Quantcast
Channel: Babski kącik
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live

Ducray Keracnyl, balsam do ust

$
0
0
Markę Ducray poznałam nie dawno bo latem tego roku i dziś chciałabym Wam ja przybliżyć oraz zrecenzować kosmetyk do pielęgnacji ust, który zaskoczył mnie podwójnie. Wszystko zaczęło się od wygranego rozdania. Ostatnio nie dopisuje mi tak bardzo szczęście ale mam nadzieję, że los się wkrótce odwróci może w Lotto :). Zapraszam na recenzję. 
Opakowanie przypomina kosmetyki apteczne. Kartonik jest ładny i zawiera wszystkie informacje o kosmetyku. W środku jest też ulotka, której do tej pory nie przeczytałam. Balsam znajduje się w plastikowym, elastycznym opakowaniu, które można nazwać tubką. Kosmetyk wydobywamy wyciskając go. Według mnie jest bezzapachowy. Pachnie jak naturalna wazelina. Jego konsystencjaw dużej mierze zależy od temperatury otoczenia. Jest bardziej albo mniej wazelinkowata, kremowa ale nigdy nie płynna.
Balsam do ust Ducray zaczęłam stosować latem, w okresie wakacyjnym, w pracy gdzie nie mam klimatyzacji. Było ciężko i gorąco. Symulowałam nawet udar ale to nie przekonało kadry do zakupu klimatyzatora. Mniejsza o tym. Jak wiecie przechodziłam kurację lekiem axotret. Obecnie właściwie już go nie biorę. Ma on bardzo wysuszające działanie, sprawia , że skóra się łuszczą a najgorzej wyglądają usta. Ciągle spękane. W moim przypadku nie było aż tak ekstremalnie bo brałam nie dwie tabletki dziennie a jedną na tydzień. Zawsze bardzo dbam o pielęgnację ust tak samo maniakalnie jak i dłoni. Właśnie do stosowania w takich przypadkach jak mój ten balsam został stworzony. Szkoda, że nie wiedziałam o tym gdy zaczynałam swoją przygodę z retinoidami i byłam sucharem.
W tamtym- letnim okresie zaczęłam używać balsam regenerujący do ust podczas kuracji antytrądzikowej  Ducray Keracnyl. Zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nadal świetnie nawilża i chroni usta przed czynnikami zewnętrznymi. Moje nie są spękane. Zostało mi go całkiem sporo. Znów do niego wróciłam bo chcę zdenkować pootwierane kosmetyki. To co mnie zaskoczyło to… skład. Byłam w szoku, gdy okazało się, że na pierwszym miejscu jest parafina. Balsam używałam nie czytając go wcześniej. Ten składnik nie kojarzy mi się dobrze. Nie toleruję go w kremach do twarzy, unikam w peelingach do ciała ale w przypadku ust sprawdził się doskonale
Cienka warstwa parafiny zabezpiecza usta. Tworzy barierę ochronną przed mrozem i  wiatrem.W składzie nie ma wody dlatego jest to balsam idealny do stosowania szczególnie o tej porze roku. Kosmetyki z dużą ilością wody podczas mrozów, nie pomagają a szkodzą skórze. Moje usta podczas okresu gdy stosuję ten balsam są miękkie, zdrowe i odżywione. 
Balsam regenerujący do ust podczas kuracji antytrądzikowej Ducray Keracnyl dobrze się u mnie sprawdził i mocno mnie zaskoczył. Jest na bazie parafiny jednak jego działanie okazało się zaskakująco skuteczne. Jego wydajność jest olbrzymia. Mnie wystarczy maleńka kropelka. Oczywiście w ciągu dnia używam go kilkukrotnie bo szybko się  zjada. Jest to na tyle tani balsam, że warto go wypróbować. W drogerii iperfumy w cenie regularnej znajdziecie go za 16,90 zł. zdarzają się jednak promocje.

Yankee Candle, zimowe klimaty

$
0
0
Czuję się cudownie gdy cały dzień mogę spędzić w domu. Gdy zajmuję się codziennością ale otacza mnie piękny zapach. Na szczęście wiele takich chwil będę miała w grudniu choć to miesiąc kiedy z reguły jesteśmy bardzo zabiegani. Myślimy o świętach i prezentach, a przez ciągły brak słońca, szybki zmrok stajemy się mniej produktywni. Hmmm a miało być pozytywnie. Uwielbiam większość zapachów wosków Yankee Candle, a tegoroczna zimowa kolekcja wyjątkowo trafiła w mój gust. 


Sparkling Cinnamon,na sucho pachnie czystością, jak cynamonowe mydło. Do tego wosku pasowałby mi kolor mleczno- brązowy ale niekoniecznie czerwony. „Pikantny, ciepły aromat laski cynamonu z odrobiną goździków.” Taki opis znajdziemy w sklepie. Ja czuję tu też imbir, on nadaje pikanterii a jednocześnie rześkości. Zapach wosku nie jest w ogóle słodki, nie jest też bardzo intensywny, dlatego może być palony nawet w mniejszych pomieszczeniach.  Ten zapach bardzo kojarzy mi się z sezonem jesienno - zimowym.   Moja ocena 4+/5.
Wosk bundle up ma właściwości chłodzące. Jest bardzo świeży ale nie jak morska bryza a las iglasty po deszczu z odrobiną cytrusów. Jego intensywność jest średnia. Nadaje się zarówno do małych jak i bardzo dużych pomieszczeń, w każdym z nich będzie wyraźnie wyczuwalny ale nie duszący . Dużo też zależy od ilości jaką wykorzystamy w kominku. W moich, powierzchnia, w której rozpuszcza się wosk jest dość mała. Bundle up pochodzi z kolekcji świątecznej. Jestem pewna, że każdemu się spodoba. Jest dość uniwersalny i nie pachnie łazienkowo. Polecam. Moja ocena 5/5. 
Cosy by the fire Jest to dość średnio intensywny wosk. Doskonały do palenia w ciągu dnia ale także na wieczór. Aby było przyjemnie ale nie zbyt mocno aromatycznie i ciężko. Jak pachnie? Czuć w nim przyprawy korzenne, głównie imbir. Bardzo wyraziste są też cytrusy. Jest to zapach otulający ciepłem, kojarzący się z siedzeniem przy kominku pod grubym kocykiem z grzańcem w ręku w mroźny wieczór.  Moja ocena to 4/5Zapach jest uroczy, rodzinny i sentymentalny. 
Zauważyłam, że woski z zimowej kolekcji charakteryzują się mniejszą intensywnością od tych jesiennych, o których pisałam całkiem nie dawno. Myślę, że dzięki temu będą odpowiadały większej ilości osób, nie spowodują bólu głowy nawet u wrażliwców i sprawdzą się w małych powierzchniach. Jesienna linia w większości była bardzo mocna i oryginalna.Zimowa jest przyjemna, spokojna i melancholijna. Przywołuje wspomnienie, wprowadza w przyjemny domowo- świąteczny nastrój, odpręża. Sprawia, że czas spokojniej i wolniej płynie. Bardzo lubię takie klimaty. W mydlarni Chocobathznajdziecie wiele cudownych zapachów wosków, świec a także niestandardowe i rzadko spotykane zapachy w formie samplerów. Polecam

Grudzień, gwiazdka, prezenty do 50 zł.

$
0
0
Nie dawno pokazałam Wam co w tym roku przygotowałam swojej drugiej połówce i z czego sama bym się cieszyła gdybym dostała w prezencie na święta. Dziś podzielę się z Wami pomysłami na gifty dla reszty rodziny. Tu nie umieszczę swoich zdjęć a jedynie kolaże. Nie chcę zdradzać wszystkiego w 100% i psuć niespodziankę np. siostrze, która zagląda do Babskiego Kącika.


Mama- dostanie ode mnie duet na dzień i na noc kremów przeciwzmarszczkowych dostosowanych do jej wieku.  Jak co roku fantastyczne zestawy kosmetyczne przygotowały takie marki jak Vichy, Dr Irena Eris, Nivea, Dove oraz Loreal. Zwracałam uwagę na produkty w cenie do ok. 50 zł. ponieważ musiałam kupić kilka prezentów, a ceny wszystkich razem tworzą już pokaźną sumkę. W powyższym kolażu są właśnie takie zestawy, które na iperfumy nie przekraczają tej kwoty, więc warto się rozejrzeć bo ja właśnie tak zamawiałam świąteczne prezenty.

W ostatnich latach wybranie prezentu dla taty stwarzało dla mnie i siostry nie lada wyzwanie. Dostawał od nas już rakiety do tenisa, kij do bilarda, piłkę, torbę sportową i różne rzeczy, które zachęcają i sprzyjają uprawianiu sportu. W tym roku zmieniłam taktykę. Wszystkich traktuję równo i dla każdego mam kosmetyczny prezent o podobnej wartości. Jest to ułatwienie sobie życia bo wiem, że z maszynki, pianki do golenia, szamponu i żelu pod prysznic korzysta każdy mężczyzna. Do tego dorzucę krem Nivea Men, który poznał już dobrze  Łukasz i jest z niego zadowolony,  więc Tacie też się przyda. Największa pojemność 150 ml. kosztuje ok. 15 zł. więc nie jest to majątek. 

