Quantcast
Channel: Babski kącik
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live

Euphoria, Calvin Klein

$
0
0
Doskonale znacie moje zamiłowanie do perfum. Uwielbiam poznawać nowe zapachy, dołączać je do swojej kolekcji i używać. Nie tylko od święta ale i na co dzień. To czym pachniemy, jak dobieramy zapachy sporo o nas mówi. Do tej pory najczęściej sięgałam po perfumy znane ale nie kultowe jak choćby Thierry Mugler, L’Occitane czy Lolita Lempicka. Dziś chcę podzielić się z Wami opinią o wodzie perfumowanej, która bije rekordy popularności. Można nazwać ją bestselerem a jest nią, na pewno dobrze Wam już znana  Euphoria Calvin’a Klein’a prosto zElnino Parfum. Zapraszam.


Euphoria marki Calvin Klein to orientalno - kwiatowe perfumy dla kobiet. Woda została wydana w  2005 roku. To seksowny zapach działający na wyobraźnię. Idealny dla kobiet, które dążą do absolutnej wolności. Są pewne siebie i charakteryzuje je wrodzona elegancja. Perfumy otrzymały nagrodę FiFi Award Fragrance Of The Year Women`s Luxe 2006.
Nuty zapachowe:
nuta głowy: owoc granatu, daktyle, zielona nuta
nuta serca: kwiat lotosu, kwiat champaca, czarna orchidea
nuta bazy: płynna ambra, czarny fiołek, akord kremowy, drzewo mahoniowe.
Euphoria należy do mojej ulubionej kategorii. Jest orientalno- kwiatowa. To zapach delikatny, elegancki i klasyczny dlatego tak popularny. Nie pachnie taniością. Przeciwnie, jest ekskluzywny, choć nie bardzo drogi. Kojarzy się z dobrym gustem i jakością. Wiem, że gdy panowie nie mają pomysłu na prezent, którego szukają w perfumerii wybierają często właśnie te perfumy. Dają prawie 100 % gwarancję udanego upominku. Zapach jest delikatnie słodki ale nie mdły. Na szczęście ja wyczuwam w nim przewagę kwiatów oraz nuty orientalne, dopiero później owoce. Są to perfumy, które nie mają bardzo długiego ogona. Trzymają się raczej blisko ciała i dają przyjemną „aurę”. Nikogo nie uduszą w windzie czy w aucie. Mają intensywność, która pozwala używać je o każdej porze roku.
Euphoria jest ciepła i lekko pikantna. Nie pudrowa dlatego uważam, że  najlepiej nadają się dla młodych kobiet. Od nastolatek po panie w okolicach 40 –stki.   Zapach jest seksowny i uwodzicielski ale nie tak dosłowny  jak Versace Crystal Noir. Zdecydowanie bardziej subtelny i skromny. Zwraca na siebie uwagę ale w inny, zawoalowany sposób. Może być pełen kontrastów. Dopasuje się do naszego humoru i okazji. Jeśli ruszymy w miasto na imprezę z koleżankami doda nam pazura i pewności siebie. To zależy już od nas.
Jeśli chodzi o trwałość to jest przeciętna. Ostatnio wszystkie zapachy bardzo dobrze trzymają się na mojej skórze. Warto zapamiętać, że zadbane, dobrze nawilżone ciało jest lepszym nośnikiem zapachu niż skóra sucha, z której aromat szybko paruje. Oczywiście perfumy aplikuję także na ubranie, szal, płaszcz itp. Na nim utrzymuje się aż do prania. Czuć go także w szafie.
Zapach jest niesamowicie popularny. Doczekał się już wielu nowych odsłon m.in.: Euphoria Essence, Endless, Forbidden, Blossom, Liquid Gold i Deep Euphoria.
Flakon perfum jest uroczy i wyjątkowy. Naprawdę bardzo mi się podoba i myślę, że nie tylko mnie.  Inspiracją do stworzenia go była orchidea w pełnym rozkwicie. Jest połączeniem szkła i metalu. Ma opływowe, kobiece kształty. Cudownie się prezentuje na toaletce lub na półce w łazience. Gdziekolwiek go postawimy będzie przykuwał uwagę. 
Między mną a klasyczną Euphorią bardzo zaiskrzyło. Długo się przed nią opierałam a teraz żałuję, że wybrałam najmniejszą pojemność 30 ml. Perfumy są bardzo polarne ale to świadczy jedynie o ich dobrej  jakości, pięknym zapachu, czymś co przyciąga, hipnotyzuje i uzależnia. Euphoria trafiła do mnie na początku grudnia i już zawsze będzie kojarzyły mi się z magicznymi chwilami pełnymi wyczekiwania świąt i pierwszej gwiazdki. Perfumy w  różnych wersjach i pojemnościach znajdziecie na Elnino Parfum. Flakon o pojemności aż a 100 ml. jest aktualnie w promocji i kosztuje 149.00 zł. Euphoria Calvin’a Klein’a oczarowała mnie i szczerze polecam Wam ten zapach. 

Derma Spa Goodness

$
0
0
Derma Spa to jedna z najnowszych linii kosmetyków do pielęgnacji ciała Dove. To marka, którą bardzo lubi całą moja rodzina szczególnie za kosmetyki do kąpieli, które niesamowicie pachną, są kremowe i mają przyjemną, nawilżającą formułę. Dziś jednak opowiem Wam o swojej pielęgnacji. Przed świętami, w ramach prezentu otrzymałam ten oto fantastyczny zestaw Derma Spa Goodness. Kosmetyki, można kupić pojedynczo jednak w niektórych drogeriach np. na iperfumy były dostępne właśnie w takiej formie- gotowego prezentu zapakowanego w bardzo ładną, dekoracyjną tubę. Koszt zestawu to ok. 45 zł.

Oba kosmetyki mieszczą się w plastikowych, nieco spłaszczonych, miękkich tubach. Wyglądają minimalistycznie, elegancko i kusząco jak przystało na Dove.  Krem do rąk ma pojemność 75 ml. a balsam do ciała 200 ml. Korek kremu jest zakręcany a balsamu zamyka się kliknięciem. Lotion do ciała ma gęstszą, bardziej zwartą  i bogatą  konsystencję od rzadszego, lżejszego kremu do rąk. Oba jednak nie są tłuste.Zapach trudno określić. Ma przyjemną, charakterystyczną dla Dove nutę. Dla mnie to zapach kojarzący się z luksusem i świętami. To dziwne połączenie ale wydaje mi się trafione. Bardzo ładny i perfumowany. Na pewno występuje w nim słodka, ciepła wanilia i .. to coś! Utrzymuje się przez dłuższy czas zarówno na skórze rąk jak i na całym ciele po użyciu balsamu. Cena regularna kosmetyków to ok. 15 -20 zł. Można je jednak dość często upolować w promocji.
Krem do rąkmiałam już okazję poznać ponieważ pojawił się w jednym z jesiennych boxów kosmetycznych. Zużyłam go całkiem nie dawno i zamieściłam nawet mini- zbiorczą recenzję na blogu. Bardzo go polubiłam bo sprawia, że dłonie są jak jedwab. Miękkie, gładkie, przyjemne i pachnące. Nie kleją się bo krem ma lekką i nietłustą formułę. Szybko się wchłania ale odżywia i zabezpiecza dłonie przed czynnikami zewnętrznymi.Polecam szczególnie jeśli lubicie ładnie pachnące kosmetyki i nie macie mocno wysuszonych dłoni. Zależy Wam na podtrzymaniu ich dobrego stanu. W składzie nie ma parafiny więc jest super!
Oba kosmetyki mają za zadanie nadać skórze miękkość, jedwabistą gładkość i promienny blask.  Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że się polubimy. Balsam bardzo ładnie pielęgnuje skórę. Nie ma tak intensywnego działania jak czyste oleje czy masło shea ale aktualnie w zupełności mi wystarcza. Jego podstawową zaletą jest konsystencja. Bogata jak na lotion a jednocześnie nietłusta, przyjemna w rozprowadzaniu i szybko -wchłaniająca się. Moja skóra po kąpieli często domaga się szybkiego nawilżenia i ten balsam jej to daje. Otula ją pięknym zapachem, nadaje jedwabistą gładkość i z czasem promienny blask. Myślałam, że to jedynie marketing ale balsam rzeczywiście sprawia, że skóra wygląda na zdrową i wypoczętą, wyrównuje w jakiś nieznany mi sposób jej koloryt.Nie jest to efekt spektakularny i nie widać go od razu ale jednak ciało nabiera blasku. To nie jest balsam brązujący.  Staram się używać go głównie na górne partie ciała. Resztę smaruję kosmetykami antycellulitowymi i wyszczuplającymi. Myślę, że wystarczy mi na miesiąc łącznego używania.
Dove Derma Spa Goodness to świetna , lekka i pachnąca serii.  Jestem zadowolona z działania tych kosmetyków. Sprawiają, że skóra jest jak jedwab.Przy mrozie i problemach z dłońmi krem do rąk może być zbyt lekki jednak ja sięgam po niego w pracy za biurkiem, w ciepłym pomieszczeniu Szybko się wchłania i nie zostawiam na urządzeniach i dokumentach swoich widocznych odcisków.

Zamówienie z BonPrix

$
0
0
Cześć Dziewczyny, Dziś chciałam się Wam pochwalić swoim pierwszym i od razu drugim zamówieniem na BonPrix. Znam ten sklep od bardzo dawna. Myślałam, że funkcjonuje wyłącznie w formie katalogowej. Okazało się, jednak, że asortyment dostępny w sklepie internetowym jest znacznie szerszy i ciekawy. Ostatnio znów częściej i chętniej zaczęłam korzystać z zakupów odzieży przez internet. Nie mam czasu ani chęci chodzić po zatłoczonych galeriach.

