja jednak jeszcze nie spotkałam lepszego od lotionu Vita Liberata. Gdybym opalała się na słońcu na produkty ochronne i po opalaniu wydałabym z pewnością więcej niż 150 zł. na cały sezon. Stosując Vita Liberata mam złotobrązowe ciało. Opalenizna wygląda naturalnie, nie ma pomarańczowych odcieni. Skóra nie śmierdzi w charakterystyczny dla produktów brązujących sposób. Naskórek nie jest uszkodzony i przesuszony przez promienie uv, Przeciwnie, ma się świetnie i tak samo wygląda.
Vita Liberata to także pianka i żel. Dostępne są różne konsystencję i odcienie. Dziękuję Dziewczyny za polecenie tego produktu. Moje rajstopy w sprayu Sally Hansen nie są mi już niezbędne. Jeśli zdecydujecie się na wypróbowanie tego kosmetyku to na pewno nie będziecie żałować.
UWAGA: Teraz produkty Vita Liberata w Sephorasą objęte 50% obniżką. Możecie je kupić za naprawdę śmiesznie niską cenę . Przykłady: Preparat intensywnie nawilżający do twarzy i nadający natychmiastowy efekt koloryzujący- Rich 200 ml - za jedyne 45,90zł! Stopniowo brązujący balsam Warm 200 ml za jedyne 39, 50 zł!
POLECAM.