Dla siostry mam perfumy. Nie jest to Dior, Armani czy Chanel. Zapach jest przyjemny i popularnych choć nie z tych astronomicznie drogich. Do niego dokupiłam balsam perfumowany z tej samej linii. Wiem co lubi moja siostra, mamy podobny gust kosmetyczny, podobne problemy i lubimy te same zapachy. Nie pokażę tu dokładnie tego co dla niej przygotowałam bo wchodzi na blog a ja nie chcę psuć jej niespodzianki. W drogeriach pojawiły się fantastyczne zestawy kosmetyczne. Uważam, że są doskonałe na prezent, ponieważ przeważnie składają się z kilku produktów a ich cena jest niewielka. Np. zestaw Farmona Sweet Secret Apple Pie złożony z masła do ciała i peelingu kosztuje zaledwie 19 zł. na iperfumy.pl
Wybór odpowiednich prezentów przestaje być wyzwaniem gdy damy sobie na to czas. Ja o Gwiazdce zaczynam myśleć pod koniec wakacji a w październiku mam już co najmniej połowę prezentów. W drugiej kolejności musimy określić kwotę jaką chcemy przeznaczyć na upominki. W moim przypadku było to ok. 50 zł na osobę. Po za Łukaszem bo przy jego prezentach trochę się rozbrykałam i poniosła mnie wyobraźnia :P Mam nadzieję, że u Was przygotowania świąteczne są już na podobnym etapie. Niedobrze jest zostawiać wszystko na ostatnią chwilę. Na pewno byłyście grzeczne i Mikołaj o Was nie zapomni :) 

Piling do twarzy olivolio z gliceryną

$
0
0
W pielęgnacji skóry bardzo ważnym elementem jest złuszczanie. W ten sposób pozbywamy się obumarłego naskórka. Przestaje on przeszkadzać i robi miejsce nowemu, o który możemy skutecznie dbać. Gdy  regularnie wykonujemy peeling nasza skóra zawsze pozostaje gładka. Dziś opowiem Wam o scrubie, który towarzyszy mi już ponad dwa miesięce i jest przeznaczony do każdego typu skóry.   
Uwielbiam ostre i mocne peelingi, zarówno do ciała jak i do twarzy. Takie zawsze stosowałam najchętniej, po porządnym tarciu skóra była zaczerwieniona ale miałam uczucie nieprawdopodobnej gładkości. Wraz z martwym naskórkiem pozbywałam się wszelkich zanieczyszczeń.  Wiedziała, że to nie jest najlepszym rozwiązaniem przy skórze wrażliwej ale ciężko zmienić swoje upodobania. Pani dermtolog uświadomiła mi, że moje zaczerwienienia na policzkach są spowodowane tym, że mam bardzo cienki naskórek i warto zacząć obchodzić się z nim łagodniej. Gdy skończył się mój jedyny delikatny/ enzymatyczny peeling postanowiłam sięgnąć po scrub do twarzy z gliceryną Olivepharm. Scruby są delikatniejsze od tradycyjnych peelingów ale tak jak one zawierają ścierające drobinki, w tym przypadku mielone pestki winogron i proszek z aloesu.

Baza tego produktu jest bardzo kremowa. Od razu czuć, że ma doskonałe właściwości pielęgnujące mimo, że krótko styka się ze skórą. Zawiera olej z oliwek, z orzecha laskowego, ze słodkich migdałów, zarodków owsa, jojoba itp. Służy mi na dwa sposoby. Po pierwsze usuwa zanieczyszczenia takie jak kurz a czasami resztki makijażu, a po drugie drobne , obumarłe i suche skórki. Może być stosowany codziennie nawet przy delikatnej i wrażliwej skórze. Ja używam go ok. 2-3 razy w tygodniu bo nie zawsze pamiętam o peelingowaniu. Mimo, że scrub stoi obok mojego żelu do mycia twarzy. Oceniam go bardzo dobrze ale zawsze będę miała zapędy do mocnego tarcia i na pewno zużyję ostre peelingi, które mam jeszcze w zapasach. Postaram się jednak tak mocno ich nie dociskać i nie szorować twarzy z taką zawziętością.

Scrub należy zużyć w ciągu 12 miesięcy. Postaram się aby tak się stało. Jego wydajność jest spora nawet przy tak częstym stosowaniu jak moje. Może zastąpić żel do twarzy choć się nie pieni. Skutecznie jednak usuwa zabrudzenia, resztki makijażu- kremu bb itp. Nie wysusza skóry i nie podrażnia, to jego bardzo duża zaleta. Jest tak delikatny, że nie narusza bariery lipidowej naskórka. Pokuszę się o stwierdzenie, że pielęgnuje go, mimo, że ma z nim krótki kontakt.   Ma bardzo delikatny zapach, który kojarzy mi się ze świeżością i czystością. Nie jest oliwkowy.  
Peeling Olivolio  jest dla osób o bardzo delikatnej i cienkiej skórze, także wrażliwej i naczynkowej do codziennego stosowania. Jeśli macie grubą skórę i ponad wszystko kochacie mocne złuszczanie to nie będę Was do niego namawiać. Też takie lubię ale moja skóra nieco mniej dlatego teraz daję jej odpocząć używając scrubu Olivolio. Znajdziecie go na stronie dystrybutora w sklepie Olivepharm za 25 zł. Czym złuszczacie swoją skórę? Używacie ostrych peelingów, delikatnych scrubów czy produktów enzymatycznych? 

Mleczko migdałowe z Just

$
0
0
Każdą, nawet najbardziej przesuszoną i zaniedbaną skórę można wyprowadzić na prostą odpowiednią pielęgnacją. Tak było z moją skórą, na której po przejechaniu paznokciem zostawała biała kreska. Teraz jest w szczytowej formie. Nigdy wcześniej nie była tak dobrze nawilżona i gładka. A kiedyś miałam poważne problemy m.in. przez łuszczycę, którą mam tylko zaleczoną. Zawsze istnieje obawa, że wróci. Dzisiejszym punktem programu jest mleczko migdałowe szwajcarskiej marki Just, która nie dawno weszła na nasz rynek ale jest o niej głośno i staje się co raz lepiej rozpoznawalna. Zapraszam


Opakowanieto plastikowa butelka, taka sama jak w przypadku płynu do kąpieli, o którym pisałam wcześniej. Mnie kojarzy się z  apteką i bliskością natury. Stylistyka jest bardzo prosta. Pojemność to 200 ml.Jestem przyzwyczajona do rozcinania opakowań gdy kosmetyk się kończy ale w tym przypadku raczej nie będzie to możliwe bo plastik jest wyjątkowo gruby. Na szczęście mleczko ma tak przyjemną konsystencję, że łatwo jest je wydobyć. Określenie kosmetyku mleczkiem mówi samo za siebie. Jest rzadsze od balsamu i tym bardziej od masła, lejące ale nie wodniste, nie „mokre”. Dość bogate ale nie tłuste. Pozostawia na skórze zabezpieczający film ale nie klei się. Kosmetyk ma lekko różowy kolor. Przeważającą nutą zapachową są migdały. Ja mam do nich taki stosunek jak niektórzy do lawendy. To nie do końca mój klimat ale na skórze bardzo szybko przestaję go czuć. 
Właściwie to już wiele powiedziałam o tym mleczku.  Lubię je za to, że pielęgnuje moją skórę. Nawilża ją i nie pozostawia jej tłustej. Szybko się wchłania dzięki czemu prawie od razu mogę wskoczyć w piżamy. Ja używam go do całego ciała i nigdy nie żałuję sobie pielęgnacji, nie oszczędzam kosmetyków dlatego mnie wystarczy na ok. miesiąc. Producent informuje, że może być stosowany do pielęgnacji skóry niemowląt oraz kobiet podczas ciąży bo  uelastyczniającemu i zmiękczającemu skórę. Muszę się z tym zgodzić. Bardzo dobrze wpływa na moją. Może też służyć do demakijażu. Ja go w pod tym kątem nie testowałam.
Mleczko migdałowe nie jest tanim kosmetykiem. Jego cena regularna to 99 zł. Obecnie jest objęte promocją świąteczną i kosztuje 65 zł. Kosmetyki Just są na razie średnio dostępne, ale szybko zyskują popularność. Marka rozwija się i szuka konsultantów. To może być szansą na dodatkowy zarobek lub pracę na pełen etat. Więcej szczegółów znajdziecie na justpolska.pl 

IL Salone Milano, szampon.

$
0
0
Zarówno profesjonalny szampon jak i odżywkę IL Salone Milano, które otrzymałam do testów podarowałam mamie. Mnie bardzo wolno idzie zużywanie produktów do włosów i mam ich spory zapas. Ponad to dobrze jest zrobić od czasu do czasu komuś bliskiemu niespodziankę kosmetyczną i prezent. Już teraz Wam zdradzę, że ten się sprawdził. Zapraszam na recenzję. 