Jak wiecie jestem na etapie odchudzania. Mój rozmiar się zmienia i ciężko jest mi coś sobie dobrać. Jednak gdy coś wpadnie w oko to trudno jest mi tego sobie odmówić . Tak było z płaszczem, od którego wszystko się zaczęło. Odkryłam go na blogu Marzenki z babooshkastyle.euWersja czerwono czarna jest fantastyczna, jednak do mnie bardziej przemawiała szara. Po konsultacjach z Marzenką odnośnie rozmiaru złożyłam w listopadzie zamówienie. W związku z tym , że zbliżały się święta skusiłam się też na cudne lampki serduszka oraz kompletszarych ręczników, bo tych nigdy dość.
Marzenka była tak miła, że opisała mi dokładnie płaszcz i pomogła wybrać rozmiar. Mimo wszystko okazało się, że wybrałam zbyt duży. Miesiąc wcześniej pewnie okazałby się idealny. Teraz potrzebuję rozmiaru 36, a nawet 34 a mam 38. Płaszczjest fantastyczny i nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Bardzo mi się podoba, szczególnie przejście kolorów. Ma bardzo kobiecy krój, w kształcie litery A. nieco rozszerza się ku dołowi co jest bardzo wygodne np.  gdy prowadzimy auto. Płaszcz odesłałam bez żadnych problemów a pieniądze zostały zwrócone mi w moje konto w sklepie. Możliwy był też zwrot na konto bankowe. Nie skorzystałam z tego bo planowałam już kolejne zakupy.
Nie pamiętam ile czasu czekałam na dostarczenie przesyłki. Przypuszczam, że za pierwszym razem około tydzień. Następne zamówienie złożyłam w okresie świątecznym więc kompletowanie go i dostarczenie trwało dłużej.  Komplet dwóch ręczników "Leander"zamówiłam za 21,99 zł. Jestem z nich bardzo zadowolona. Są miękkie i mają idealną wielkość aby zabrać je np. na fitness. Dostępne są w wielu rożnych rozmiarach i kolorach. Sznur lampek LEDzłożony jest z 10 serduszek wykonanych z metalu. Nie świecą tak jasno jako pokazane jest to na zdjęciu w sklepie. Mają żółtą, spokojną barwę. Umieściłam je na karniszu i pięknie się prezentują. 
 Z drugiego zamówienia jestem w 100% zadowolona. Zdecydowałam się na dwie pary sportowego, a właściwie uniwersalnego obuwia. Pierwsza to butki marki własnejbpc bonprix collection. Dostępne są w różnych kolorach. Ja zdecydowałam się na ciemną lilię aby pasowały mi do mojego stroju Fit, który otrzymałam od siostry pod choinkę. Wykonane są z materiału tekstylnego i dodatkami imitującymi skórę. Bardzo ładne, miękkie i wygodne.Zaletą jest brak sznurówek. Szybko się je wkłada i zdejmuje. Mam je od niedawna i mam nadzieję, że będą się dobrze spisywać. Pozytywne opinie klientów wpłynęły na to, że zdecydowałam się na ich zakup i nie żałuję.
Druga para była nieco droższa. W szarym a właściwie brązowawym kolorze marki Kappa. Na żywo wyglądają trochę jak buty ortopedyczne.Nie są najpiękniejszeale za to mają inne zalety , za które je pokochałam. Po pierwsze lekkość. Są niewiarygodnie leciutkie. Wykonane z najwyższą starannością z elastyczną gumką na boku ułatwiającą szybkie wsuwanie. Dla mnie idealne na co dzień, na szybkie zakupy spożywcze, do jeansów i bluzy. Kolejnym ich plusem jestniesamowicie miękka, dopasająca się do kształtu stopy podeszwa. Pokazałam na jednym ze zdjęć co się robi z nią gdy naciskam palcem. Zostaje ślad po czym stopniowo znika. To najwygodniejsze buty jakie w życiu miałam. Jeszcze nie mogę się nimi w pełni cieszyć ze względu na pogodę ale wiosną na pewno często będą mi towarzyszyć.  Normalnie wybrałabym rozmiar 36 ale z tabeli rozmiarów wynikało, że powinnam zdecydować się na 37 i tak zrobiłam. Dzięki temu trafiłam i obie pary idealnie pasują. 
Ostatnim elementem z całego mojego zamówienia jest żarówiaste bikini. Większość Moich strojów kąpielowych było w smutnych, ciemnych odcieniach, ponad to zazwyczaj decydowałam się na jednoczęściowe aby ukryć swój brzuch. Teraz wygląda co raz lepiej i nie mam już kompleksów. Zapięcie sprawiło mi problem ale to był pierwszy i jedyny raz gdy założyłam stanik więc później może pójdzie lepiej. Wkładki w miskach są wyjmowane. Całość na podszewce. Majtki na biodrach mają ozdobne, kolorowe paski. Ramiączka można regulować. Komplet jest bardzo pozytywny i pasuje na mnie.Łanie wykonany. W tym przypadku wybieramy taki rozmiar jaki nosimy. Mój to 38. 
Jestem bardzo zadowolona. Dokonałam zwrotu płaszcza więc do drugiego zamówienie dopłaciłam różnicę- ok. 35 zł. Do każdej przesyłki dodawany jest katalog w formie papierowej. Ciągle na nowo przeglądam ofertę BonPrix i wyszukuję sobie kolejne produkty. Myślę, że nie długo pojawi się kolejny wpis z tej serii. Napiszcie co myślicie o BonPrix? Zamawiałyście już coś z tej strony? 

Pomadki Lily Lolo

$
0
0
Kosmetyki mineralne całkowicie zdominowały mój makijaż. Właściwie obecnie moja kolorówka opiera się wyłącznie na nich. Od czasu do czasu sięgnę po drogeryjny błyszczyk czy koreański krem bb ale i tak najlepiej się czuję i wyglądam w lekkich produktach Lily Lolo. Moim największym hitem jest podkład mineralny oraz mgiełka utrwalająca. Dziś opowiem Wam o pomadkach, które też mają to coś co sprawia, że sięgam po nie chętniej niż po resztę swoich szminek. Zapraszam.


Szata graficzna dla wszystkich kosmetyków Lily Lolo jest spójna. Opakowaniasą minimalistyczne i eleganckie, w biało – czarnych kolorach. Kolory w realu oczywiście różnią się trochę od tych widocznych na zdjęciach. Sztuczne światło nie nie jest łaskawe i przekłamuje odcienie, szczególnie kosmetyków na mojej dłoni. 
Desirew odcieniu chłodnej, intensywnej czerwieni doda makijażowi elegancji i klasy. Ponadczasowa czerwień idealnie sprawdzi się zwłaszcza w wieczorowej stylizacji. Buraczkowa czerwień, głęboka, wyrazista jednak nie krzykliwa. Pasująca głownie na chłodne dni od jesieni po zimę aż do wczesnej wiosny. Używam jej na dzień bez żadnego skrępowania. Lubię intensywne kolory na ustach, które podkreślają moją kobiecość. Latem także będę ją nosić ale na wieczór. Będzie idealnym dopełnieniem ładnej kreacji na randkę. Kolor jest zimny. Będzie pasował zarówno blondynkom, brunetkom jak i dziewczynom z rudymi włosami. Według mnie to nie jest klasyczna czerwień ale taka uniwersalna, którą śmiało w ciemno możecie wybrać. W opakowaniu przypomina ciemną śliwkę, na dłoni buraczek, dopiero na ustach prezentuje się idealnie.
Passion PinkPrzepiękna, mocno kryjąca, różowa pomadka w kolorze fuksji. Jeden z odważniejszych kolorów w palecie Lily Lolo. Ta pięknota niespodziewanie stała się moim szminkowym ulubieńcem. Zawsze wolałam nosić ciemne usta. Jak pamiętacie nie znoszę odcieni brązu, nute czy jasnego różu. Ten jest wyjątkowy. Niesamowicie elegancki i bardzo mi pasuje.Nie jest to tak jak pisze producent kolor odważny, nie dala mnie. Jest to intensywny róż ale stonowany, nie jaskrawy. Nieco mniej odważny od Desire. Wydaje mi się idealną propozycją dla blondynek o niebieskich oczach. Doda nam dziewczęcego uroku, lekkiego wdzięku.
Obie szminki nie mają żadnych drobinek. Nie są też matowe. Dają wykończenie satynowe, lekko błyszczące. Mają głębokie, intensywne kolory. Doskonałe krycie już za pierwszym razem. Nie trzeba ich kilkukrotnie nakładać. Aplikacja jest bardzo prosta i przyjemna za sprawą kremowej konsystencji. Nie wżerają się w usta tak jak szminki matowe. Przeciwnie. Te są jak pielęgnacyjne balsamy. Nawilżają usta, zabezpieczają je przed czynnikami zewnętrznymi i odżywiają. Pomadki mają bardzo dobre składy. Zawierają naturalne antyoksyganty: odżywczą witaminę E oraz ekstrakt z rozmarynu, a także woski i organiczny olejek jojoba. Nie są perfumowane. Nie mają mega wielkiej trwałości ale nie takie jest ich zadanie. Bez przygotowania ust zjadają się przy pierwszym posiłku. Ja używam fantastycznego fixera z Artdeco, który utrwala kolor na ustach, tak że nic po za tłustymi potrawami go nie ruszy. Dzięki temu kolor szminekLily Lolo na ustach zostaje cały dzień. Traci jednak swój połysk.
Szminki Lily Lolookazały się fantastycznymi produktami. Uwielbiam tą markę i podeszłam do nich jak do 100 % pewniaków. Nie myliłam się. Mają cudowną konsystencję, piękne kolory a ponad to dobre składy. Nie tylko ładnie wyglądają na ustach ale dbają o to aby nie pyły przesuszone. Pielęgnuję je. Jestem z nich bardzo zadowolona i mogę je Wam z czystym sumieniem polecić. 

Make Me BIO Anti-aging

$
0
0
Jestem szczęściarą. Od czasu do czasu udaje mi się wygrać w rozdaniach blogowych. Jest z nimi jak z reklamą totolotka- aby wygrać, trzeba grać. Tak właśnie trafił do mnie fantastyczny krem Make Me Bio. Gdy tylko marka weszła na rynek i zaczęła podbijać blogosferę zamierzałam się z nią zaznajomić. Mając spore zapasy kosmetyczne posłuchałam rozumu i poczekałam aż zużyję częściowo pielęgnację. Po otrzymaniu nagrody jeszcze kilkanaście tygodni,  krem przeleżał aż doczekał się swoich 5 minut. Dziś Wam o nim opowiem bo codziennie na nowo mnie zachwyca. Zapraszam


Opakowania kosmetyków Make Me Bio zasługują na pochwałę. Uwielbiam taką stylistykę. Słoiczki wykonane są z ciemnego szkła i nawiązują do czasów minionych. Kojarzą się ze starą apteką. Sznurek i etykieta swoją prostotą także nawiązują do naturalności. Kosmetyk ma 60 ml. co raczej nie jest standardem. Dodatkowe 10 ml. cieszy :) Należy go zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia co nie stanowi problemu. Krem kosztuje ok. 70-80 zł. Ma świetny, naturalny skład i zdecydowanie jest wart swojej ceny. Krem ma gęstą, zbitą i zwartą konsystencję. Jest bardzo bogaty i przypomina masełko. Bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy i nie bieli. W moim przypadku nie pozostawia też tłustej warstwy i błyszczącego filmu. Dobrze i szybko się wchłania. Jest moim ulubionym kosmetykiem pod makijaż. Doskonale się do tego nadaje. Najbardziej lubię go w duecie z podkładami mineralnymi. Z kremami BB raczej go nie łącze bo to zbyt wiele nawet jak dla mojej skóry. Mimo, że jest przeznaczony do stosowania na noc ja z reguły używam go na dzień. Myślę, że można stosować go dowolnie. Nie zawiera filtrów UV ale zimą wystarczą mi te naturalne zawarte w mojej kolorówce. Nie wystawiam się na słońce, które szybko teraz zachodzi. Cały dzień spędzam w biurze. W tej linii występuje też krem na dzień ale ja go akurat jeszcze nie mam. Ze względu na bogata konsystencje, nakładam go niewiele przez co jest bardzo wydajny. Używam go od ok 2 miesięcy i została mi jeszcze ok. połowa słoiczka.  Cały czas jego zapach kojarzył mi się z różami a teraz, gdy mam go Wam określić już nie jestem tego taka pewna. Jest przyjemny, raczej kwiatowy i naturalny. Niezbyt mocny. Jestem jego fanką. 
Składniki/Ingredients (INCI): Aqua (Woda), Cetearyl Alcohol & Polysorbate 60, Palm Free Vegetable Glycerin (Roślinna Gliceryna - Bez Oleju Palmowego), Helianthus Annuus (Słonecznik) Seed Oil*, Olea Europaea (Oliwka) Oil*, Cocos Nucifera (Kokos) Oil*, Butyrospermum Parkii (Masło Shea)*, Prunus Armeniaca (Morela) Oil*, Zinc Oxide, Silk Protein (Białko Jedwabiu), Tocopherol (Witamina E), Ascorbic Acid (Witamina C), Sodium Hyaluronate, Palm Stearic Acid, Xanthan Gum, Persea Gratissima (Awokado)*, Triticum Vulgare (Pszenica) Oil*, Oenothera Biennis (Wiesiołek) Oil*, Argania (Argan) Oil*, Camellia Sinensis Leaf (Ekstrakt Z Zielonej Herbaty)*, Passiflora Edulis (Marakuja) Extract*, Arnica (Arnika) Oil, Prunus Domestica (Śliwka) Extract*, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol   *z upraw organicznych
Krem przeznaczony jest do skóry dojrzałej i wrażliwej. Mimo, że czuję się jak nastolatka, wyglądam na trochę więcej to tak naprawdę w tym roku skończę już 30 lat! Sama nie mogę w to uwierzyć, ale nie mam na to wpływu. Latka lecą i nic na to nie poradzimy… Nie prawda! Możemy się konserwować. Często zdarza mi się słyszeć, że mam piękną , zadbaną skórę. To nie przypadek bo od dawna stosuję kosmetyki przeciwzmarszczkowe i staram się zdrowo żyć. Make Me BIOFace Care Anti-aging bardzo pielęgnuje i odżywia. Po za oczywistym nawilżeniem daje jej witaminowego kopa. Dzięki temu moja skóra jest zwarta, mięsista, jędrna. Ma ładny, wyrównany kolor, zero suchości i naturalny, zdrowy blask.
Zawiera przeciwutleniacze, które niwelują proces starzenia się skóry jednak nadaje się też do pielęgnacji młodszych cer. To zależy od potrzeb i upodobań. Obecnie w okresie zimowym mogę czerpać z niego wszystkie możliwe korzyści. Po za właściwościami, o których już wspomniałam ma jeszcze działanie regenerujące, łagodzące podrażnienia. Jest idealny dla cery suchej i wrażliwej! Gdy go nakładam moja skóra od razu się relaksuje, oddycha z ulgą. Zawiera wiele naturalnych olei. Wzmacnia barierę lipidową skóry przez co jest idealny jako krem zimowy. Używając go moja twarz jest zabezpieczona przez mrozem i wiatrem. 
Krem jest fenomenalny. Uwielbiam go i gdybym nie miała innych w zanadrzu zostałabym przy nim na wieki. Ma świetny skład, który przekłada się na działanie. Cena jest adekwatna do jakości. Według mnie niewygórowana. Zostaje mi tylko gorąco go Wam polecić! 

