Quantcast
Channel: Babski kącik
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live

Oleokrem Biovax Caviar

$
0
0
Mimo, że nie widać tego za bardzo na blogu, w moje aktywności to muszę przyznać, że cierpię na brak czasu. Na szczęście nie jest to kryzys blogowy a permanentny nadmiar zajęć. Ale zawsze jestem sama sobie winna. W zbyt wiele się teraz zaangażowałam i nie ma to nic wspólnego z Babskim Kącikiem. Praca + nowe zainteresowania= dzień w 100% wypełniony. W weekend nadrabiam wszelkie zaległości dlatego udało mi się w końcu napisać recenzję Oleokremu z Biovax, który mam od grudnia a może od listopada … ?


Opakowanie to plastikowa tuba. Bardzo smukła, cienka i wysoka. Pojemność to 125 ml. więc niezbyt dużo jak na odżywkę maseczkę. Nie jest to jednak kosmetyk, który nakładamy na włosy po myciu i spłukujemy. Oleokremu się nie zmywa dlatego używam go w mniejszej ilości, właściwie na same końce włosów poniżej ucha. Można go stosować także na włosy suche ale ja tej metody nie próbowałam. Konsystencja nie jest bardzo gęsta przypomina odżywki lub lekki krem do rąk. Nie jest wodnista. Idealnie kremowa, gładka. Oleokrem pachnie bardzo przyjemnie i tak jak to opisuje producent- luksusowo. Na włosach dość szybko wietrzeje.
Oleokrem Biovax Caviar przeznaczony jest do pielęgnacji każdego rodzaju włosów. Zawiera ekstrakt z kawioru, olej moringa oraz tamanu. Wiele razy czytałam na Waszych blogach o tym kosmetyku. Nie podejrzewałam , że u mnie tak dobrze się sprawdzi. Fantastycznie wygładza włosy, rozplątuje je, ułatwia czesanie. Sprawia, że są miękkie i delikatne. Moje rozjaśniane mają skłonność do bycia sztywnymi, szorstkimi, ale krem skutecznie je nawilża. Działa tak jak olejki na końcówki, one jednak mogą obciążać włosy gdy użyjemy zbyt dużej porcji, dawać efekt tłustych, nieświeżych pasm. Ten Oleokrem tego nie robi. Jestem z niego naprawdę zadowolona. Mam wrażenie, że niweluje także puszenie. Działa doraźnie ale bardzo dobrze. 
Oleokrem kosztuje ok 15 zł. u mnie sprawdził się lepiej niż podejrzewałam. Nazwę ma dość dziwną jednak jest to tradycyjna odżywka bez spłukiwania. Dostałam ją w ramach przedświątecznego upominku od portaluo-you.pl . Możecie się tam zgłaszać i brać udział w testach. Jestem ciekawa czy też chętnie sięgacie po odżywki bez spłukiwania czy jednak wolicie olejki na końcówki? 

Sessio Men, szampony dla mężczyzn

$
0
0
Witajcie, dziś dla odmiany przychodzę do Was z męską linią Sessio marki Chantal. Jak wiecie mam długie włosy, za łopatki. Myję je rzadziej niż Łukasz bo mam z nimi więcej zachodu przez co znacznie wolniej zużywam szampony. Mam ciągle spore zapasy. Właśnie z tego powodu do testów wybrałam kosmetyki dla mojego chłopaka a nie znów dla siebie. 