Opakowanie szamponu jest olbrzymie to aż 1000 ml. Są też mniejsze, o połowie tej pojemności i bez pompki. Trudno jest oszacować jego wydajność. Szampon wystarczy mamie na najbliższe miesiące a może nawet na rok. Pachnie bardzo świeżo i przyjemnie jak kosmetyki typowo fryzjerskie.  Szampon jest bezbarwny i przezroczysty. Ma mocno żelową formułę, gęstość standardową. Cena szamponu w butelce z dozownikiem o poj. 1000 ml to ok. 44,99 zł. Znajdziecie go w sieci drogerii Rossmann. 
Mama ma włosy do ramion. Są farbowane na blond.  Myje je kilka razy w tygodniu bo zazwyczaj układa na szczotce. Do utrwalenia fryzury używa lakieru, olejków na końcówki, nabłyszczaczy i innych specyfików, które są mi właściwie obce bo ja nie stylizuję swoich włosów. Dlatego aby to wszystko zmyć potrzebuje dobrego szamponu oczyszczającego takiego jak ten z SLS. Z racji średniej długości szampon IL Salone Milanonie plącze włosów mojej mamy. Podejrzewam, że gdybym ja myła nim włosy miałby znacznie trudniejsze zadanie bo moje sięgają pasa. Mama nie ma problemów ze skórą głowy. Szampon nie wywołał u niej swędzenia czy łupieżu. Mój skalp jest za to bardzo wymagający i wrażliwy. Szampon dobrze się pieni i za pierwszym razem zmywa zanieczyszczenia. Nie trzeba myć włosów dwukrotnie. 
Szampon dobrze spełnia swoje zadanie, nie wyróżnia jednak szczególnie na tle innych. Doczyszcza włosy i nie podrażnia skóry głowy. Jest bardzo wydajny a jego cena zważywszy na olbrzymią pojemność nie jest wcale wygórowana. Znajdziecie go w Rossmannie w cenie regularnej ok. 45 zł. oczywiście warto czekać na promocje bo na pewno się pojawią.  Znacie IL Salone Milano? Zapraszam nafacebooka marki, tam znajdziecie wiele ciekawostek oraz film promujący. 

L'Occitane, powrót do przeszłości

$
0
0
Dokładnie rok temu skończyła się moja cudowna przygoda, która trwała 12 miesięcy w Akademii Zmysłów L’Occitane. Co miesiąc poznawałam nowe kosmetyki inspirowane inną częścią Francji i innym cennym składnikiem roślinnym. Do najbardziej znanych i lubianych produktów tej marki nalezą kremy do rąk w charakterystycznych tubkach. Dziś opowiem Wam o dwóch, które znam doskonale bo używałam ich kilkakrotnie w poprzednich lata i o nowości dla mnie, którą jest krem do rąk z kolekcji Peonia. Zapraszam. 


Bardzo dawno temu, będąc w liceum, gdy miałam problemu z szorstkością dłoni marzyłam o kremach L’Occitane. Myślałam sobie wtedy, że gdy zacznę pracować i będzie mnie stać to sobie je kupię. 10 lat temu wartość pieniędzy była zupełnie inna niż teraz. Aktualnie mam kilka kremów L’Occitane i nie jest to dla mnie już tak wielki wydatek. Choć biorąc pod uwagę małą pojemność w przeliczeniu na cenę nadal wychodzi sporo i  jest to towar górnopółkowy. Wnioski są takie, że marzenia się jednak spełniają. Tylko czasami trzeba trochę poczekać. 
Krem do rąk z masła shea (20%) jest bestselerem marki od lat. Jest najbardziej zbity i gęsty ze wszystkich. Przeznaczony do zadać specjalnych. Do pielęgnacji wymagających dłoni. Naturalne masło shea właściwie nie ma dominującego zapachu. W tym kremie aromat jest bardzo  przyjemny ale trochę nieokreślony i bardzo krótko wyczuwalny na dłoniach . Mimo tak bogatej formuły bardzo łatwo rozprowadza się, konsystencja nie jest tępa. Dobrze nawilża, regeneruje i pielęgnuje dłonie. Zostawia na nich warstwę ochronną, ale nie klei się.  Jest wydajny. Wystarczy naprawdę tylko odrobina. 

Wersja migdałowa jest znacznie lżejsza od kremu z masłem shea.  Ma bardzo kremową konsystencję. Ani przez chwilę dłonie nie są tłuste i nie zostaje na nich żadna wyczuwalna warstewka. Pięknie pachną. Nie jest to typowy migdał ale zapach o wiele od niego przyjemniejszy z nutką czegoś charakterystycznego dla wszystkich produktów L’Occitane. Wydajność jest nieco mniejsza niż kremu, o którym wcześniej wspomniałam. Dla mnie to idealny kosmetyk do torebki bo zajmuje mało miejsca i błyskawicznie się wchłania. Nawilża dłonie i pielęgnuje je, szczególnie gdy nasz naskórek nie jest bardzo gruby. 

Krem do rąk Peonia spośród pozostałych dwóch, o których dziś pisałam wyróżnia się piękny, perfumowanym zapachem, który jest dość intensywny. Pachnie dojrzałymi kwiatami z nutą słodyczy. Utrzymuje się na dłoniach dłuższą chwilę. Konsystencją przypomina krem Amande. Jest tak samo lekki i nietłusty. Daje równie dobre nawilżenie. Dzięki zawartości masła shea zmiękcza i odżywia skórę dłoni. To moje pierwsze zetknięcie z kosmetykiem z serii Peonia i jest ono bardzo udane. Działanie kremu mogę porównać do poprzedników. Ma bardzo dobre właściwości pielęgnacyjne jednak to co mnie w nim ujęło to głownie piękny kwiatowy zapach, który kojarzy mi się z moją ulubioną porą roku- wiosną. 
Trio kremów do rąk L’Occitane  może być wspaniałym pomysłem na prezent. Jest już pięknie zapakowane i przewiązane wstążką. W zestawie mieszczą się najbardziej popularne kremy, które intensywnie nawilżają i pielęgnują dłonie w tak ciężkim okresie jakim jest zima oraz jeden lżejszy za to bardziej aromatyczny krem- Piwonia, który pachnie tak cudownie, że mam ochotę zamówić sobie wodę perfumowaną z tej linii. Wartość zestawu to prawie 90 zł. teraz jednak kosztuje 79 zł. Polecam. 

Noni Care, peeling do ciała.

$
0
0
Każda z nas uwielbia mieć gładkie ciało.  Z tego powodu depilujemy je, peelingujemy, szczotkujemy oraz z uporem maniaka walczymy z cellulitem. Kiedyś przy każdej kąpieli szorowałam skórę szorstką stroną gąbki typu syrena. Dziś traktuję ją nieco delikatniej ale nadal uwielbiam gdy jest gładka i zadbana.Częściej sięgam po łagodne myjki oraz kosmetyczne peelingi z drobinkami, które działają subtelniej ale równie skutecznie. Dziś opowiem Wam o moim pierwszym spotkaniu z marką Noni Care, a dokładniej o cukrowym peelingu do ciała. Zapraszam.
Opakowanie kosmetyku jest plastikowe, przezroczyste. Widać zużycie bez konieczności odkręcania wieczka. W przypadku peelingów do ciała wolę opakowania typu słoiki bo łatwiej jest z nich wydobyć gęsty kosmetyk niż z np. tubki. Pojemność to 200 ml. Początkowo wnętrze było zabezpieczone srebrną folią aluminiową jednak ja nie ujęłam jej na zdjęciach. Po otrzymaniu kosmetyku szybko przystąpiłam do testów. Peeling pachnie bardzo cytrusowo. Ma w sobie dużo owocowej słodyczy ale też lekką goryczkę. Jak widać na zdjęciach konsystencja jest stała.
Kosmetyk składa się z olbrzymiej ilości drobin o wielkości zbliżonej do ziarnka piasku, które pod wpływem tarcia zmniejszają się i rozpuszczają. Nie drapią skóry, nie są bardzo ostre ale skutecznie usuwają obumarły naskórek. Bazą peelingu są naturalne oleje i masło shea, które pielęgnują skórę. Ja zawsze staram się po kąpieli stosować balsam jednak gdybym ten krok opuściła to też by się nic nie stało. Peeling sprawia, że skóra nie tylko nie jest przesuszona ale jest nawilżona. Kosmetyk nie brudzi jakoś szczególnie wanny, nie trzeba jej szorować. Nie zostawia śliskiego, tłustego filmu. Ani na wannie ani na ciele. Używam go na wszystkie partie po za twarzą oczywiście.
Z peelingu Noni Care jestem zadowolona. Spełnia on swoje podstawowe zadanie jakim jest usunięcie martwego naskórka. Pozostawia skórę gładką oraz nawilżoną dzięki zawartości naturalnych olejków. Na szczęście nie zawiera parafiny, którą toleruję ale nie w peelingach. Ładnie pachnie i jest wydajny. Jego standardowa cena to 35 zł. Znajdziecie go w sklepie internetowym pulanna.com.pl Darmową wysyłką są objęte zamówienia powyżej 200 zł. Nie wiem gdzie kosmetyki Noni Care są dostępne stacjonarnie, jeśli Wy wiecie to piszcie. 

Zamówienie z SammyDress.

$
0
0
Mimo wielu propozycji współpracy z azjatyckich sklepów ostatnio nie wiele z nich przyjmuję. Mam jednak swoje ulubione, którym oprzeć się nie mogę. Jednym z nich jest sklep www.sammydress.comktóry poznałam już dość dawno na początku swojej blogerskiej przygody. Tym razem swój bon znów wykorzystałam na torebkę a raczej zestaw składający się z większej- codziennej torebki, mniejszej z długim paskiem oraz portfela, w którym się zakochałam. 