3 miesiące ze Studiem Figura

$
0
0
Witajcie Dziewczyny, Przychodzę dziś do Was z kolejnym , osobistym wpisem. Obiecałam podsumowanie swojej „metamorfozy” wynikającej z redukcji wagi i myślę, że to dobry moment na taki wpis. Jestem jak rozpędzony pociąg towarowy i nie zamierzam się zatrzymywać. Nie spocznę na laurach. Moim celem jest nie tylko dojście do 55 kg. ale przede wszystkim utrzymanie tej wagi. Takie założenie znalazło się nawet na pierwszej stronie mojego kalendarza na 2017 rok wraz z masą pozytywnych, motywujących haseł, które będą mnie ciągnęły w górę w te gorsze dni.




Moja przygoda ze Studiem Figura trwa w najlepsze. Zaczęła się w październiku 2016 roku. Minęły już dokładnie 3 miesiące podczas, których zmieniło się naprawdę sporo. Stałam się bardziej aktywna i zaczęłam zwracać uwagę nie tylko na to co jem ale jak jem. Regularność posiłków jest bardzo ważna. Lepiej jeśli jemy mniej a częściej. To bardzo podkręca metabolizm. Staram się  rozłożyć posiłki tak aby między nimi cały czas nie czuć głodu. Gdy jadłam dwa razy dziennie, czasami trzy , przerwy między posiłkami były zbyt długie jednocześnie ilość jedzenia na talerzu zbyt duża, a mimo wszystko trafiała do mojego żołądka, rozciągała go. Początki są zawsze trudne. Jeszcze ciężej jest zdrowe nawyki na stałe wprowadzić do swojego życia a nie na krótką chwilę trwania diety...
Przypomnę, że pierwszym etapem mojego odchudzania było oczyszczanie, które naprawdę bardzo wiele mi dało. Podejrzewam, że to kluczowy element w drodze do osiągnięcia sukcesu.  Suplementy Go Clean i młody jęczmieńbardzo zahamowały moją chęć na podjadanie. Przestałam sięgać między posiłkami po przekąski. Nie czułam się nigdy głodna.Przez kolejny miesiąc , a nawet więcej towarzyszył mi zestaw GO SLIM. Wspomaga przemianę materii, usuwanie wody z organizmu, dodaje siły do aktywności fizycznej. Składa się z tabletek, które przyjmuje się przed posiłkiem oraz smacznego syropku. Już dawno go zużyłam i wyrzuciłam opakowanie. Okazało się też, że nie zrobiłam też zdjęć samego płynu. Umknęło mi to. Miał barwę brązową, przypominającą mocną herbatę ale był znacznie gęstszy. Smaczny. Nie miałam najmniejszych problemów z piciem go. Przed każdą wizytą w Studio Figura Lubicz nadal używam Go Celullite Buster czyli skondensowane serum antycellulitowo-ujędrniające. Jest to kosmetyk tak wydajny, że została mi jeszcze co najmniej połowa opakowania! Rozgrzewa skórą przez co działanie jest intensywniejsze, zarówno produktu jak i maszyn, na których ćwiczę.



Dieta. Jak wiecie po zapisaniu się do Studia Figura otrzymałam bezpłatny plan żywieniowy. Stosowałam się do najważniejszych założeń takich jak ilość posiłków i wypijanej wody, pory jedzenia. Inspirowałam się, jadłospisem jednak nie trzymałam się go w 100%.Po miesiącu otrzymałam kolejny plan dietetyczny, który jeszcze bardziej przypadł mi do gustu. Wszystkie dania były szybko i proste w przygotowaniu. Opierały się na łatwo dostępnych i tanich produktach. Zaczęłam prowadzić notes, w którym zapisywałam wszystko co jadłam dla własnych potrzeb. Jeśli się odchudzacie polecam Wam robić to samo. Wszystko zapisywać, pstrykać fotki. Różnicy nie zobaczycie od razu ale po 2- 3 miesiącach na pewno. Zdjęcia wagi robiłam telefonem w najdziwniejszych momentach, również dla siebie. Żałuję, że nie sięgnęłam wtedy po aparat i nie robiłam ich regularnie. Mimo wszystko, pomijając jakość fotek widać efekty czarno na białym.

Efekty. Dla Wielu z Was mogą nie być powalające. Mnie jednak bardzo satysfakcjonują. To nie tylko utrata kilku kg. ale przede wszystkim centymetry i jędrniejsza skóra ze znacznie zredukowanym cellulitem. Szczególnie w okolicy ramion nie jest już taka wisząca a bardziej zwarta i lepiej wygląda. Jak się czuję? Jestem szczęśliwa.  Los przyniósł mi ostatnio sporo zmian. Lubię gdy w życiu coś się dzieje. To dodatkowo mnie nakręca, motywuje, dodaje energii. Okazało się, że aktywność mnie cieszy i sprawia mi przyjemność. Każda wizyta w Studio jest dla mnie ważna. Zaprzyjaźniłam się z pracującymi tam Dziewczynami a także Klientkami. Czas w miłym towarzystwie, spędzony na pogawędkach przy ćwiczeniach bardzo szybko płynie. Teraz bywam tam nie trzy a dwa razy w tygodniu. Wybrałam za to intensywniejszy pakiet, który trwa blisko dwie godziny. Zdecydowałam się dodatkowo na limfo-drenaż i elektrostymulację. Uwielbiam oba te zabiegi.
Po świętach i sylwestrze zaliczyłam przyrost wagi o + 1 kg. Na szczęście wracając do normalnego żywienia, z mniejszą zawartością cukru i tłuszczu szybko się z nim uporałam. Teraz ważę 62 kg. przy wzroście 165 cm. Moja BMI jest w normie. Moim marzeniem jest 5 z przodu na wadze. Nie widziałam jej już wiele lat. Myślę, że jest cel, który uda mi się na pewno osiągnąć jeszcze przed wiosną. To w końcu tylko 3 kg. a później jeszcze 3... Damy radę. Jeśli macie w  swojej okolicy takie miejsce jak Studio Figura a jednocześnie chcecie poprawić wygląd swojego ciała, ujędrnić je lub schudnąć  to polecam tam zajrzeć. W Studio Figura otrzymacie kompleksową pomoc i przede wszystkim wsparcie. Przestaniecie czuć się osamotnione, tak jak ja. Teraz wiem, że idę we właściwym kierunku. Nie jestem już zagubiona.
Za jakiś czas kolejna porcja moich przemyśleń na temat odchudzania i ćwiczeń, a także nowe zdjęcia. Może nadejdzie taki dzień, że pokażę się Wam w bikini :) Wierze, że każda z nas jest w stanie osiągnąć zamierzony cel. Wystarczy zrobić jeden krok we właściwym kierunku, skorzystać z pomocy, rady, wsparcia a na pewno się uda. Porodzenia Dziewczyny! 

Shinybox, Grudzień, minirecenzje

$
0
0
Witajcie Dziewczyny, Jak co miesiąc przychodzę do Was z mini recenzjami zawartości ShinyBoxaz poprzedniego miesiąca. Pudełko grudniowe było podsumowaniem 2017 roku. Moje ambasadrorskie różniło się nieco od regularnych zestawów. Zamiast balsamu Vianek czy pomadek Quiz znalazły się w nim produkty Provag. Szczerze mówiąc nie narzekam. Jestem zadowolona bo bardzo lubię tą markę. A żel już kilka razy stosowałam prewencyjnie aby uniknąć infekcji, która wisiała w powietrzu. Polecam. Warto mieć go pod ręką.  Nie zdążyłam jeszcze przetestować wielu produktów, np. zestawu z Mieszadełko.pl. Staram się w Nowy Rok wejść z jeszcze większym postanowieniem denkowania otwartych już kosmetyków a dopiero później rozpoczynaniem testowanie kolejnych.  


OLEOFARM LEN MIELONY Średnia cena: 8,50 zł / 200 g Produkt pełnowymiarowy  Len mielony uzyskany w procesie odtłuszczania jest doskonałym składnikiem codziennej zbilansowanej diety. Nasiona lnu wykazują korzystny wpływ na funkcjonowanie układu trawiennego,  nie zawierają glutenu.  Testowanie go rozpoczęłam od razu po świętach. Opakowanie wystarczyło mi na ok. 3 tygodnie. Piłam go 1-2 razy dziennie. Jedną łyżeczkę zalewałam wrzątkiem. Czekałam kilka min i piłam ciepły kisiel. Taki eliksir nie ma żadnego smaku. Wygląda nieciekawie ale nie ma się czego bać. Ja piłam go chętnie a teraz kończę kolejne opakowanie z tym, że nie mielonego a ziarnistego. Len dobrze wpływa żołądek i jelita. Używam go cyklicznie od lat.  Polecam.
CONSTANCE CARROLL LAKIER DO PAZNOKCI Z WINYLEM  Produkt pełnowymiarowy Średnia cena: 6,30 zł / 10 ml Lakier do paznokci z winylem, który po nałożeniu na paznokcie pozostawia długotrwały efekt trwałości połysku. Jedno pociągnięcie pędzelkiem pozwala umieścić produkt tam gdzie powinna się znaleźć. Głębokie szlifowanie włosia do 4,5 mm zapobiega tworzeniu się bruzd. Mała kuleczka na dnie buteleczki umożliwia lepsze wymieszania lakieru. Zapewnia idealne krycie i ma piękny połysk. Lakier nie jest mocno kryjący, daje transparentny efekt. Aby nie było widać prześwitów potrzeba kilku warstw. Jedna cienka porcja bardzo szybko, wręcz ekspresowo wysycha. Błyszczy i wpada we fiolet. Lakier jest naprawdę ładny ale nie chcę chomikować go tylko po to by mieć. Oddaję go siostrze bo sama najczęściej noszę hybrydy. Z koloru jestem zadowolona. Trwałość też okazała się dość dobra. Dopiero po 3 dniach zobaczyłam starte końce. Moje paznokcie są bardzo cienkie, miękkie, specyficzne lakier jednak zrobiła na mnie dobre wrażenie. 
BISPOL ŚWIECE ZAPACHOWE   Średnia cena: 4,00 zł / op. Produkt pełnowymiarowy. Korzenny zapach grzanego, czerwonego wina z przyprawami zawarty w podgrzewaczach rozgrzeje każdego i pozwoli cieszyć się ciepłym, otulającym zapachem przez wiele godzin dodając niezwykłego klimatu podczas świątecznej kolacji. Świeczki na sucho pachną bardzo przyjemnie. Spodobają się każdemu, nawet osobom, które nie przepadają za zimowymi, korzennymi aromatami. Pierwsze skrzypce według mnie gra wanilia i mandarynka/ pomarańcz z tym , że słodziutki. Dalej wyraźnie wyczuwalne są goździki oraz wino owocowe. Zapach bardzo przyjemny. Po rozpaleniu już nie tak wyraźny jest to jednak zrozumiałe. Powierzchnia topiącego się wosku jest mała dlatego zapach bardzo delikatny i wyczuwalny wyłącznie w bezpośredniej odległości. Podgrzewacze zawsze mi się przydają. Zużywam ich naprawdę sporo więc fajnie, że pojawiły się w boxie. 
Kosmetykom ProVagpoświęciłamodrębną recenzję. Nie będę więc się tu teraz nad nimi rozwodzić. Są świetne. To moje trzecie opakowanie emulsji oraz drugie żelu. Miałam także kapsułki zawierające kompozycje szczepów bakterii probiotycznych. Polecam je każdej kobiecie, szczególnie jeśli zdarzają się Wam infekcje. 
Box jest naprawdę bardzo fajny i różnorodny. Trafił w mój gust.  Tylko tusz do rzęs oddałam siostrze ponieważ teraz mam fazę na rzęsy zrobione przez stylistkę. Zakochałam się w nich i  na razie nie potrzebuję żadnej mascary. Lubię dodatki niekosmetyczne takie jak suplementy lub świeczki. Już nie mogę doczekać się kolejnego zestawu. Tym razem ma w nim być aż 8 produktów. Pierwsza wysyłka  Shinybox PARTY TIME już niebawem. Zamówiłyście to pudełko? 