Moja śliczna łobuziara Tosia zawsze przeszkadza mi przy robieni zdjęć. To ona chce być w centrum uwagi i na pierwszym planie więc teraz umieściłam ją na zdjęciu głównym. A, niech ma i się cieszy :) Zdjęcia zrobiłam od razu po otrzymaniu paczki dlatego torebki są w niektórych miejscach lekko odkształcone. Nie miały czasu aby wrócić do swojego pierwotnego kształtu po dalekiej podróży. Wykorzystałam bezdeszczowy dzień oraz w miarę ciepłą pogodę aby zrobić te zdjęcia. Bo nigdy nie wiadomo kiedy znów będzie okazja i czas. 
Ta paczka szła ok. miesiąc. Najdłużej jak do tej pory. Miałam kod śledzenia i podejrzewałam, że już nie dojdzie ale na szczęście jest i to przed świętami. Bardzo wiele razy zamawiałam z różnych azjatyckich sklepów i nigdy mi się nie zdarzyło, że coś zostało uszkodzone lub przesyłka w ogóle nie doszła. Zamawianie z zagranicy według mnie jest opłacalne, łatwe i bezpieczne. 
Mój zestaw kosztował 19 $ i szczerze mówiąc po tak niskiej cenie nie spodziewałam się wysokiej jakości a jednak okazało się inaczej. Zdjęcia nigdy nie oddadzą w pełni stanu faktycznego. Ja jestem bardzo zadowolona z jakości wykonania torebek oraz portfela. Każdemu z elementów przyjrzałam się dokładnie. Nigdzie nie ma wystających nitek, krzywych zszyć czy innych niedociągnięć. Wszystko wygląda jak najbardziej ok i sprawia wrażenie towaru znacznie droższego. Wszystkie zamki działają bez zastrzeżeń, zarówno te plastikowe wewnętrzne jak i metalowe zewnętrzne. Nie było nawet konieczności przecierania ich świecą. 
Ze wszystkich elementów zestawu jestem bardzo zadowolona. Portfeljest ok. Ma wszystko co mieć powinien. Mieści karty i gotówkę.  Dobrze wygląda. Mała torebka ze złotym paskiem jest urocza. Stała się moim weekendowym faworytem. W niedziele przeważnie robimy z Łukaszem większe zakupy spożywcze i najwygodniej jest mi przewiesić przez ramię torebkę tego typu i mieć wolne ręce. Mimo, że wygląda niepozornie bardzo dużo jest w stanie pomieścić. Duża torba jest bardzo praktyczna i elegancka. Mieści format A4. Jest zapinana na zamek. W środku ma wiele kieszonek otwartych i zamykanych. Jest bardzo pojemna, pusta dość lekka. Idealna do pracy. Zestaw był dostępny w czterech kolorach, w czarnym, niebieskim oraz dwóch odcieniach różu. Obecnie wszystkie zostały wyprzedane. 
W tej chwili te modele nie są dostępne i nawet nie mogę pokazać Wam zdjęć bezpośrednio ze sklepu. Na pewno jeszcze wrócą bo cieszą się popularnością. Polecam Wam rozejrzeć się na SammyDress. Mają cudowne torebki. Inne dodatki i ubrania również ale ja największą słabość mam do torebek właśnie. Znacie ten sklep? Zamawiacie z zagranicy? 

Prestige, pomadki i błyszczyki

$
0
0
Witajcie, Kilka tygodni temu otrzymałam paczkę z kosmetykami kolorowymi marki Prestige, której wcześniej nie znałam. Świat makijażowi jest bardzo obszerny, a mnie bardziej ciągnie w stronę pielęgnacji. Cieszę się jednak, że mogłam poznać coś nowego i znów do testów zaangażować mamę. Zapraszam do czytania. 


Początkowo zamierzałam zostawić sobie jedynie szminkę w kolorze bladego różu, jednak ostatecznie wszystkie oddałam mamie. Moja kosmetyczka makijażowa jest bardzo skromna jednak w zupełności wystarcza mi to co już mam. Ponad to te kolory są bardziej mojej mamy niż moje. Ja na ustach lubię mieć głębokie czerwienie, mocne róże i fuksje. Źle wyglądam i nie  czuję się dobre w jasnych kolorach i brązach. Pomadki nie mają drobinek. Tylko różowa o numerku 09 ma metaliczny połysk. Szminki mają ładne opakowania. Pochodzą z serii ujędrniającej jednak my nazwałybyśmy je nawilżającymi. Są kremowe i dobrze napigmentowane. Wystarczy tylko raz przejechać nimi po ustach. Nie „wżerają się” w nie. Nie wysuszają ich a wręcz nawilżają.Trwałość nie zachwyca. Giną po pierwszym posiłku. Ale z łatwością i nawet bez lusterka można znów dokonać poprawek. Ich zapach dla nas jest neutralny. Bardzo słabo wyczuwalny i po prostu kremowy. 
"Prestige Cosmetics to wyjątkowe, amerykańskie kosmetyki kolorowe, które powinny znaleźć się w kosmetyczce każdej kobiety. Posiadają w swojej ofercie wszystkie niezbędne produkty zarówno do makijażu dziennego, jak i wieczorowego: od podkładu, przez pudry, cienie do powiek po kredki i mascary. Tak, by każda z nas z ich pomocą mogła wyczarować codziennie inny, oryginalny look. Baw się makijażem z Prestige Cosmetics! Dzięki tym produktom codziennie możesz wyglądać inaczej, codziennie podkreślać w inny sposób swoją wyjątkową urodę! Nie bój się eksperymentów. Bądź pewna siebie. Bądź kobietą Prestige!"
Kolejnymi produktami marki Prestige, o których chcę dziś wspomnieć są błyszczyki do ust. Ich kolorów również nie wybierałam i nawet nie wiedziałam, że je dostanę. Lubię niespodzianki :)
LPG-02 DELUXE to kolor złotawy wpadający w bardzo jasny brąz. Trudny do opisania. Na ustach po prostu daje bardzo mocny połysk ale nie w stylu tafli wody a iskrzących drobinek. Nie przypominają one brokatu, są maksymalnie zmielone i na  szczęście nie migrują po twarzy.
LPG-14 CHARM to iskrzący fiolet/ róż/ śliwka. Wszystko zależy od ilości jakiej użyjemy i od koloru naszych ust. Całkiem ładny. Nie miałabym nic przeciwko gdyby  oba kolory były mocniej napigmentowane. 
Oba błyszczyki dają coś w rodzaju efektu chłodzącego usta. Bardzo dziwne ale nawet przyjemne. Takie uczucie utrzymuje się przez kilka minut. Zapachy mają ładniejsze od szminek, słodkawe. Choć ich kolory w opakowaniach są zupełnie różne, to po nałożeniu na usta ta różnica nie jest już prawie w ogóle zauważalna. Dużo zależy też jak wiele nałożymy. Ja używam małe ilości. Mogą być aplikowane samodzielnie do nadania blasku ustom lub np. na trwałe, matowe pomadki. To zminimalizuje efekt wysuszania. Błyszczyki mają pewne właściwości nawilżające. Nie kleją się. Są całkiem przyjemne w używaniu. 
Mnie bardziej do gustu przypadły błyszczyki. Ze szminek jest zadowolona mama. Gdyby ich kolory były inne to pewnie bardziej przychylnym okiem bym na nie patrzyła. Ja wolę zdecydowane i bardziej nasycone kolor. Kosmetyki Prestige możecie kupić w sieci Drogerii Natura. Nie znam ich cen ale jestem pewna, że nie należą do wysokich .Jeśli jesteście ciekawe tej marki to więcej informacji o niej znajdziecie na facebooku. Miłego dnia. 

ShinyBox Miss Autumn recenzja

$
0
0
Oczekiwanie na każdy box budzi we mnie dużą ciekawość. Co miesiąc czuję się tak jakbym miała urodziny. A grudzień jest wyjątkowy. Po pierwsze dlatego, że mamy Gwiazdkę a ja w tym roku byłam bardzo grzeczna i spodziewam się masy prezentów. A po drugie dlatego, że ShinyBox przygotował aż dwa pudełka. Jedno comiesięczne- Where the magic happens,   a drugie toInspired By- box, który pojawia się co 3 miesiące i jest tworzony przez gwiazdy. W poprzedniej edycji zamówiłam pakiet blogerki modowej Charlize Mystery, tym razem najbardziej kuszącym i tym, na który się zdecydowałam jest box Joanny Krupy. Pierwszy stworzony przez modelkę. Dziś chcę się z Wami podzielić minirecenzjami produktów z listopadowego pudełka bo już niebawem zaprezentuję tu zawartość dwóch najnowszych zestawów. Wysyłka już 17 grudnia a ilość jest mocno ograniczona. 


Dawno nie miałam kremowego kosmetyku do mycia ciała,najczęściej używam zwykłych żelowych lub olejków. Ten produkt okazał się ciekawą odmianą. To co mogę o nim powiedzieć po trzech użarciach bo tylko na tyle wystarczył mi ten miniprodukt to to, że używałam go z przyjemnością. Dość dobrze się pienił bo zawiera SLS na drugim miejscu w składzie, dobrze oczyszczał skórę. Jego dużym atutem jest bardzo przyjemny, kwiatowy zapach.  10 zł / 250ml 

Multi balsam do pielęgnacji ciała niestety w swoim składzie ma parafinę. Wyczułam to jeszcze zanim przeczytałam skład. Specyficznie się rozprowadzał. Dość szybko wchłonął ale niestety nie zostawił skóry dostatecznie nawilżonej. Na pewno nie w takim stopniu jakiego wymaga skóra bardzo sucha. Nie jest to kosmetyk, do którego wrócę, mimo, że bardzo przyjemnie pachnie i jest tani. 13 zł / 250ml 

Serum do rąkto kosmetyk, który najbardziej polubiłam z całego zestawu mini produktów marki AA.  Serum zazwyczaj kojarzy mi się z czymś lekkim a tu mamy ciężki kaliber. Kosmetyk po pierwsze bardzo wydajny bo kropla to aż nadto aby rozprowadzić go cienką warstwą po całych dłoniach. Po drugie tak mało wystarczy aby odpowiednio zabezpieczyć je przed czynnikami zewnętrznymi, mrozem i wiatrem. Dłonie są gładkie i nawilżone, nie tłuste ale ochronna warstewka, która na nich zostaje długo jest wyczuwalna. Średnia cena: 11 zł / 75ml
Moje stópki miesiąc temu, ostatecznie zrzuciły starą skórę po użyciu skarpetek złuszczających. Nadal są w bardzo dobrej formie. Wstyd przyznać ale do niedawna nie pielęgnowałam ich w ogóle. Krem Delia good foot ma bardzo przyjemny, miętowo- cytrusowy zapach. Odświeżą stopy, na szczęście nie daje efektu chłodzenia. Bardzo szybko się wchłania co przy produktach tego typu jest dla mnie niezwykle ważne bo ciągle sobie o czymś przypominam na długo nie umiem usiedzieć w jednym miejscu. Daje nawilżenie na średnim poziomie. Trudno ocenić mi jak bardzo przeciwdziała potliwości. O tej porze roku nigdy nie mam problemów ze stopami, gorzej jest latem. Przyjemnie mi się go używa, a cena jest przystępna więc warto wypróbować. 7 zł / 100 ml.  
Mydło naturalne Enklare jest genialne. Przybyło do mnie w boxie pięknie zapakowane, jego wygląd też jest bardzo ładny. Muszę przyznać, że trafiło mi się jedno z bardziej urokliwych. Widziałam, że dziewczyny miały różne kolory. Najważniejsze jest działanie. Mydło bez większego problemu dało się przełamać tak więc jedna część jest w łazience a druga w kuchni. Pieni się bardzo kremowo i nie wysusza dłoni a nawet je pielęgnuje. Ja maniaczka kremów do rąk, po myciu nie odczuwam nawet potrzeby ich użycia.  Minusem mydełka jest brak zapachu i wysoka cena 28 zł za kosteczkę. Tym bardziej się cieszę, że znalazło się w ShinyBoxie
Przez te 3 tygodnie, przez które używam kremu rozjaśniająco- wygładzającego z kwasem migdałowym Norelnie zauważyłam na szczęście dużego złuszczenia i odchodzących płatów skóry. Wszystko przebiega powoli i przyjemnie. Jest to bardzo delikatny kwas i nadaje się do stosowania, właściwie przy każdej cerze. Buzia rzeczywiście jest gładka ale nie rozjaśniona. Moja jest skrajnie biała więc już większego rozjaśnienia sobie nie wyobrażam. Przebarwień za bardzo nie mam. Krem ma lekką konsystencję ale intensywnie nawilża. Nic już na niego ani pod niego nie nakładam. Jest bez zapachu. Stosuję go tylko na noc tak jak radzi producent i wystarczy mi jeszcze na ok. 2 tygodnie. Jest to mini produkt. Pełnowymiarowe opakowanie ma 50 ml. i kosztuje niemało bo aż 80 zł. tym bardziej cieszę się, że znalazły się w tym boxie.
Enklare regenerujące serum AllForYouto kosmetyk pełnowymiarowy, który należy przechowywać w lodówce. Ja używam go tylko rano. Kawa budzi mój organizm a to serum skórę twarzy. Daje przyjemne uczucie chłodu. Nadaje się także do stosowania pod oczy, nie podrażnia ich lecz koi jak świetliki. Jest to kosmetyk o żelowej konsystencji, przezroczysty. Zapach jest bardzo słaby, mnie przypomina miętę. Początkowo używałam go jak serum- pod krem. Okazało się to w moim przypadku nie do końca dobre bo wszystkie kremy mam bardzo bogate i gdy używałam jeszcze na to krem bb moja skóra nie była w stanie wszystkiego wchłonąć. Teraz używam to serum samodzielnie i jest idealnie. Bardzo dobrze nawilża skórę ale jej nie przeciąża. Wchłania się szybko i nie zostaje na twarzy żadnej wyczuwalnej warstwy. Najeży go zużyć w ciągu  trzech miesięcy. Średnia cena: 79 zł / 30ml
Ciężko mi jest sobie wyobrazić, że to pudełko mogłoby być jeszcze lepsze. Ja jestem bardzo zadowolona z jego zawartości. W ShinyBox Miss Autumnpoznałam wiele ciekawych kosmetyków. Moimi faworytami są krem Norel z kwasami, na noc i cudowne, naturalne mydełko o fantastycznych pielęgnacyjnych właściwościach. Już nie długo poznamy całą zawartość grudniowego box’a Where the magic happens, który kryje w sobie m.in. cynamonowe kosmetyki do ciała- olejek pomarańczowy Mokosh Cosmetics oraz peeling kawowy  marki BodyBoom.
Bardzo duże zainteresowanie wywołała najnowsza edycjaInspired By. Mnie najbardziej intryguje zestaw stworzony przez Joannę Krupę przy współpracy z magazynem Gala. Jego wartość to minimum 900 zł. A cena box’a jest kilkukrotnie niższa, bo zaledwie 129 zł. Chciałabym otrzymać taki prezent i już wiem, że będzie mój a Wy? Może podarujecie go siostrze albo przyjaciółce w te święta lub... zatrzymacie dla siebie? 

Yankee Candle, śnieżna biel.

$
0
0
Niby grudzień a pogoda jakby wiosenna. Ostatnio nawet na noc zostawiamy otwarte okno w sypialni. Kiedyś uważałam się za strasznego zmarzlaka a teraz bardziej przeszkadza mi nagrzane suche powietrze niż chłód. Pod kołderką zawsze jest ciepło. Kolejne woski Yakee Candle, o których chcę Wam opowiedzieć tradycyjnie pochodzą z mydlarni Chocobath.pl   . Znajdziecie tam wiele wspaniałych zapachów wosków, świec a także kosmetyków i mydeł, także edycje limitowane. 


Winter Glowto tegoroczna nowość z zimowej kolekcji. Białe woski często są bardzo subtelne ale ten dość charakterystycznie i mocno pachnie. Zapach jest naprawdę piękny. Czuć w nim elegancję, spokój. Świeżość i pudrowość. Do niedawna myślałam, że te dwa elementy się wykluczają ale teraz już wiem, że mogą współgrać. Winter Glow to taki wosk, który chce się zapalić w towarzystwie choinki. Nie jest leśny ale typowo świąteczny choć nie korzenny. Mnie kojarzy się  z posprzątanym, wywietrzonym domem, nie z praniem. Wyjątkowo ciężko mi go opisać. Moja ocena 5/5. 
Sparkling snow jest zapachem chłodzącym i bardzo świeżym. Jeszcze bardziej od poprzednika. Bardzo wyraźny jest aromat drew iglastych, świerków i sosen.  Właściwie na tym mógłby się skończyć mój opis. Nic więcej nie czuję, nie ma tu słodyczy czy kwiatowych akordów. Intensywność jest spora co zaskakuje przy białych woskach. Zapach jest bardzo wyraźny, rozchodzi się po całym domu ale jednocześnie jest lekki, nie duszący, nie męczy. Bardzo go polubiłam, idealny do palenia w okresie świątecznym ale także już teraz. Moja ocena 5-/5
To nie jest moje pierwsze spotkanie z Snow in love. Już miałam ten wosk ok. 2 lata temu. Teraz bardziej mi się podoba.  Czuć w nim zimę i świerki. Jest świeży ale jednocześnie dość ciężki, otulający i pudrowy. Najprzyjemniej będzie go palić gdy za oknem zrobi się już mroźnie i zacznie padać obfity śnieg.  Jego zapach jest intensywny, raczej nie nadaje się do małych pomieszczeń i palenia bezpośrednio na noc. Co raz bardziej trafi w mój gust.  Moja ocena 4+/ 5. 
Mam nadzieję, że macie już przygotowane świece i woski, które wprowadzą Was w magiczny, świąteczny klimat. Jeśli jednak nie zrobiliście zapasów polecam mydlarnię ChocoBath. Tam na pewno znajdziecie jeszcze cudowne, zimowe zapachy z atrakcyjnych cenach.  Które aromaty wolicie? Korzenne  z cynamonem, imbirem i goździkami czy leśne lub kwiatowe?