Floslek, Ultra Protec, ochrona zimowa

$
0
0
Jesień minęła tak szybko, że nie zauważyłam spadku energii, nie poddałam się też chandrze, która jest dość częsta gdy dni robią się szaro bure i kończy się lato. Teraz gdy temperatura mocno ujemna jest standardem, dni są krótkie i ciemne, wyjątkowo mocno tęsknię za latem. Jestem ciepłolubna. Moja sucha skóra na szczęście nie miewa kryzysu. Zawsze jednak pamiętam o odpowiedniej pielęgnacji. Dziś przybliżę Wam dwa kremy rekomendowane w okresie jesienno- zimowym do ochrony każdego typu skóry.  Zapraszam.

Kremy otrzymałam na przełomie listopada i grudnia do testów.  Seria Ultra Protect jest nowością marki Floslek. W tej chwili składają się na nią dwa produkty- krem wzmacniający do cery naczynkowej oraz ochronny, który można stosować już u dzieci powyżej pierwszego miesiąca życia.  Oba znajdują się w dobrze opisanych, papierowych kartonikach. Tubki mają standardową pojemność jak na kosmetyki do pielęgnacji twarzy- 50 ml. Wersja oznaczona czerwoną gwiazdką – wzmacniająca naczynka jest bezzapachowa, lekka. Łatwo się ją nakłada i rozprowadza. Daje wrażenie zwyczajnego kremu. Nie ma charakterystycznych cech dla produktu zimowego. Wersja ochronna za to jest zapachowa.Nie pachnie niczym konkretnym tylko kremem. Ma cięższą konsystencję, nieco bardziej bogatą i toporną. Krem nakładam partiami na każdy kawałek twarzy. Nie bieli skóry ale jest ciężki i pozostawia błyszczący film.


Dopiero teraz pisząc te recenzje zwróciłam uwagę na skład. Wersja ochronna opiera się na parafinie. Ja jej nie lubię i mimo, że nie robi niczego złego mojej skórze, nie zapycha jej, to wolę unikać. Krem użyłam ok. 20 razy i nie wyskoczył mi ani jeden pryszcz.  Nie zauważyłam pogorszenia stanu cery nawet w minimalnym stopniu. Za  to oba produkty okazały się świetnymi bazami pod makijaż. Szczególnie wersja ochronna, ta z parafiną spisuje się rewelacyjnie. Do makijażu używam głównie kosmetyków mineralnych, które najlepiej czują się nałożone na bogate kremy. Krem ochronny mimo wszystko polecam głownie osobą ze skórą suchą, taką jaką sama mam oraz do stosowania dla dzieci, na buźkę przed wyjściem na zewnątrz. Jak sama nazwa wskazuje ma przede wszystkim chronić, stwarzać barierę między czynnikami zewnętrznymi a naszą skórą. I tak w istocie się dzieje. Błyszczący i wyczuwalny film natłuszcza i zapobiega utracie wody oraz pękaniu naskórka.




Krem wzmacniający naczynka miał powędrować do mojej mamy od razu ale nadal jest w moich rękach. W końcu, gdy będzie już porządnie przetestowany a ubytek stanie się oczywisty do niej powędruje. Jest to krem naprawdę lekki, o przyjemnej, szybko wchłaniając się formule. Nie zostawia na skórze żadnego filmu ani błysku. Spodoba się większości osób, która po niego sięgnie, nie tylko ze skórą wrażliwą, płytko unaczynioną. Także nadaje się pod makijaż i to dosłownie każdy. Używam go głównie z kremami BB, które nakładam bezpośrednio po kremowaniu. Nie rolują się i nie ważą w duecie z kremem.  W weekendy, dni bez makijażu mogę najlepiej obserwować jego działanie na moją skórę. Nawilża ją, nie dopuszcza do uczucia szorstkości, ściągnięcia i przesuszeń. Ma za zadanie m.in. wzmocnić naczynka, wyciszyć rumień.
Działanie kremów jest dobre. Oba są z linii zimowej jednak bardzo się od siebie różnią. Mój typ to wersja wzmacniająca. Wygrywa lżejszą konsystencją i brakiem parafiny. Bazą kremu ochronnego jest parafina, która wywołuje najróżniejsze odczucia. Mnie nie robi krzywdy jednak staram się jej unikać. Oba kremy kosztują po ok 25 zł w cenie regularnej. Znajdziecie je w większości aptek oraz w sklepie internetowym Floslek. Jestem ciekawa jakich kremów używacie obecnie? Czy sięgacie po coś specjalnego w takie mrozy? 

Evree, olejki pod prysznic

$
0
0
Evreeto marka, która szybko podbiła nasze serca. Weszła na rynek całkiem nie dawno a już ma spore grono wiernych fanek ze mną na czele. Bardzo polubiłam ich kosmetyki pielęgnacyjne do ciała, fantastyczne, bogate olejki. Dziś opowiem Wam również o olejkach ale do kąpieli/ pod prysznic, które są nowością marki. Zapraszam.


Olejki do kąpieli znam i używam od bardzo dawna. Moja sucha skóra najlepiej toleruje właśnie tego typu produkty, które jej nie wysuszają. Oba kosmetyki znajdują się w takich samych, przezroczystych opakowaniach, o pojemności 250 ml. Dzięki temu na bieżąco widać ich zużycie. Mają konsystencję wodnistą, olejkową ale nie tłustą. Są zabarwione na żółty kolor. Super Slim ma zapach, świeży, energetyzujący ale mimo wszystko ciepły. To mój faworyt. Multioils Bomb ciężko opisać. Aromat również jest przyjemny choć bardzo specyficzny. Ich cena regularna to ok. 19,99 zł. Oczywiście często można spotkać je w promocji. 
Olejki mają za zadanie oczyścić skórę bez wysuszania jej.Właśnie to robią. W kontakcie z wodą i gąbką zmieniają się w białą emulsje a nie pianę. Przyjemnie pielęgnują i odśnieżają skórę. Nie naruszają przy tym jej bariery hydro -lipidowej. Bardzo rzadko odpuszczam sobie wieczorne balsamowanie jednak gdy użyję tych kosmetyków mam mniejsze poczucie winy bo moja skóra nie jest ściągnięta ani przesuszona po kąpieli. Nie dają bardzo intensywnych zapachów podczas kąpieli a raczej, przygaszony i nieco specyficzny. Są średnio wydajne. Mniej od zwykłych żeli. Jestem z nich jednak zadowolona. 
Kosmetyki Evree są obecnie bardzo dobrze dostępne w drogeriach stacjonarnych oraz internetowych. Możecie je znaleźć m.in. naiperfumy w bardzo przystępnych cenach. Jestem z nich zadowolona. Bardzo dobrze wpływają na każdy typ skóry. Nie oblepiają jej jak parafina. Nie ma się czym martwić. Polecam szczególnie jeśli macie suchą lub wrażliwą skórę. Warto je spróbować. 

Nacomi, peeling kawowy o zapachu truskawek

$
0
0
Truskawkowy peeling kawowy to jeden z kosmetyków,  po które sięgnęłam prawie od razu po otrzymaniu paczki od Nacomi. Jeszcze tego samego dnia, zaraz po sesji zdjęciowej. Nie mogło być inaczej. Po otwarciu papierowego opakowania od razu uderzył mnie fantastyczny zapach słodkich owocnych cukierków, a dopiero później doskonałej jakości, aromatycznej kawy. Prawdziwa rozkosz dla zmysłów. Później było jeszcze lepiej…


Scrub mieści się w opakowaniuprzypominającym paczkę kawy. Z wierzchu jest papierowe a w środku szczelne i srebrne. Tak kosmetyk został zabezpieczony przed ewentualną wilgocią, która panuje w łazience. Nie trzeba go do niczego przesypywać. Strunowy woreczek zamyka się bez problemów i tak samo łatwo otwiera. Łyżeczka widoczna na zdjęciach to mój rekwizyt. Nie była dołączona do peelingu. Ja wyciągam go po prostu ręką. Zapach jak już wspomniałam jest bardzo ładny. Przede wszystkim słodko owocowy. Moja wyobraźnia podpowiada mi, że tak mogą pachnieć słodkie, suszone truskawki. Dalsze skrzypce gra tu kawa, która jest bardzo wyraźna jednak tworzy tło dla tej ujmującej słodyczy.  Scrub jest sypki. Nie przeszkadza to w niczym jednak podczas masowania skóry należy uważać aby nie spadł do wody. Tu najlepiej na pewno sprawdzają się prysznice. Ja mam wannę.
Peelingu używam raz, max dwa razy w tygodniu, głównie na dolne partie ciała. Jest to kosmetyk wydajny ale to kiedy się skończy zależy głownie od nas. Od tego ile Wam potrzeba na jednorazową aplikację. Mnie niewiele. Nie robię z niego maski i nie zostawiam na 5- 10 min jak radzi producent choć na pewno byłoby to korzystne. Masuję, masuję, masuję zaczynając od dołu po czym spłukuję i kończę kąpiel. Kawa robusta ma właściwości antycellulitowe i ujędrniające. Obecnie chodzę na zajęcia modelujące sylwetkę 3 razy w tygodniu po 1,5 godziny do Studia Uroda. Peeling mnie wspomaga. Po za kawą zawiera cukier trzcinowy, który idealnie złuszcza martwy naskórek. Jest dość ostrywięc to coś głownie dla fanek mocnego zdzierania. W kosmetyku występuje też sól z Morza Martwego odpowiedzialna za usuwanie toksyn . Pozostawia skórę gładką i pachnącą. Zaczerwienioną w moim przypadku tylko od gorącej wody a nie podrażnioną.
Peeling ma dwie wady. Pierwsza dla wszystkich wielbicielek kawowych fusów jest oczywista- zostawia nalot na wannie. Ciemny i nieestetycznie wyłaniający się po spuszczeniu wody . Jednak bardzo łatwy do usunięcia choćby gąbką. Ja po każdej kąpieli dokładnie myję mleczkiem wannę więc używanie kawowego peelingu nie jest mi straszne. Przeciwne, to bardzo przyjemny zabieg, który wykonuję przeważnie na samym końcu. Gdy już jestem zrelaksowana i pomarszczona. Podczas masażu zapach truskawek i kawy jest jeszcze intensywniejszy niż gdy wącham suchy kosmetyk w opakowaniu. Peeling zawiera olejeale nie widać ich w wodzie, nie pływają jak oczka w rosole. Wanna także nie jest specjalnie tłusta. Zawartość olejków sprawia, że skóra po kąpieli nie jest wysuszona i podrażniona a delikatna, gładka, bez żadnych napięć czy suchości. Ja zawsze i tak się balsamuję. Szczególnie teraz podczas sezonu grzewczego nie zamierzam zaniedbywać pielęgnacji ciała, tym bardziej, że sprawia mi to przyjemność. Drugą wadą jest dość wysoka cena peelingu. Kosztuje więcej niż kawa, którą piję. 46 zł. to całkiem sporo za 200 g. Kosmetyk niewątpliwie daje tak wiele przyjemności, że korzystając z niego zapominam o kosztach.
Suchy peeling Nacomi występuje w kilku wersjach. Po za truskawką jest jeszcze kokos oraz klasyczna, czarna kawa bez dodatkowych aromatów. Ten rodzaj kosmetyku jest nowością marki. Jestem pewna, że szybko zdobędzie popularność. Kiedyś sama eksperymentowałam z półproduktami. Teraz jednak wolę gotowe kosmetyki. Co o nim myślicie?

Nashi Argan, skuteczna pielęgnacja zniszczonych włosów

$
0
0
Bardzo rzadko kosmetyki do włosów sprawdzają się u mnie tak dobrze i dają spektakularne efekty , że mam ochotę krzyknąć WOW i pozwalać wszystkim je macać. Takie cudowne działanie mają na mnie produkty Nashi Argan, które częściowo już przedstawiłam Wam na blogu. Moje włosy są zniszczone, suche. Bardzo o nie dbam ale jednocześnie co miesiąc, max co dwa miesiące odwiedzam fryzjera i katuję je kolejnymi porcjami rozjaśniacza. Niestety najlepiej czuję się w zimnym, jasnym blondzie a to nie jest mój naturalny kolor. Seria Nashi Arganratuje moje włosy. Sprawia, że są miękkie a nie szorstkie, delikatne i w co raz lepszym stanie. Zapraszam do dalszego czytania.