Jaśmin, immortelle i neroli od L'Occitane

$
0
0
W tym roku dostałam już wiele prezentów świątecznych. Dziś opowiem Wam o wyjątkowym zestawie, na widok którego moje serce się zatrzymało a później zaczęło dwa razy szybciej bić.  Myślę, że kosmetyki L’Occitane wywołują takie emocje nie tylko u mnie. Moja paczka została wyjątkowo zapakowana w kartonik, który pamiętam z Akademii Zmysłów. Zawartość jest jeszcze lepsza niż opakowanie…


PIERRE HERMÉ to mistrz cukiernictwa, który na prośbę Oliviera Baussan stworzył kolekcję sygnowaną swoim nazwiskiem specjalnie dla L’Occitane. W efekcie powstały piękne zapachy, które są zarazem złożone i wyraziste. Rezultatem tej współpracy są trzy linie:

Grejpfrut i rabarbar Umieszczając grejpfruta w sercu tej kompozycji Pierre Hermé chciał wydobyć wszystkie jego oblicza. Odrobinę goryczy białej skórki oraz wyrazisty charakter, który podkreślają zielone i aromatyczne nuty rabarbaru.
Miód i mandarynka Z początku zmysły zachwyca owocowa nuta musującej mandarynki, jednak potem pojawia się szczypta miodu, która przywodzi na myśl świąteczny czas, karmelizowany cukier i migdały…
Jaśmin, immortelle i neroli  Kwiatowy i absolutnie kobiecy zapach autorstwa mistrza cukiernictwa, Pierre’a Hermé idealnie równoważy białe nuty ze skąpanego rosą porannego ogrodu ze złotymi kwiatami. Ten właśnie zestaw z przyjemnością testuję i dziś Wam przybliżę.
Uwielbiam otaczać się ładnymi zapachami. Gdy czuć je ode mnie oraz w moim otoczeniu, w domu. Najbardziej cenię sobie kwiatowe nuty. Jeśli znacie dobrze Babski Kącik i jesteście na bieżąco z postami to na pewno już to wiecie. Perfumy Jaśmin, immortelle i neroli, a właściwie cała ta linia jest dla mnie idealna po pierwsze ze względu na zapach, który jest cudownie kwiatowy, dość często wyczuwam w nim także miodowe akordy. Lekko słodkie, zupełnie nienachalne. Trzymające się z boku- cudowne! 
Flakon perfum jest bardzo prosty i elegancji. Jego pojemność to aż 75 ml. Bardzo się z tego cieszę bo ten zapach na pewno długo mi się nie znudzi. Został zapakowany w urocze, okrągłe pudełeczko, w którym go przechowuję. Zapach jest bardzo elegancki. Uważam, że dobry na każdą porę roku. Raczej na wyjątkowe okazje a nie na spacer po lesie czy zakupy spożywcze. Ma w sobie wielką klasę. Gdybym planowała wyjście za mąż to pewnie te perfumy towarzyszyłby by mi w tym wielkim dniu. „Świetlisty, anielski, zmysłowy... Kwiatowy zapach Jaśmin-Immortelle-Neroli jest niewinny i podniecający zarazem. „ Taki opis znajduje się na stronie L’Occitane i jest wyjątkowo trafiony. Jeśli będziecie miały okazję go powąchać to koniecznie to zróbcie. Może się zakochacie tak jak ja. Przyznam szczerze, że użyłam go tylko kilka razy bo jak już wspomniałam uważam, że codzienne zajęcie nie są jego godne. Dobrze się utrzymuje choć nie jest bardzo intensywny. Gdy spryskuję nim ciało, trzyma się blisko niego. Mam sporą kolekcję perfum ale ciężko mi go do czegokolwiek innego  porównać. Dla mnie jest wybitny, wyjątkowy. 
 Żel pod prysznicto kosmetyk, który najlepiej zdążyłam poznać z całej tej linii ponieważ odkąd do mnie trafił, używam go codziennie. Jest wydajny, staram się go nie nadużywać, abym mogła jak najdłużej cieszyć się jego pięknym zapachem podczas kąpieli. Na obecną chwilę zostało mi ok. 2/3 opakowania. Pojemność plastikowej butelki to 250 ml.  Opakowanie jest proste, eleganckie jednak złota nakrętka i przezroczysty żel o żółtawym zabawieniu nadają kosmetykowi charakter glamour. Kosmetyk ma dobre właściwości myjące, średnio się pieni. Tworzy delikatną, kremową pianę. Nie wysusza mojej skóry mimo zawartości SLS wysoko w składzie. Ma typową dla żeli konsystencję. Jego regularna cena to 62 zł. za 250 ml.
Krem do rąknależy do grupy tych ciężkich, bardziej skoncentrowanych i bogatych. Swoim działaniem przypomina kultową wersję z 20% masła shea. Jest jednak bardzo mocno perfumowany a zapach, na nawilżonej skórze dłoni dobrze i długo się utrzymuje. Nie mówimy tu oczywiście o całym dniu. Ja czuję go do godziny jeśli nie umyję wcześniej dłoni. Kremów L’Occitane rzadko używam będąc w domu. Ich pojemność sprawia, że najchętniej noszę je w torebce i używam będąc po za nim. Zajmują mało miejsca i są lekkie, zmieszczą się nawet do kopertówki. Krem odżywia i zmiękcza dłonie. Nie jest tłusty jednak czuć go na skórze. W cenie regularniej kosztuje 29 zł. za 30 ml. 
Wartość poszczególnych kosmetyków to aż 321,90 zł jednak cały zestaw kosztuje  289 zł. To tak jakbyśmy krem do rąk otrzymały gratis. Całość jest rewelacyjnie zapakowana. W okrągłym lub tak jak w moim przypadku kwadratowym pudełku, które jest ozdobą samo w sobie. 
Byłoby cudownie gdyby marka L'Occitane stworzyła więcej świec. Zapachy kosmetyków są tak niesamowite, że chciałabym na co dzień czuć je w swoim domu. Mniej więcej rok temu została wypuszczona świeca świąteczna - zimowy las. Jestem w jej posiadaniu. Niestety została mi już tylko odrobina i oszczędzałam ją cały rok aby wypalić w święta. 
Co myślicie o produktach L'Occitane, znacie je? 

Instant Help Evree, balsam ratunek dla skóry

$
0
0
Jeszcze rok temu nie wiele osób o niej wiedziało, dziś Evreenikomu nie trzeba przedstawiać. Kosmetyki tej marki są dostępne wszędzie, od drogerii osiedlowych po duże sieciowe (Super- Pharm, Rossmann, Natura, Hebe). Ponad to charakteryzują się dobrymi składami, skutecznym działaniem oraz niską, przystępną dla każdego ceną. Ja mam to szczęście, że marka co jakiś czas przysyła mi swoje nowości abym mogła podzielić się opinią o nich.  Dziś zapraszam Was na post o rewelacyjnym balsami stworzonym w trosce o wymagającą, suchą i podrażnioną skórę. 


Opakowanie balsamu to plastikowa butelka o pojemność 400 ml. Mimo, że jest duża i nie dołączono pompki aplikacja nie stwarza problemu. Opakowanie dobrze leży w dłoni. Otwór, przez który wydobywamy kosmetyk ma odpowiednią wielkość. Korek można odkręcić. Balsam wydaje się być gęsty i zbity ale tak naprawdę ma ciekawą formułę.  Rozsmarowanie go nie stwarza problemu, jest mocno skoncentrowany, bogaty ale nie tępy. Nie zostawia białych śladów nawet przez chwilę. Pachnie tak samo jak krem do rąk z tej samej serii, o którym napiszę niebawem. Zapach jest delikatny, przyjemny, lekko słodkawy ale nie owocowy. Większości użytkowników na pewno się spodoba . Jeśli używacie balsamów oszczędnie to jest szansa, że wystarczy na całą zimę. W moim przypadku na max 1,5 miesiąca. Balsamuję się codziennie i na całe ciało używam jednego kosmetyku. Obecnie nie mam żadnych produktów antycellulitowych czy do pielęgnacji biustu. 
Jak wiecie moja skóra ma bardzo dużą skłonność do przesuszeń. Dbanie o nią weszło mi w krew. Mam też aktualnie sporo czasu na to. Z przyjemnością oddaję się wieczorami długim kąpielom z wonnościami i pianą. A później nawilżam jeszcze rozgrzaną skórę. Dzięki temu, że jest lepiej ukrwiona szybciej i głębiej wchłania składniki odżywcze z kosmetyku. Skóra szybko nabiera elastyczności i jest bardzo dobrze nawilżona oraz gładka.  Balsam ratunek Evree jest bardzo wydajny. Taka informacja została także umieszczona na opakowaniu. Dzięki specyficznej formule jest bogaty ale  dobrze się wchłania nie pozostawiając żadnej lepkości. 
Balsam ratunek Evree to idealny kosmetyk dla każdego szczególnie w okresie zimowym gdy nawet najbardziej niewymagająca skóra zaczyna się przesuszać przez ciągłe zmiany temperatury, w środku i na zewnątrz. Działa tak dobrze, że z czystym sumieniem mogę go Wam polecić. Jego cena regularna to ok 20 zł. Na pewno jednak będzie pojawiał się  w promocji. Warto go wypróbować. 

ShinyBox WHERE THE MAGIC HAPPENS, grudzień

$
0
0
Na ten box czekałam z wielką niecierpliwością. Bardzo chciałam aby wszystko ułożyło się tak aby trafił do mnie przed światami. Zawsze dostaję ShinyBoxyz lekkim opóźnieniem bo mój pan kurier zawodzi. Na szczęście tym razem wszystko jest na czas i  dziś mogę zaprezentować Wam jego zawartość. Wobec grudniowego ShinyBox’a miałam wysokie oczekiwania pewnie tak jak Wy bo to przecież box na zakończenie roku a także dostarczony przed gwiazdką, więc powinien skrywać jakiś dodatkowy prezent. Tak się właśnie stało i jestem w 100% usatysfakcjonowana. Bonusem jest zestaw próbek kosmetyków do pielęgnacji skóry Bioliq, z którymi do tej pory styczności nie miałam ale chętnie wypróbuję oraz pasta do zębów Signal. 
Mokosh, olejek do ciałapomarańcza z cynamonemW każdym grudniowym pudełku znalazł się Olejek z limitowanej edycji wyprodukowany przez markę MOKOSH na specjalne zamówienie ShinyBox. Kompozycja zapachowa pomarańczy z cynamonem zapewni Ci fantastyczne doznania i zapewni głęboki relaks w długie zimowe wieczory.Produkt pełnowymiarowy, Średnia cena: 65 zł / 100ml
Olejek można wykorzystać do pielęgnacji ciała, stworzyć na jego bazie peeling oraz stosować podczas kąpieli wraz z solą. Ja na pewno rozpieszczę nim swoją skórę wykorzystując go do masażu ponieważ cudownie pachnie jak pomarańczowe oranżadki w proszku, które pamiętam z dzieciństwa.