Kosmetyki Nashi wyznaczają się wysoką zawartością olejku arganowego, który jest certyfikowany i posiada doskonałą jakość. Dzięki temu wspaniale wpływają na stan włosów. Opakowania kosmetyków produkowane są z materiałów nadających się w pełni do recyklingu, a przy procesach produkcyjnych korzysta się z odnawialnych źródeł energii. Kosmetyki do włosów Nashi nie zawierają parabenów czy pochodnych ropy.
Regenerująco-nawilżająca maseczka do włosów dostępna jest w dwóch pojemnościach. Ja mam mniejszą w zamkniętą w tubie 150 ml. 500 ml. mieści się w słoiczku. Bardzo przypomina odżywkę z tej linii. Oczywiście jest też kilka różnic, które dla mnie przemawiają na korzyść tej maski. Przede wszystkim jest bardziej bogata. Suche, wysokoporowate włosy nie wiedzą co to obciążenie. Maska nawilża je i dociąż. Sprawia, że spłukaniu są idealnie gładkie i miękkie, przyjemne w dotyku, łatwe do rozczesaniai układania. Zwarta, gęsta konsystencja oraz skoncentrowane działanie sprawia, ze wystarczy użyć jej mniej niż innych kosmetyków. Dzięki temu jest wydajna i nawet przy tak długich włosach jak moje- za łopatki, wystarczy na kilka miesięcy ( używana 1 raz w tygodniu). 
Natychmiastowa, nawilżająca maseczka stylizująca z olejkiem arganowym i lnianym jest kremowa, mieści się w opakowaniu z pompką. Nie jest lekkim, rzadkim płynem a raczej lotionem. Łatwo i bez problemu się ją aplikuje. Ja spiskuję nią bezpośrednio włosy. Doskonale pomaga przy rozczesywaniu. Usuwa wszelkie kołtuny bez trudu i bez szarpania. Wygładza włosy oraz nawilża. Zabezpiecza końcówki przed uszkodzeniami i działaniem niekorzystnych czynników zewnętrznych, jak olejek. To kosmetyk, którego się nie spłukuje. Nic nie obciążą moich włosów. Ta maseczka również ale nie nakładam jej na czubek głowy a jedynie na końce. Jestem z niej baardzo zadowolona.  Cała linia nie pachnie arganem. Mnie kojarzy się z naturą, nutami drzewnymi, trochę męskimi. Na moich włosach ten zapach nie utrzymuje się zbyt długo. Zazwyczaj przestaję go czuć gdy włosy są już suche- wysychają naturalnie bez pomocy suszarki.

Nashi to marka ekskluzywna ale za wysoką ceną idzie naprawdę dobra jakość. Produkty Nashi Argan  poprawiły stan moich włosów. Teraz są w o wiele lepszej kondycji. Nie działają doraźnie a trwale doskonalą ich wygląd. Sięgam po nie z przyjemnością raz w tygodniu od ok. 3 miesięcy. Nadal je mam co świadczy o dobrej wydajności. Marka dostępna jest w wybranych salonach fryzjerskich. Jestem nią zachwycona i ciężko jest mi powiedzieć, który kosmetyk z tego zestawu jest moim faworytem. Wszystkie są fenomenalne! Polecam. 

ShinyBox, PartyTime

$
0
0
Początek roku często sporo mówi o tym jak będzie wyglądała dalsza jego cześć. Zawsze staram się aby styczeń był dobrze rozpoczęty, a wszystko przebiegało po mojej myśli. Na razie udaje mi się dotrzymać postanowień Noworocznych. Nie chudnę w takim tempie jak założyłam ale i tak idę do przodu.  Dziś jak widzicie przychodzę  do Was z przeglądem najnowszego pudełkaShinyBoxParty Time. Zapraszamy do zapoznania się z zawartością. 
NEICHA LUKSUSOWE RZĘSY produkt pełnowymiarowy,   Średnia cena: 16,90 zł / komplet . Wysokiej klasy, ręcznie wykonane rzęsy wielokrotnego użytku, nadają każdemu makijażowi zalotny lecz naturalny wygląd. Bardzo proste w aplikacji, idealne na każdą okazję, gwarantują efekt zniewalającego spojrzenia. Nigdy nie doczepiałam sobie rzęs. Wiele razy o tym myślałam ale nigdy nie kpiłam. Teraz mam zrobione przez stylistkę metodą 3-4 d więc te będą musiały odczekać pewnie czas na swój moment. Cieszę się, że znalazły się w tym boxie, czegoś takiego właśnie oczekiwałam po karnawałowym zestawie. 
NEICHA NIEWIDOCZNY KLEJ DO RZĘS WHITE, produkt pełnowymiarowy,  Średnia cena: 14,90 zł / 5 g Jeden z najlepszych dostępnych na rynku klejów do rzęs o bardzo dużej elastyczności, wodoodporny, z wygodnym aplikatorem. Klej jest barwy białej przez co łatwiej nałożyć go na rzęsy. Po wyschnięciu staje się przeźroczysty i jest niewidoczny. Klej jest oczywistym produktem dopełniającym rzęsy lub kępki, bo występowały wymiennie. Nigdy wcześniej nie słyszałam o marce NEICHA więc chętnie zapoznam się z tymi produktami oraz z pozostałą ofertą. 
L’ORIENT KREM POD OCZY POWER OF MINERALS , produkt pełnowymiarowy,   Średnia cena: 64,00 zł / 15 ml  Zawiera unikalną kombinację minerałów z Morza Martwego, witamin, protein i naturalnych ekstraktów roślinnych. Stosowany regularnie spłyca zmarszczki, usuwa opuchliznę i cienie pod oczami. Pozostawia okolice oczu promienne, pełne naturalnego blasku. Idealny do codziennej pielęgnacji na noc i na dzień dla każdego rodzaju cery. SUPER! W swoich zapasach nie mam już ani jednego krem pod oczy więc z przyjemnością zabieram się za ten. Za miesiąc na pewno opowiem o nim więcej więc wyczekujcie :) 
JOKO MAKE UP EMULSJA ROZŚWIETLAJĄCA GLOW PRIMER produkt pełnowymiarowy,    Średnia cena: 9,90 zł / 25 ml Multifunkcyjny rozświetlacz do twarzy i ciała zawiera drobinki odbijające światło, które nadają skórze jedwabisty połysk i zachwycającą promienność. Możesz stosować go punktowo na kości policzkowe, dekolt, pod łuk brwiowy lub połączyć z podkładem. Na 100 % olśnisz wszystkich wyjątkowym blaskiem! Mnie trafiła się wersja różowa, nadłoni daje złotawy efekt. Jest bardzo ładna. Nigdy nie miałam rozświetlacza w takiej formie. Na pewno poeksperymentuję z nim. Wygląda pięknie i ma potencjał. Pojawi się w minirecenzjach. 
BLANX MED PASTA DO ZĘBÓW ANTY - OSAD, miniwersja, Średnia cena: 22,90 zł / 75 ml Nowatorska pasta wybielająca, usuwająca ze szkliwa szczególnie trudne do usunięcia osady spowodowane spożyciem kawy, tytoniu, czerwonego wina, coli oraz osadzaniem się płytki bakteryjnej. Zawiera naturalne wyciągi z porostu islandzkiego oraz mikroproszek z bambusa. Miniwersję zabiorę ze sobą do pracy aby odświeżyć ząbki między posiłkami. Chętnie testuję nowości a marka BLANX jest popularna. 
FABERLIC CIEŃ DO POWIEK W KREDCE, produkt pełnowymiarowy,  Średnia cena: 22,50 zł / szt.  Kosmetyk, który idealnie sprawdzi się w charakterze eyelinera lub cienia, rozcierając go na powiekach. Posiada jedwabistą konsystencję, bardzo łatwą w aplikacji. Kredka nie wymaga ostrzenia. Nie rozmazuje się oraz nie roluje na powiekach w ciągu dnia. Doskonały efekt na zabawę karnawałową, który utrzyma się przez całą imprezę. Po prostu piękne! Mnie trafiły się aż dwie kredki. Wiem, szczęściara ze mnie! Mimo , że rzadko maluję oczy dla tych kredek zrobię wyjątek. Jestem nimi oczarowana. Mają przyjemną konsystencję i są łatwe w aplikacji. To to lubię. O marce nigdy wcześniej nie słyszałam choć ma już 15 lat! 
SCHWARZKOPF PROFESSIONAL GLISS KUR FIBER THERAPY REGENERACJA W OLEJKU, produkt pełnowymiarowy,  Średnia cena: 18,99 zł / 100 ml  Eliksir w olejku, stworzony do włosów przeciążonych przez zabiegi koloryzacyjne i stylizacyjne. Zapewnia podwójny efekt dzięki dwufazowej formule: upiększający olejek dodaje blasku i miękkości, a regenerująca formuła ze spajającym włókna włosa OMEGAPLEX® odbudowuje włos od środka przez naprawę jego zniszczonych włókien. Nie wymaga spłukiwania.Uwielbiam wszystkie Gliss Kury, szczególnie te mgiełki. Cieszę się, że terapia pojawiła się w boxie. To jeden z kosmetyków, po które sięgnę w pierwszej kolejności i zostawię dla siebie. Moje włosy bardzo lubią i są przyzwyczajone do takich odżywek Gliss Kur. 
BELL MODELUJĄCY ŻEL DO BRWI, produkt pełnowymiarowy,  Średnia cena: 9,99 zł / 9 g Wypełniająca mascara do brwi w żelu optycznie wypełnia ubytki – dzięki niej brwi przez cały dzień są podkreślone, a przy tym wyglądają naturalnie i lekko. Wyprofilowana szczoteczka sprawia, że aplikacja jest łatwa i precyzyjna. Hmm , nie ucieszyła mnie obecność tego produktu w zestawie mimo, że lubię żel Bell i właśnie nim często "na szybko " podkreślam swoje brwi. Jest to kolejna ( trzecia ) sztuka w moich zbiorach więc na pewno powędruje do mojej siostry lub kuzynki.Żel do brwi Bell jest dobrym produktem, z którego jestem zadowolona. Ponad to jest wydajny więc nie widzę sensu chomikowania kolejnych dwóch egzemplarzy. Niech cieszą kogoś innego. 
Cuccio Naturaleto wyjątkowe kosmetyki do ciała, dłoni i paznokci, które zostały stworzone w Toskanii z najlepszych jakościowo aktywnych składników i dodatkowo wzbogacone w ekstrakty pochodzenia naturalnego. Kosmetyki marki skierowane są do najbardziej wymagających kobiet, idealnie nadają się do gabinetów SPA, jak również do domowego użytku. Balsam pachnie słodko, miodowo, bardzo ładnie. Jestem trochę chora, mam zatkany nos i ciężko jest mi powiedzieć czy dobrze opisuję ten kosmetyk. Moja wersja to mini produkt. Jeszcze nie wiem do jakiej części ciała go użyję. Skład ma bardzo obiecujący. 
FARMONA ZIMOWY KREM OCHRONNY DO TWARZY -20 PROTECTŚrednia cena: 11,50 zł / 75 ml  Odbudowuje ochronny płaszcz hydrolipidowy, zabezpiecza przed odmrożeniem oraz szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego. Odżywia, regeneruje i delikatnie natłuszcza. Likwiduje nieprzyjemne uczucie spierzchnięcia i suchości, pozostawia skórę miękką i gładką. Kosmetyk wymienny z produktem marki Farmona lub Bandi.  W poprzednim boxie trafił mi się krem czerwony Farmony z SPF 50 na mrozy dla sportowców. Jeszcze nie zdążyłam się z im dobrze zapoznać a mrozy już się skończyły. Ten chyba oddam mamie. 
Pudełko na początku nie zrobiło na mnie mega wrażenia. Gdy się z nim oswoiłam, przejrzałam dokładnie zawartość, zaczęłam robić zdjęcia i pierwsze testy muszę przyznać, że jestem zadowolona. Zawsze chciałam wypróbować sztuczne rzęsy i teraz będę miała ku temu okazję. Mój box okazał się szczęśliwy. Trafiły mi się aż dwa cienie w kredce o pięknych kolorach. Inne wariant zawierały maskę przed wielkim wyjściem BANDI PROFESSIONAL lub lakier Cuccio Naturale. Mocnym punktem zestawu jest też krem pod oczy i kuracja GlissKur- uwielbiam ich produkty do włosów . Jestem ciekawa co myślicie o karnawałowym ShinyBoxie? Zamówiłyście go? 