Peeling kawowy  cynamonem Body Boom z limitowanej edycji, dostępny tylko w ShinyBox. Stworzony z wysokiej jakości kawy i wielu naturalnych składników. Cynamon zawarty w tym produkcie poprawia mikrokrążenie i wygładza skórę, ma również działanie rozgrzewające, a przez to antycellulitowe. Średnia cena: 65 zł / 200g, Saszetka ma 50 g. więc jej przybliżona wartość to 16 zł.
Peeling pachnie jak kawa fantastycznej jakości, zapach cynamony pewnie uaktywni się podczas masowania nim skóry. Przypomina mi taki domowy peeling, który kiedyś robiłam ale obecnie brakuje mi chęci więc cieszę się, że w ShinyBox znalazłam już gotowy :)

Mineralnecienie do powiek Neauty to naturalne kosmetyki do makijażu, zawierają czyste pigmenty mineralne, są niezwykle wydajne i bardzo trwałe. Cienie mogą być stosowane zarówno na mokro jak i na sucho. Uniwersalna gama kolorystyczna idealnie pasująca do każdego rodzaju urody. Nadaje blasku i subtelności makijażowi. Doskonałe zarówno do pracy jak i na szaloną sylwestrową noc. Produkt pełnowymiarowy Średnia cena: 14,90 zł / 1g
Mnie trafił cień w odcieniu foggy morning. Jest to szara biel, wpadająca troszkę w niebieskie tony. Nie jestem specjalistką od makijażu, w ogóle nie używam cieni jednak temu dam szansę. Na pewno bardziej ucieszyłby mnie jakiś klasyczny odcień brązu. Może uda mi się wykorzystać go jako korektor maskujący zaczerwienienia. Zobaczymy.

Oillan ochronny krem wzmacniającynaczynkaKrem skutecznie wzmacnia naczynka oraz chroni nadwrażliwą skórę skłonną do zaczerwienień. Trokserutyna uszczelnia naczynka krwionośne, zapobiegając ich pękaniu i jednocześnie reguluje mikrokrążenie ograniczając rumień twarzy. Olej z ogórecznika lekarskiego i skwalan z oliwek intensywnie odżywiają i zmiękczają skórę oraz odbudowują jej barierę hydrolipidową. Witamina E chroni przed niekorzystnym działaniem wolnych rodników, wspomagając naturalny system ochronny skóry. Alantoina i D-pantenol łagodzą podrażnienia i zaczerwienienia.Produkt pełnowymiarowyŚrednia cena: 22 zł / 50mlUwielbiam markę Oillan, ten krem chyba jednak zdecyduję się przekazać mamie do testów ponieważ to ona na problemy z naczynkami znacznie większe od moich.

Vianek  krem pod oczyLekki krem o nietłustej konsystencji, nawilża i uelastycznia delikatną skórę wokół oczu. Połączenie właściwości ekstraktu z lnu oraz oleju z kiełków pszenicy gwarantuje wygładzenie, ukojenie i poprawę kolorytu skóry. Kosmetyk idealny do stosowania na dzień, pod makijaż, a także na noc, w formie maseczki.VIANEK Krem pod oczy to absolutna premiera i nowość na polskim rynku. Klientki ShinyBox mają możliwość przetestowania tego produktu jako pierwsze w Polsce!Średnia cena: 25 zł / 15ml
Stylistyka opakowania bardzo przypadła mi do gustu, jest bardzo słowiańska. Vianek  to najnowsze dziecko polskiej znanej i lubianej marki Sylveco. Z przyjemnością przetestuję ten krem.

Perfect-skim, błyszczyk do ustlip glossPraktyczny i oryginalny produkt do codziennej pielęgnacji ust. Błyszczyk naturalnie nawilża i pozostawia swój kolor nawet do 8 godzin! Nie zawiera parabenów i sztucznych barwników. Kosmetyk znalazł się w grudniowych pudełkach Członkiń Klubu VIP. pojemność 18ml cena 40 zł
Od razu go wypróbowałam. Podoba mi się, że daje taki delikatny, codzienny efekt i na każdych ustach będzie wyglądał inaczej bo wydobywa ich naturalny kolor. Myślę, że się bardzo polubimy.

Signal stworzył Expert Protection, najbardziej zaawansowaną pastę do zębów, aby zapewnić Twojej rodzinie jeszcze lepszą i kompletną ochronę jamy ustnej. Czerpiąc inspirację z nici dentystycznej, pasta zawiera mikrogranulki do skutecznego czyszczenia przestrzeni międzyzębowych. Czerpiąc inspirację z płynu do płukania ust, pasta zawiera cynk, który zapewnia ochronę przed bakteriami i płytką nazębną.Produkt pełnowymiarowy, Średnia cena: 10 zł / 75ml
Signal to pasty, które doskonale znam i stosuję najczęściej co widać po moim projekcie denko, który ukazuje się teraz jedynie na fb. Cieszę się, że będę mogła poznać w najbliższym czasie nowość tej marki. Na pewno pastę zużyję do końca i się u mnie nie zmarnuje. To produkt, z którego korzysta każdy.

Bioliq,  zestaw 5 próbek produktów do pielęgnacji.Moje pierwsze spotkanie z tą marką. Widzę ją często w reklamach w tv oraz czytam recenzję na blogach ale sama nie miałam jeszcze żadnego jej kosmetyku. Cieszę się, że pierwsze wrażenie o produktach będę mogła wyrobić sobie na podstawie tych próbek. 
Z zawartości ShinyBox’a grudniowego jestem bardzo zadowolona. Aż ciśnie mi się na myśl zdanie„szyty na miarę” dla mnie . Właśnie skończył mi się krem pod oczy SYSIS z pudełka październikowego dlatego od razu zabieram się za testowanie  kremu marki Wianek. Mam nadzieję, że ten box Wam też sprawił tyle radości co mnie i wszystkie będziemy zadowolone z działania kosmetyków, które w nim się znalazły. Na pewno za ok. 3 tygodnie poznacie moje zdanie o tych produktach. Jeśli nie zamówiłyście jeszcze ShinyBox WHERE THE MAGIC HAPPENS, macie na to ostatnią szansę. Ilość pudełek jest ograniczona, a wartość produktów znacznie przekracza cenę boxa. Polecam! 

Życzenia

$
0
0
Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności!

Spokoju i wypoczynku Kochani :*


Żaneta

YOCHIMU by Jacques Battini, serum do twarzy

$
0
0
Nie dawno o kosmetykach pielęgnacyjnych marki Jacques Battini nie wiedziałam zupełnie nic. Firma była mi znana z perfum, które widywałam na blogach. W bardzo eleganckich, stylowych i cieszących oko flakonach ozdobionych często bursztynowymi zawieszkami zarówno zapachów damskich jak i męskich. Gdy otrzymałam propozycję poznania linii YOCHIMUchętnie na nią przystałam i dzięki temu w najbliższym czasie podzielę się z Wami swój opinią nie tylko o serum do skóry twarzy HYALURONIC activator ale także o pozostałych produktach pielęgnacyjnych marki Jacques Battini . Zapraszam.
Stylizacja opakowania jest bardzo i minimalistyczna. Z jednej strony kojarzy mi się z dermokosmetykami z apteki a z drugiej z medycyną chińską ze względu na znaczek- krzaczek. Na kartoniku znajduje się z resztą informacja o tym, że formuła kosmetyku jest azjatycka. Buteleczka ma atomizer typu „press”. Dzięki takiej formie bakterie nie dostają się do wewnątrz opakowania i nie namnażają w środku jak np. w słoiczkach. Minus polega na tym, że nie widać na bieżąco na jakim etapie zużywania jesteśmy. Można to jednak wyczuć „na oko”. Pojemność to 30 ml. Plastik jest bardzo twardy, mocny, usztywniony. Nie wygina się. Serum ma lekką konsystencję ale nie jest wodniste. Zabarwione na biały kolor. Pachnie bardzo delikatnie i przyjemnie gdy wącham kosmetyk. W trakcie nakładania na twarz prawie nic nie wyczuwam. Zapach jest bardzo ładny i zasłużył na pochwałę.
Na początku chciałabym odnieść się do tego co o serum napisał producent i jak ja to widzę. W moim przypadku na uczucie nawilżenie nie trzeba czekać aż 4 godzin od aplikacji. Czuję je od razu. Serum jest naprawdę przyjemne w stosowaniu. Wykorzystuję 3 pompki na twarz oraz szyję Jest to kosmetyk, który można stosować samodzielnie lub nałożyć na niego jeszcze krem. Gdy planuję tego dnia zrobić makijaż i użyć kremu bb ze śluzem ślimaka Skin 79 na serum nie nakładam już nic. Stanowi ono doskonałą bazę pod makijaż. Nawilża skórę, wygładza ale nie przeciąża. Serum wchłania się bardzo szybko i na mojej twarzy  daje efekt pełnego matu. Skóra jest w świetnej kondycji bez przesuszeń i ściągnięcia. Gdy nigdzie nie wychodzę i chcę dać skórze jeszcze większą dawkę nawilżenia oraz odżywienia nakładam dodatkowo krem z tej samej linii na dzień. Wieczorem prawie zawsze serum stosuję w parze z kremem na noc. Jest to kosmetyk, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Decydując się na testowanie go nie znałam składu kosmetyków YOCHIMU by Jacques Battini. Okazały się całkiem przyjemne i odpowiednie dla mojej skóry. 
Serum mogę nazwać kosmetykiem uniwersalnym, który sprawdzi się w przypadku każdego typu skóry oraz w każdym wieku. Stosowane samodzielnie daje mi efekt matowej ale dobrze nawilżonej skóry dzięki temu jest idealnym kosmetykiem pod makijaż. Stosując go nie wystąpiła u mnie żadna alergia, zapchanie porów czy coś równie nieprzyjemnego. Przeciwnie. Moja skóra ma się doskonale. Serum należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia opakowania. Ja szybko zużywam kosmetyki pielęgnacyjne więc na pewno nie będzie to dla mnie stanowiło żadnego problemu. To czy okaże się wydajne czy nie zależy tylko od nas. Ja używam go dość sporo nie tylko na twarz ale także jak już wspomniałam na całą szyję. Używam go już od ponad miesiąca i wystarczy mi jeszcze na ok. niecały miesiąc.
Kosmetyki YOCHIMUoraz perfumy Jacques Battini dostępne są jedynie w sklepie internetowym. Cena regularna serum to prawie 50 zł. Obecnie jest jednak objęte promocją i kosztuje nieco mniej bo 39,95 zł. Znacie tą markę?