Algodine- pomoc przy redukcji wagi

$
0
0
Do wszystkich produktów, które mają pomóc w redukcji wagi podchodzę z zaciekawieniem ponieważ jak wiecie wiecznie chcę coś poprawić, zmienić w swoim ciele, schudnąć i ujędrnić je. Ciągle czuję niedosyt i chcę poprawić swój wygląd. Zamiłowanie do słodyczy nie ułatwia mi sprawy. Ponad to ruch nigdy nie był moją mocną stroną. Odkąd zaczęłam chodzić na zajęcia dla kobiet w Studio Figura trochę się to zmieniło. Teraz dodatkowo zapisałam się na siłownię, którą dopiero odkrywam i wdrażam się w ćwiczenia cardio. Suplementy diety, od mutliwitamin po te pomocne przy odchudzaniu chętnie stosuję. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nie sięgam jednocześnie po kilka preparatów. Gdy na początku grudnia otrzymałam propozycję przetestowania nowości na naszym rynku- produktu Algodine, z alg o właściwościach potwierdzonych badaniami klinicznymi, chętnie zgodziłam się zostać nie po raz pierwszy królikiem doświadczalnym. Co z tego wyszło przeczytacie w dalszej części.


Co mnie przekonało do Algodine? Przede wszystkim informacje na stronie. Algodine wspomaga regulację równowagi energetycznej. Składniki zawarte w tym suplemencie wpływają na obniżenie wchłaniania węglowodanów i tłuszczy. Badania kliniczne oraz schemat działania preparatu z alg oraz jego bezpieczny skład utwierdziły mnie w przekonaniu, że nic nie ryzykuję. Ponad to niewiele wiedziała o Algodine. To w końcu nowość. Wcześniej dostępna jedynie w Wielkiej Brytanii. 
Co obiecuje producent:
– Zmniejszenie obwodu ud aż do 4 cm i pośladków aż do 5,8 cm
– Poprawa sylwetki i redukcja tkanki tłuszczowej
– Inhibicja 2 enzymów trawiennych oraz aktywacja termogenezy
– 76% kobiet zadowolonych z efektu
Suplement stosuję kilka tygodni. Zaczęłam przyjmować go po świętach. Właśnie od gwiazdki moja dieta zaczęła kuleć. Nie mogę do tej pory w 100 % wdrożyć się w nią ponownie. Spotkania rodzinne, nowa praca i weekendowe wyjścia nie sprzyjają liczeniu kalorii. Jednak jak wiecie staram się być w formie. Zamierzam dotrzymać choć kilku swoich postanowień noworocznych a jednym z nich jest oczywiście schudnięcie i utrzymanie wagi poniżej 60 kg. Szczerze mówiąc  jestem już bardzo blisko celu. Najlepiej się u mnie sprawdza zasada małych kroczków rozłożonych w czasie. Wszystkie jesteśmy niecierpliwe. Marzymy o spadku 10 kg najlepiej w miesiąc. Mnie nigdy się to nie udało i nie miałam złudzeń, że kiedykolwiek się uda. Nawet do tego nie dążyłam. Na żadnej diecie nie chodziłam głodna. Algodine zaczęłam przyjmować ponieważ uważam, że warto wspomagać się suplementami. Wierzę w ich działanie. W tym przypadku potwierdzony jest badaniami klinicznymi.  Mnie tabletki przypominają sprasowany błonnik. Wyglądają naturalnie. Zawsze staram się popijać je co najmniej szklanką wody. Producent informuje tylko o tym aby przyjmować je dwa razy dziennie przed posiłkiem. Ja niestety rzadko o tym pamiętałam.  Zazwyczaj sięgałam po niego tylko przed obiadem.
Przez cały ten czas tzn. 3-4 tygodnie stosowania Algodine nie zauważyłam absolutnie żadnych efektów ubocznych. Producent informuje, że jedynym zastrzeżeniem jest alergia na jod. Tylko w tym przypadku oraz oczywiście w ciąży nie powinno się po niego sięgać. W opakowaniu mieści się 60 tabletek więc to miesięczna kuracja. Ja mam już drugie opakowanie tego produktu aby ją sobie przedłużyć. Teraz będę się bardziej starała przestrzegać zaleceń producenta i przyjmować je dwa razy dziennie.
Zawsze bardzo trudno jest przedstawić efekty przyjmowania suplementu. Nie wiem ile tego co osiągnęłam to zasługa Algodine. Mam wrażenie, że ten produkt jest mi pomocny. Chudnę i to jest fakt. Kilogramy i centymetry z każdym tygodniem lecą w dół. Ja czuję się lżejsza i szczęśliwsza. Ubrania, szczególnie spodnie robią się luźniejsze. Myślę, że warto sięgnąć po taki wspomagacz przy redukcji, tym bardziej, że jego działanie jest potwierdzone klinicznie, a skład prosty i bezpieczny. Mam dla Was kod rabatowy na hasło "Babski Kącik" . Jest już aktywny i obniża wartość zamówienie o 30 zł. Należy wpisać go w drugim kroku finalizacji zamówienia tak jak na obrazku powyżej. Warto robić zakupy taniej. Polecam. 

Mój salon- baza i wyszukiwarka gabinetów urodowych

$
0
0
Cześć Dziewczyny, dziś chcę powiedzieć Wam o portalu Mojsalon.eu. , na którym niedawno się zarejestrowałam, gdy szukałam informacji o kosmetyczkach w mojej okolicy. Szczerze mówiąc rzadko korzystam z ich usług. Wiele rzeczy sama potrafię zrobić, np. paznokcie lub zadbać o skórę. Ostatnio jednak zapragnęłam coś zmienić a tym czymś są brwi. Od kilkunastu lat wyglądają tak samo. Nie zmieniam ich kształtu. Nie mam na nie pomysłu więc postanowiłam oddać się z dobre ręce profesjonalistki, która bez uprzedzeń zrobi je po swojemu, na nowo. Niewielka zmiana, nada nowy wygląd mojej twarzy a co za tym idzie charakteru. Brwi są dla mnie ważne więc nie chciałam zapukać do pierwszego salonu z wolnym terminem a sprawdzić opinie i znaleźć zaufany. Pomógł mi w tym portal Mojsalon.eu. Strona zrzesza wszystkie gałęzie beauty. Od salonów fryzjerskich, po kosmetyczne, gabinety medycyny estetycznej, solaria i inne. To wyszukiwarka , która dostarcza rzetelnych danych o gabinetach urodowych, które mogą nas zainteresować w całej Polsce.


Salon fryzjerski odwiedzam regularnie, mam swój ulubiony, zaufany za to jak już wspomniałam rzadko korzystam z pomocy kosmetyczek i nie wiedziałam, którą warto odwiedzić w mojej okolicy, tym bardziej, że ciągle pojawiają się nowe a konkurencja w tej branży jest spora. Nie rzucałam monetą tylko skorzystałam z wyszukiwarki #Mojsalon.eu.  . Zaznaczyłam co konkretnie mnie interesuje, podałam lokalizację i otrzymałam pomoc. Po za adresami salonów w wyszukiwarce możemy znaleźć takie informacje jak używane w nim produkty, cennik, godziny otwarcia, aktualne promocje i rabaty. A także opinie innych klientów.
Te wszystkie dane są naprawdę ważne. Zawsze zależy mi na wysokiej jakości usług. Wolę zapłacić nieco więcej niż w innym tańszym salonie ale mieć pewność, że cały zabieg lub inna usługa przebiegnie w przyjemnej atmosferze oraz zostanie wykonany przez profesjonalistkę w swojej dziedzinie na renomowanym sprzęcie i przy użyciu górnopółkowych kosmetyków renomowanych marek. Opinie innych kobiet, które odwiedziły już dane miejsce zawsze są dla mnie decydujące. Warto dzielić się swoim odczuciami oceniając salon na stronie.
# Mojsalon.eu
Po z sporą bazą gabinetów kosmetycznych, fryzjerskich oraz medycyny estetycznej portal  Mojsalon.eu.   oferuje wiele interesujących artykułów oraz ciekawostek na tematy związane z urodą. Już naprawdę dawno nie spotkałam tylu atrakcyjnych wpisów w jednym miejscu. Dostępne są po rejestracji, która dla klientów jest oczywiście bezpłatna. Ja już mam tu swoje konto dzięki czemu będę mogła wypowiadać się na temat salonów, które odwiedziłam a także wziąć udział w konkursie, w którym można wygrać odżywkę do rzęs Bodetko Lash.

Mojsalon.eu.  to miejsce, które powinna znać każda kobieta, dbająca o swój wygląd  dlatego serdecznie zapraszam Was do odwiedzenia tego miejsca. Może znajdziecie tam nowe gabinety, które warto odwiedzić lub pomożecie innym kobietom dokonać wyboru zostawiając swoją opinię. Polecam rejestrację, która jest szybka oraz bezpłatna a także zachęcam do przeczytania z fachowych wpisów, które wcześniej spotykałam tylko w branżowych pismach u fryzjera. Miłej lektury. Czym kierujecie się odwiedzając nowy salon kosmetyczny lub fryzjerski? 

Walentynkowe inspiracje z iperfumy.pl

$
0
0
Nasze walentynki zaczęliśmy planować już w styczniu. Zbiegają się z 8 rocznicą naszego burzliwego związku. Dla nas data 14 lutego jest umowna. Przekładamy ją w zależności od tego kiedy mamy czas gdzieś razem wyjść. W środku tygodnia zazwyczaj zostajemy w domu bo pracujemy (Łukasz do późna). Wyjście na kolację i inne atrakcje nadrabiamy w weekend. Dziś chcę zainspirować Was do zrobienia małego prezentu bliskiej osobie. Walentynki nie są dla nas świętem gdy obdarowujemy się drogimi produktami, których zakup planujemy z wielkim wyprzedzeniem. Przeciwnie. Budżet wolimy przeznaczyć na coś co zrobimy wspólnie, a upominek jest zazwyczaj tylko symboliczny. Oto moje propozycje.
Sama nie miałam chyba jeszcze niczego zBohemia Gifts & Cosmetics. Zamawiałam za to zestaw, żeli dla Łukasza, w specyficznych opakowaniach przypominających oleje silnikowe. Ta czeska marka ma fantastyczne zestawy prezentowe zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Mnie wpadły w oko mydełka w kształcie serca oraz świeca zapachowa o sporej wadze bo przekraczającej pół kg. Do wyboru jest sporo wariantów zapachowych z przepięknymi etykietami.
Niedawno pojawił się nowy model kultowej szczotki Tangle Teezer Compact Styler przeznaczonej do czesania włosów i brody u mężczyzn. Mój chłopak nie ma  włosów więc nie zdecyduję się teraz na jej kupno. Może w przyszłości gdy coś wyhoduje ( ostatnio używa różne wcierki na porost). Zawsze super pomysłem jest zestaw do golenia szczególnie gdy nie jest to tylko zwykła maszynka a najnowsza zapakowana w ładne opakowanie z żelem. Nie jest to duży wydatek bo komplet GilletteMach 3 kosztuje ok. 50 zł. a robi wrażenie i jest praktyczny. Kosmetyki do kąpieli przydają się zawsze. Ja proponuję czarną serię Radox, która jest intrygująca i sama zamówię ją Łukaszowi. 
Mnie ucieszyłby zestaw kąpielowy, różowe serduszko Makeup Revolutionlub perfumy w mini wersji, takie do torebki, podręczne. Na pewno na fb pokażę Wam co mi się trafiło. Wydaje mi się, że nam kobietom dość łatwo jest zrobić prezent. Staż związku, gdy poznajemy lepiej drugą połówkę też robi swoje. Napiszcie czy Wy w jakiś specjalny sposób obchodzicie walentynki? Czy robicie sobie prezenty, a może po prostu staracie się spędzić ten dzień/ wieczór razem, zostawiając wszystkie troski i inne sprawy za sobą? 

Maseczka odmładzająca, Femi CITISIME

$
0
0
Każdy produkt Femi, a szczególnie nowości, które pojawiają się regularnie przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Kosmetyki tego laboratorium są w 100% naturalne.Wolne od sztucznych konserwantów i chemicznych składników. Powstają z ekologicznych receptur. Wiele z nich już dobrze poznałam. Dziś opowiem Wam o maseczce, która swoją nazwę zawdzięcza konsystencji. Można ją jednak z powodzeniem stosować jak niezwykły krem na noc.


CITISIMEto moja ulubiona, odmładzająca seria. Przeznaczona jest w szczególności do cery , która wymaga regeneracji i dotlenienia oraz ma skłonność do przebarwień. Polecam ją wszystkim osobom, które lubią o siebie dbać, mają wrażliwą skórę, skłonną do przesuszeń i podrażnień. W skład tej linii wchodzi krem pod oczy i do twarzy, które już opisałam w Babskim Kąciku oraz maseczka, którą dziś poznacie.  Femitworzy kosmetyki dla świadomych kobiet i mężczyzn, którzy szukają naturalnego, skutecznego luksusu w pielęgnacji. Nie są to raczej produkty dla nastolatek ze względu na działanie- bardzo konkretne, nawilżająco- odżywcze a także ceny.
Maseczka zawiera wiele składników, które przedłużają życie komórek a tym samym przywracają młodzieńczy wygląd cery. Są nimi m.in. czerwone algi, wyciąg ze śliwki kakadu oraz olej z nasion Sacha Inci. Bazą kosmetyku jest organiczna woda różana. Maseczki kojarzymy najczęściej z czymś ciężkim, działającym intensywnie i dającym szybkie, widoczne od razu efekty. Kosmetyk Femi spełnia te kryteria. Jest ciężka, ma zbitą, gęstą i masełkowatą konsystencję, która mnie- posiadaczkę suchej skóry bardzo ucieszyła. Ma delikatny zapach, który jest charakterystyczny dla tej marki. Jest naturalny, lekko ziołowy. Ja wyczuwam w nim także różane nuty. Aromat po aplikacji, na twarzy nie jest wyczuwalny. Mnie się podoba, nie ma w nim nic drażniącego czy chemicznego. Słoiczek wykonany jest z grubego szkła. Jego pojemność to standardowe 50 ml. Plastikowa nakrętka jest sygnowana kwiatowo- liściastym motywem. Na opakowaniu po za językiem polskim występuje też rosyjski.
Maseczka jest gęsta i bardzo bogata. Nakładam ją małymi porcjami na każdą partię twarzy głownie na noc lub w dni bez makijażu czyli weekendy. Ma cudowny, naturalny skład wiec szkoda by było ją zmywać po określonym czasie. Ponad to producent nawet nie wspomina takiej opcji.  Nazwa „maseczka”- odnosi się do tego bogactwa składników, zamkniętych w słoiczku. Ja zamiennie będę nazywała ją kremem. Nie warto nakładać jej wiele ponieważ byłoby to marnotrawstwem. Mała ilość daje wielkiego kopa, wystarczy skórze, która ma ograniczone możliwości wchłania. Ja używam jej średnio 3-4 razy w tygodniu. Wspaniale i długotrwale nawilża skórę. Sprawia, że wszelkie suchości, napięcia odchodzą w niepamięć. Twarz staje się mięsista, zrelaksowana i jędrna. Maseczka ma właściwości odmładzające i rozjaśniające. Moja skóra ma się dość dobrze. cały czas staram się o nią dbać najlepiej jak umiem więc nie zauważyłam aby wizualnie ubyło mi lat. I tak często słyszę , że wyglądam na 25- 26 a nigdy na tyle ile w rzeczywistości mam, czyli 30 :). 
Maseczka jest bardzo wydajna. Używam jej dość często, kilka razy w tygodniu a zużycie i tak po dwóch miesiącach stosowania jest bardzo niewielkie, ledwo widoczne. Cała linia odmładzająca CITISIME bogata m. in. w algi Halymenia durvillei, czarne jagody z Laponi, olejek z kadzidłowca czy róży damasceńskiej jest fantastyczna. Pozwala zachować młody wygląd i doskonałą kondycję skóry. Polecam Wam bardzo kosmetyki Femi, bo to najwyższa jakość naturalnych produktów. 

Yope, balsam do rąk miód i bargamotka

$
0
0
Yopeto marka, która od niedawna jest na naszym rynku zdobyła już masę fanek i wiernych klientek. To co ją charakteryzuje to przede wszystkim rezygnacja ze wszystkich ulepszaczy, które poprawiają zapach, dają ładny kolor oraz wzmagają pienieniem się, a tak naprawdę są zupełnie zbędne. Powodują za to przesuszenie skóry i alergię. Dla mnie podstawową zaletą po za dobrymi składami są ceny kosmetyków Yope. Produkty tej marki są bardzo na topie ale ich ceny nie przerażają, są dostępne dla każdego śmiertelnika. Dziś opowiem Wam o pierwszym kosmetyki, który kupiłam „na próbę” teraz wiem, że moja szafka w łazience szybko powiększy się o nowe, kolejne produkty Yope, nie tylko pielęgnacyjne ale przede wszystkim myjące. Zapraszam do czytania.


Balsam do rąk mieści się w standardowym opakowaniu dla kosmetyków tej marki a jest nim butelka o pojemności 500 ml z wygodną pompką. Opakowanie nie jest przezroczyste to jednak w niczym nie przeszkadza. Szata graficzna/ etykieta jest specyficzna ale trafia w moją estetykę. Podoba mi się. Myślę, że różnorodne zwierzaki nawiązują do bliskości z naturą i ekologicznego, pochodzenia składników zawartych w kosmetyku.
O zapachach produktów Yope krążyły różne opinie. Nie nastawiałam się szczególnie pozytywnie ani negatywnie. Myślałam, że w balsamie będą przeważały ziołowe nuty, które dla mnie właściwie są przyjemne. Miód i bargamotka pachną bardzo delikatnie, kremowo i słodko z odrobiną świeżości. Na dłoniach, po aplikacji zapach przestaje być wyczuwalny. Ja w ogóle nie zwracam na niego uwagi. Nie będzie „gryzł się” z perfumami czy aromatycznym balsamem. Zapachokreślony jest przez producenta jako śródziemnomorski.
Balsam ma bogatą, zwartą konsystencję. Początkowo określiłabym go jako ciężki jednak dobrze się rozprowadza i wchłania. Skład balsamu jest bardzo dobry, treściwy. Już na początku znalazło się w nim masło shea, olej arganowy, kokosowy i tsabuki, oraz oliwa z oliwek i witaminy . Balsam do dłoni Yope miód i bergamotka ma aż 97% składników pochodzenia naturalnego. Nie ma w nim nielubionych przez nas silikonów, syntetycznych barwników, parabenów i olei mineralnych.
Jak już wspomniałam krem ma bogatą konsystencję. Nie jest lekki i wodnisty. Nie daje chwilowej ulgi a przynosi korzyść dłoni ona na dłuższy czas. Oczywiście nie noszę go ze sobą w torebce ze względu na gabaryty. Zajął miejsce na mojej toaletce, czasami wędruje też na szafkę nocną, abym miała go blisko pod ręką przez cały czas, również wieczorem. Fajnie by było gdyby pojawiły się mniejsze pojemności w tubce po 50- 75 ml. idealne do zabrania ze sobą. Krem regeneruje dłonie, odżywia je i wygładza. Poprawia ich kondycję. Tworzy barierę, które zabezpiecza skórę przez czynnikami zewnętrznymi więc jest świetny do stosowania przed wyjściem na zewnątrz. Szczególnie w mróz, na lato może być aż zbyt bogaty.  Najbardziej lubię kremy na bazie mocznika ten balsam go nie ma. Zawiera tylko naturalne składniki ale i tak ma podobne, bardzo dobre działanie. Jestem z niego w pełni zadowolona. 
Mydła Yope są bardzo popularne i chwalone. Bardzo często można spotkać je na fb oraz na blogach. Balsamy do rąk nie cieszą się aż tak wielką popularnością co naprawdę mnie dziwi. Ja ze swojego jestem bardzo zadowolona. 500 ml kosmetyku o doskonałym składzie i tak samo dobrym działaniu za ok. 30 zł. to niewiele. Krem po za podstawowym przeznaczeniem spokojniemoże być stosowany jako balsam do skóry suchej, wrażliwej. Dobrze nawilża, szybko się wchłania i nie pozostawia śladu filmu. Jestem z niego bardzo zadowolona i z pewnością sięgnę po kolejne produkty Yope. Tym razem już nie tylko po balsam ale i mydła oraz środki czystości. Jestem ciekawa, która wersja zapachowa jest Waszą ulubioną i co mi polecacie z asortymentu Yope? 

Wzmacnianie odporności, tran i kwasy Omega 3

$
0
0
W dzieciństwie nigdy nie piłam tranu. Moja mama podawała nam- mnie i siostrze różne mikstury podnoszące odporność ale przyrządzane samodzielnie. Latem zbierała czarny bez i robiła soki z jego owoców, jesienią po pierwszych przymrozkach tak samo postępowała z aronią. Bardzo dobrze wspominam te naturalne antybiotyki. Były nie tylko zdrowe ale i smaczne. Teraz już trochę ten zwyczaj się u nas zatracił a szkoda. Może jak pojawią się wnuki, mama znów  zacznie produkcję. Ja siebie przy wekach nie widzę. Tymczasem aby ustrzec się przed przeziębieniem, podnieść swoją odporność a także pozytywnie wpłynąć na cały organizm przyjmuję suplementy.
Tran w tabletkach przyjmuję od kilku lat. Głównie w okresie od jesieni do wczesnej wiosny. Mimo, że jem więcej ryb niż statystyczny Polak (porcja co najmniej 2-3 razy w tygodniu) wątpię aby zaspakajały one moje potrzeby i zalecane normy kwasów tłuszczowych. Mam też wątpliwości czy w tych hodowlanych, dostępnych w marketach rybach w ogóle są jakieś wartościowe minerały i witaminy. A jeśli są to ile z nich wchłonie się do mojego organizmu? Na pewno znikoma ilość. Dlatego właśnie przyjmuję tran. Na szczęście teraz dostępny jest w różnych formach. Nie tylko w formie niesmacznego, śmierdzącego syropu. Ja najbardziej lubię stosować kapsułki dlatego właśnie w nie znów się zaopatrzyłam.
Tran w kapsułkach marki Biotter pozyskiwany jest ze świeżej wątroby dorsza atlantyckiego. Dopiero w latach 60. ubiegłego wieku odkryto jego właściwości. Po za podnoszeniem odporności, pozytywnie wpływa na pracę mózgu zawiera bowiem witaminy z grupy A i D oraz kwasy Omega-3. Za co odpowiadają?Witamina A– retinol. Jej niedobór może doprowadzić do kurzej ślepoty, wszystkich zaburzeń związanych ze wzrokiem oraz problemami skórnymi (łuszczyca, trądzik, rogowiec dłoni i stóp, łysienie plackowate). Ten suplement zawiera jej aż 800 jednostek czyli 100 % dziennego zapotrzebowania.
Witamina D- kojarzy nam się ze słońcem. Prawidłowo. Jest naturalnym jej źródłem. Efektywność skórnej syntezy witaminy D jest zależna od wielu czynników. Niestety w naszej szerokości geograficznej, od września do kwietnia praktycznie nie zachodzi. Pisząc ten post przeczytałam wiele artykułów i niemal w każdym znalazłam informację, że najlepszym, źródłem witaminy D jest właśnie tran. Niedobór witaminy D przyczynia się do rozwoju krzywicy u dzieci, zwiększa ryzyko rozwoju otyłości, chorób układu krążenia oraz nowotworów.
Zazwyczaj zaleca się stosowanie dwóch kapsułek dziennie. W przypadku tranu Biottersprawa wygląda prościej. Już jedna porcja zawiera 100% zaleconej, dziennej wartości do spożycia. Tran zawiera także nienasycone kwasy tłuszczowe Omega-3. Mam je także w oddzielnych suplementach w połączeniu z witaminą E. O co tyle szumu? Kwasy Omega są teraz bardzo popularne i często o nich słyszymy od aptek po zwykłe spożywcze markety. Ja pierwszy raz zaczęłam je stosować ok. 4-5 lat temu z polecenia … dermatolog. Tak, moja pani doktor zaleciła mi przyjmowanie ich ze względu na wysoki poziom złego cholesterolu. Kwasy Omega nie są syntezowane w organizmie człowieka i muszą być dostarczane wraz z pożywieniem. W Wikiperdii znalazłam informację o tym, że „w kilku badaniach stwierdzono możliwe działanie przeciwnowotworowe kwasów tłuszczowych omega-3 (zwłaszcza w przypadku raka piersi, okrężnicy i prostaty)” . Przyjmowanie kwasów wiąże się z obniżeniem poziomu trójglicerydów we krwi. Tym samym zmniejsza się ryzyko zawałów, chorób krążenia i cukrzycy.
Witamina E jest silnym przeciwutleniaczem, który chroni organizm przed stresem oksydacyjnym. Działa przeciwdziała zakrzepom-. Jej niedobór u mężczyzn wiąże się z zaburzeniami płodności. Po za tym mogą wystąpić problemy z zębami i kośćmi, anemia, wypadanie włosów i podatność na infekcje. 
Na pewno znacie już markę Biotter  jej producentem jestDiagnosis, który już wiele razy pojawiał się na tym blogu. Oferuje kosmetyki, sprzęt medyczny a także wszelkiego rodzaju testy od narkotycznych, przez ciążowe aż po  owulacyjne i wykrywające różne chorobowe markery. 