IL Salone Milano, balsam do włosów.

$
0
0
Witajcie, zarówno szampon jak i balsam do włosów IL Salone Milano, trafiły do mojej mamy jednak ja też używałam tych produktów i wraz z mamą podzielę się z Wami opinią o nich. Otrzymałam je do testów na początku listopada więc przez ten czas zdążyłyśmy się już z nimi zapoznać. 


Opakowaniebalsamu jest strasznie niewygodne. Butelka jest twarda i trudno jest nią ścisnąć tak aby wyleciał kosmetyk, nie tylko gdy się kończy ale już na początku używania.  Pojemność 500 ml. nie została wyposażona w pompkę, litrowa już tak. W tym przypadku też powinna być zamontowana. Przeważnie zachowuję sobie różne dodatki do opakowań jak pipety i pompki ale aktualnie żadnej zapasowej nie mam :/ Aby wydobyć balsam trzeba potrząsać butelką co mnie troszkę drażni, mamę również bo to ona docelowo stała się posiadaczką tego produktu.  Konsystencja jest typowa dla balsamów i odżywek, nie jak gęsta i zbita jak w przypadku np. masek do włosów. Mimo to nie wylatuje z łatwością przez mały otwór. Znacznie łatwiej jest gdy odkręcimy zamknięcie całkowicie. Zapachszamponu i odżywki jest taki sam. Bardzo przyjemny i delikatny. Nie utrzymuje się na włosach szczególnie długo. Aromat przypomina produkty fryzjerskie. 
Działanie balsamu jest bardzo dobre. Szczególnie gdy zostawimy go na włosach znacznie dłużej niż 2 minuty. Bo tak krótki czas to w moim przypadku jakieś nieporozumienia. Nigdy nie zmywam produktów pielęgnacyjnych tak szybko, choć producent deklaruje, że taki czas wystarczy. Według mnie i mamy jest to zdecydowanie zbyt krótko. Gdy w ciągu dnia zostawiamy balsam na umytych włosach przez ok. godzinę a później spłukujemy, ich kondycja jest bardzo dobra. Włosy rozczesują się bez problemu i bez pomocy dodatkowych wspomagaczy jak odżywki w sprayu czy olejki na końcówki. Lśnią i są miękkie oraz gładkie. Moich włosów nic nie obciąża ale mamy mają tendencję do przetłuszczania się. Ta odżywka nie przyśpiesza tego stanu ani nie przedłuża świeżości. Działa neutralnie. Niestety nie podkreśla skrętu moich włosów. 
Produkty marki IL Salone Milano jeśli jeszcze nie są to na pewno niedługo będą dostępne w Rossmannie. Zarówno odżywka jak i szampon są godne uwagi. Polecamy jednak opakowania z pompką bo to najwygodniejsza forma aplikacji. Oba te kosmetyki są przystępne cenowo i dostępne w różnych pojemnościach. 

Inspired By Joanna Krupa

$
0
0
Najbardziej oczekiwaną przeze mnie grudniową paczką stał się zestaw  Inspired By przygotowany przezJoanna Krupa we współpracy z magazynem Gala.pl. Jest to jak dotąd box o największej wartości, który zawiera nie tylko kosmetyki ale i bony zniżkowe. Jego szacowana wartość to minimum 900 zł. jednak pudełko nadal jest dostępne po znacznie niższej cenie. Kosztuje 129,00 zł. Mój zestaw doszedł do mnie po świętach. Wcale nie żałuję, że nie stało się o wcześniej ponieważ w tym okresie miałam urwanie głowy i nie mogłabym siąść spokojnie i się nim cieszyć oraz zaprezentować go Wam na blogu wcześniej. Ponad to przed świętami z radością otwierałam ShinyBox where the magic happens a teraz mam kolejny  zestaw wypchany kosmetykami i przyjemność z jego otwierania. 

W Inspired By JoannaKrupa pojawiło się aż 10 produktów pełnowymiarowych. Są to kosmetyki różnorodne od pielęgnacji twarzy, po ciało i włosy oraz makijaż. Jednocześnie bardzo uniwersalne, nie ukierunkowane jedynie  na skórę suchą czy tłustą a takie, które używa każda kobieta bez względu na jej typ i wiek. Mimo, że jestem blogerką i mam spory zapas kosmetyków bardzo się cieszę z tego co znalazło się w boxie Inspired By. Jestem pewna, że zużyję wszystkie te produkty i podzielę się z Wami opiniami o nich. Nie planuję poprawiać urody u chirurga a do Szczecina mam daleko więc bon Artplastica nie zostanie przeze mnie wykorzystany. Z czego najbardziej się cieszę? Z emulsji z witaminą C Bandi, maski do włosów Gliss Kurr, odżywki do rzęs z  Clareny oraz płynu micelarnego Dremedic, który już doskonale znam. To czy się opłacało nie podlega dyskusji. Koszt pudełka zwraca się już przy pierwszym produkcie- serum do biusty Esotiq za 169 zł. i to z nawiązką. Jeśli Wam też podoba się ta zawartość to polecam zamówić ten box już teraz bo ilość zestawów jak zawsze jest ograniczona. Co o nim myślicie? 
P/S Zdjęcia zrobiłam "na szybko", nie dawno odebrałam paczkę od kuriera. 

Instal Help Evree, krem do rąk

$
0
0
W cudownej przesyłce od Evreeotrzymałam kosmetyki zapakowane w metalową puszkę ala apteczka. Uwielbiam takie akcenty. Mam bzika na punkcie opakowań typu puszki, koszyczki, kartony ozdobne. Nigdy ich nie wyrzucam. Zawsze staram się jakość wykorzystać, nadać im drugie życie. Opowiedziałam już Wam o balsamie a dziś przyszedł czas na post o kremie do rąk.  Zapraszam. 


Opakowanie kremu to zwyczajna, plastikowa tubka o pojemności 75 ml. Zamknięcie jest na klik. Nie ma możliwości odkręcenia czerwonej części korka. Krem wyciska się bez problemu. Opakowaniejest na tyle miękkie, że da się je z łatwością przeciąć. Zawsze tak robię gdy kremy mi się kończą. Zaskakujące jest to ile jeszcze kosmetyku zostaje na ściankach. Konsystencją przypomina bardzo treściwe i odżywcze kremyzimowe, mimo, że na początku składu znajduje się woda. Kosmetyk nie jest mokry i wodnisty. Pachnie tak samo ładnie i nieco słodko jak balsam ale w moim odczuci trochę słabiej. 
Instal Help jest to mój codzienny, domowy krem do rąk. Początkowo zamierzałam nosić go w torebce ale ostatecznie wylądował na toaletce obok najczęściej stosowanych produktów. Minął już ponad miesiąc od momentu gdy zaczęłam go stosować. Biorąc pod uwagę to oraz częstotliwość z jaką po niego sięgam jest to bardzo wydajny kosmetyk.Z 75 mililitrowej tubki została mi ok. prawie połowa. Smaruję nim dłonie po każdym ich umyciu, kilka a nawet kilkanaście razy w ciągu dnia. Dla niektórych z Was może być to dziwne ale ja nie wyobrażam siebie robić inaczej. Jeśli zostawię dłonie niepokremowane, szybko zaczynam czuć nieprzyjemne ściągnięcie , a nikt chyba tego łącznie ze mną nie lubi. Krem do rąk Instal Help działa doskonale. Nawilża i zmiękcza naskórek. Dba o niego aby nie pękał i łagodzi podrażnienia. Bardzo ważne jest wykonywanie peelingów dłoni. Wtedy ułatwiamy zadanie kremom. Substancje aktywne łatwiej i szybciej wchłaniają się do naskórka. 
Kosmetyki Evree znajdziecie w drogeriach sieciowych takich jak Rossmann, Natura, Hebe. Cena regularna kremu to 8, 40 zł. ale ja widziałam go nawet za 6 zł.  Na pewno jest wart wypróbowania. Ja z pewnością  sięgnę po kolejną tubkę. Polecam. 
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live