Avon, Far Away, perfumy

$
0
0
Avon to marka, którą lubię za perfumy. Właściwie każdy zapach z katalogu mogłabym mieć i używać. Większość z nich doskonale znam bo kiedyś byłam konsultantką. Nie jestem na bieżąco tylko z nowościami. Perfumy z Avonu są doskonale skomponowane. Każdy z nich mieści się w fikuśnym flakoniku oddającym charakter zapachu. W moim odczucie pięknie pachną. Z trwałością jest różnie ale przeważnie jest zadowalająca. Dziś opowiem Wam o zapachu, którego początkowo nie zamierzałam recenzować ale pomyślałam, że warto bo przecież jest piękny i dobrze już przeze mnie przetestowany co widać po zużyciu na zdjęciach. W tej chwili już od dłuższego czasu perfumy są zdenkowane. Nie zostawiłam sobie nawet flakonu aby przywołać zapach więc będę musiała zamówić kolejną buteleczkę.


Far Away to zapach, który odkąd sięgam pamięcią regularnie pojawiał się w katalogach. Został wydany w 1994 roku. Co oznacza, że nie długo kończy swoje 22 urodziny. Podobno co godzinę sprzedaje się na świecie ponad 1500 flakonów tego zapachu, co świadczy o jego niesamowitej popularności. Dwa lata temu  Calice Becker stworzyła wersję limitowaną, w zamyśle bardziej luksusową od pierwowzoru - Far Away Gold. Całkiem niedawno pojawiła się kolejna wariacja na temat Far Away- Bella, która według mnie jest propozycją dla młodszych odbiorców. To perfumy kwiatowo – owocowe. Nowością jest też flakon, miejsce sznureczka zajęła kokardka. Rok temu Avon wprowadził kolejną wersję swojej flagowej wody - Far Away Bella Sunset. Tym razem to kwiatowo - drzewno - piżmowe perfumy dla kobiet.
Perfumy pierwotnie były zapakowane w kartonik ale ja już dawno go nie mam. Swoich zapachów nie trzymam na wierzchu a w szafce więc nie są narażone bezpośrednio na światło słoneczne. Dla oszczędności miejsca szybko pozbywam się opakowań. Flakonik ma 50 ml. Jest prosty ale efektowny, wykonany ze szkła.
Jaki jest Far Away? Ponadczasowy i klasyczny ale nie dla każdego.  To zapach z kategorii kwiatowo- orientalnej. Więc jest dość ciężki, wyraźny, specyficzny. Ciepły, otulający. Odrobinę słodki i kadzidłowy. Idealny dla romantyczek.
Nuty głowy: brzoskwinia, frezja  •  Nuta serca:  jaśmin, osmantus, kwiat pomarańczy  • Nuty bazy: wanilia piżmo, drzewo sandałowe, bursztyn.
Far Away są to bogate, orientalne perfumy. Wyraźnie kwiatowe. Zawierają moje ukochane nuty takie jak jaśmin, kwiat pomarańczy, piżmo i wanilię. Te wszystkie składniki oddzielnie są dość ciężkie i mają swój charakter. Połączone ze sobą tworzą bardzo trwały zapach. Są to ciepłe, zmysłowe perfumy więc raczej na  jesień i zimę. Ja osobiście nie wyobrażam sobie używać ich podczas lata w środku dnia. Mogłyby wręcz odpychać bo są za mocne. Idealne na obecne mrozy. Otulający jak kaszmirowy szal. Brzoskwinia to jedyny owoc w akordach, nadaje kompozycji odrobinę słodyczy, którą potęguje wanilia. Dla mnie ten zapach jest magiczny. W skład linii zapachowej wchodzi jeszcze kulka- antyperspirant oraz dezodorant w sprayu, ja jednak nigdy ich nie miałam. 
Jak wiecie lubię perfumy z Avonu. Wyróżniają się pięknymi zapachami i niską ceną. Na szczęście są dostępne nie tylko u konsultantek. Można je zamówić na iperfumyw cenie niższej niż katalogowa dlatego polecam.  Na pewno znacie zapachy z Avonu. Które najbardziej lubicie? Mnie właśnie kończy się Passion Dance, więc będę musiała zamówić. 

Domowe SPA ze świecami do masażu.

$
0
0
Pewnie nie wiecie bo niby skąd, ale zawsze moim marzeniem było zostanie dziennikarką. Skończyłam liceum o tym profilu (to samo do, którego chodził Leszek Balcerowicz). Byłam aktywna współtworząc gazetkę szkolną. Później w pracy miałam wielokrotnie okazję udzielać wywiadów na temat ochrony przeciwpożarowej lasu oraz braćudział w filmach dokumentalno- szkoleniowych na ten sam temat. Jednym z powodów, dla którego założyłam bloga jest po prostu to, że lubię pisać. Więc połączyłam to z drugą pasją, którą jest dbanie o urodę i tak powstał Babski Kącik. Teraz odnalazłam swoje kolejne hobby- modelowanie ciała.


Zapisując się do Studia Figura nie miałam pojęcia w jakim kierunku dalej, rozwiną się moje zainteresowania. Teraz wiem, że skupianie się na sobie nie jest złe. Każda z nas zasługuje na czas dla siebie, na własne zainteresowania, aktywność i relaks. Żyjemy w zabieganym świecie, wiele godzin spędzamy w pracy, a  później gdy już znajdziemy się w domu marzymy tylko o pójściu do łóżka. Muszę przyznać, że im więcej obowiązków mam tym lepiej organizuję swój czas i chętnie wpisuję w swój grafik wizyty w Studio. A w dni gdy zostaję w domu robię sobie przyjemne Spa.
Świece natural candle z serii aromatherapy& wellness są od niedawna dostępne w Studio Figura. Zainteresowałam się nimi od razu gdy się pojawiły. Myślałam, ze będą tylko tworzyć nastrój. Dawać ładny efekt wizualny i zapachowy. W Studiach zawsze pali się wiele świec, które obłędnie pachną i robią nieprawdopodobnie miły, elegancki i intymny klimat. Te okazały się inne. Po za zaletami, o których już wspomniałam mają atesty dopuszczające je do stosowania w kosmetyce  Składają się w 100% naturalnego wosku sojowego, zawierają olejki eteryczne: liczi i mięta oraz bawełna i pomarańcza. Idealne do masażu,  aromaterapii. Ich zapach  orzeźwia i poprawia nastrój. Przynosi spokojny sen.
Zazwyczaj seanse ze świecami trwają u mnie dość długo. Ale wszystko robi się samo. Rozpalam je jeszcze przed kąpielą aby w jej trakcie wosk zdążył się stopić a sypialnia wypełniła przyjemnym, relaksującym zapachem. Rozgrzana skóra doskonale absorbuje olejki zawarte w wosku. Bardzo łatwo się go rozprowadza. Ja nauczyłam się „balsamować „ od dołu, zgodnie z kierunkiem przepływu limfy. Usprawnia to krążenie, pobudza je, niweluje zastój wody i opuchliznę a także ciężkość nóg po całym dniu, często spędzonym na szpilkach. Nawilżanie świecą całego ciała może nie być ani wygodne, ani szybkie a już na pewno nie będzie wydajne. Świeca ma 100 ml. z czego część się ulatnia podczas palenia. Dlatego polecam tak jak radzi producent używać je na wybrane partie. Wmasować w suche dłonie po peelingu a przed pójściem spać, łokcie lub kolana. Wosk nałożony i wmasowany w ciało dobrze je nawilży, rozgrzeje skórę, otworzy pory przez co lepiej się wchłonie. Włościanie nie zostawia tłustego filmu. Nic się nie świeci. Delikatny zapach zostaje na skórze na długo.
Świeca sojowa mięta i liczi to mój ulubiony wariant. Wyraźnie pachnie ziołami. Uspokaja mnie, relaksuje, Jest idealnym ukojeniem nerwów po ciężkim dniu. Mięta jest charakterystyczna ale nie szorstka i zimna. Przeciwnie, miękka i łagodna, osłodzona egzotycznymi owocami liczi. Zapach jest subtelny, nie przypomina chemii. Dobrze czuć go w pomieszczeniu w którym znajduje się świeca ale nie przechodzi na inne. Czuć w nim naturalne olejki eteryczne. Zapach nie jest słaby a raczej niedrażniący. Nie miałabym jednak nic przeciwko gdyby był mocniejszy. Po zapaleniu zachowuje się jak normalna, zwykła świeca.
Świeca sojowa pomarańcza i bawełna. Pomarańcza w tej świecy jest wyjątkowo słodka i soczysta. Na łagodność,  estetykę i elegancję tego zapachu wpływa na pewno bawełna. W finale jest to zapach czystości, przełamanej cytrusową nutą. To świeca, która znajdzie bardzo wielu zwolenników. Właściwie nie wiem czy da się jej nie polubić. Jest uniwersalna. Ma takie samo działanie pielęgnacyjne jak poprzedniczka. Roztopiony wosk, nawilża pielęgnuje skórę, pozostawiając na niej bardzo delikatny zapach.
Za każdym razem sama nanosiłam stopiony wosk małymi partiami na ciało,jeszcze podczas palenia świecy. Nie potrzebujemy do tego drugiej osoby więc przy tym domowym Spa jesteśmy samowystarczalne. Jednak na pewno pomoc partnera podczas masażu okazałaby się przyjemna. Ostrożnie maczam palce w świecy aby nie poparzyć sobie dłoni. Ani razu mnie to nie spotkało. Wosk sojowy nie ma bardzo wysokiej temperatury. Jest ciepły a nie gorący nawet w momencie palenia się świecy. Jednak nie zdecydowałabym się wlać go sobie na ciało. Wolę nabierać palcami małe porcje. Knot czasami, szczególnie w pierwszej fazie zaraz po zapaleniu wydaje charakterystyczny trzask palonego drewna w kominku. Na pewno wiecie o co mi chodzi. Jest to dość dziwne bo nie jest wykonany z drewna, a przypomina zwykły bawełniany sznurekPierwszą świecę kilka razy zapaliłam i nie poczekałam aż wosk stopi się aż do ścianek pojemniczka. Przez to wytworzył się tunel. Oczywiście nie jest to problemem i szybko sobie z tym poradziłam wyrównując go . Z drugą postępuje prawidłowo i nie mam problemów. Zostałam hojnie obdarowana aż czterema takimi świecami więc część powędrowała do mojej siostry w ramach wdzięczności za pomoc przy zdjęciach. Justyna już drugi albo trzeci miesiąc korzysta z zajęć w Studio Figuraw naszej miejscowości. Szybko ją nimi zaraziłam. :)
Każda z nas zasługuje na relaks i potrzebuje go. Ja żyję z ciągłym biegu, który sama sobie zawdzięczam. Lubię mieć zaplanowany i wypełniony po brzegi cały dzień. Jednak zawsze przynajmniej raz w tygodniu, wieczorem chcę się odciąć . Zrobić relaksującą, dłuższą niż zazwyczaj kąpiel, poczytać książkę lub choćby obejrzeć odcinek ulubionego serialu. Domowe Spa, potrzebne jest każdej kobiecie. Chcemy mieć poczucie dbania o siebie dla zdrowia psychicznego. Ja tak mam. Jestem ciekawa jak często robicie sobie zabiegi pielęgnacyjne i czy znacie już świece do masażu? 
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live