Szampony mieszczą się w takich samych, plastikowych, nieprzezroczystych butelkach. Stylistyka opakowań jest bardzo prosta, taka jaką lubią mężczyźni. Mają po 500g. Duże opakowania wystarczą na długo. Konsystencjajest typowa, gęsta ale nie ma problemu z wydostaniem kosmetyków z opakowania. Otwór wylotowy jest odpowiedniej wielkości. Wariant do włosów przetłuszczających się jest przezroczysty i pachnie bardzo świeżo, intensywnie i trochę ziołowo. Jest orzeźwiający i pobudzający. Łagodny szampon do codziennego stosowaniapachnie jeszcze przyjemniej. Według mnie to połączenie aloesu ze słodyczą miodu. Bardzo ładny zapach. Nie ma w nim nut kwiatowych. Jest uniwersalny a nie typowo męski.
 Łukasz dwa razy dziennie stosuje wcierki na porost włosów, które oparte są na alkoholu. Jego skóra głowy delikatnie się złuszcza. Jest to wyraźnie widoczne bo nie ma na niej włosów. Ciężko stwierdzić czy krótki kontakt z szamponami podczas mycia, dodatkowo wysusza skalp. Myślę, że nie mają one w tym przypadku znaczącego wpływu, mimo, że zawierają SLS zaraz po wodzie. Działanie szamponów jest do siebie zbliżone, a właściwie identyczne. Łukasz stosuje je jak produkty do codziennego mycia, na zmianę. Dobrze oczyszczają głowę
Łukasz nie jest wybredny i nie ma dużych oczekiwań jeśli chodzi o szampony. Te spełniają swoje zadanie czyli oczyszczają i przynoszę uczucie odświeżenia skalpu. Mają duże pojemności i są tanie. Wystarczą na długo. Produkty Chantal, dostępne są wsklepie internetowym. Po za tym nie mam pojęcia gdzie można je znaleźć stacjonarnie. Może Wy mi pomożecie? Chantal wprowadziła ostatnio sporo nowości i z wielką ciekawością przyglądam się zestawowi do trwałego, keratynowego wygładzenia włosów. Jak wiecie już 3 razy poddałam się temu zabiegowi ale preparatami innej marki i byłam zadowolona z efektów. Może w przyszłości skuszę się na KERATIN STYLE

Sportowe nowości

$
0
0
Gdy pokazywałam Wam swoje pierwsze zamówienie z BonPrixwzbudziło ono spore zainteresowanie dlatego teraz, przy okazji kolejnych zakupów postanowiłam ponownie pokazać Wam na co i tym razem się zdecydowałam. Mam nadzieję, że coś wpadnie Wam w oko i może też skorzystacie i zainspirujecie się.


Ostatnio zdecydowałam się na dwa szare ręczniki, które świetnie spełniają swoje zadanie. Są ładne, grube, mięsiste a przez to super chłoną wodę i osuszają ciało po kąpieli. Postanowiłam wymienić resztę ręczników. Większość była różnokolorowa a ja a właściwie to oboje z Łukaszem zapragnęliśmy bardziej spokojnych barw w łazience i większej harmonii. Z tych dwóch z Bonpirx jesteśmy bardzo zadowoleni. Dlatego zamówiliśmy kolejne i tym razem zdecydowaliśmy się na komplet aż 10 sztuk oróżnychwielkościach. Od myjek do twarzy przez większe, uniwersalne ręczniki do dłoni i ciała, aż po  kąpielowe.
Choć dostępnych jest aż 19 kolorówwe wszystkich najpopularniejszych odcieniach my znów wybraliśmy szarość, a właściwie antracyt bo tak został nazwany ten kolor przez producenta. Cieszę się, że mamy teraz większy zapas ręczników bo chodząc na siłownie nie nadążyłam już z praniem. Te również są dobrej jakości. Do wyboru jest wiele modeli, wielkości i fasonów ale my zdecydowaliśmy się na prosty, który najbardziej nam odpowiadał  New Uni(10 części). Zamawiając ten komplet kierowałam się również opiniami zamieszczonymi na stronie przez kupujących. Jest to bardzo pomocne.
W ostatnim zamówieniu pokazałam Wam dwie pary wsuwanych sportowych butów. Jestem z nich niesamowicie zadowolona i szczerze polecam. Jedne zabieram na siłownie ( w kolorze ciemnej lili-widoczne na zdjęciach). Idealnie kolorystycznie pasują do moich fit strojów. Właściwie każdy zawiera elementy różu :) A w drugiej parze chodzę w szkole, w której chwilowo pracuję. Ciężkie i zbyt ciepłe kozaki przebieram, i wskakuję w te mięciutkie i wygodne tenisówki sportowe marki Kappa. Zamawiając obuwie na Bonprix trzeba zwrócić uwagę nie na rozmiar a przede szybkim na długość wkładki. Ma ona największe znaczenie. Normalnie noszę 36 ale w BonPrix jest to 37. Tym razem nie mogłam oprzeć się pięknym, znów sportowym i ale tym razem wiązanym szaraczkom. To ostatnio zdecydowanie mój ulubiony kolor. Pomyślałam, że będą super na wiosnę, do spacerów po lesie :) Nie miałam okazji ponosić ich dłużej ale sprawiają wrażenie wygodnych i pasują. Ich cena waha się w zależności od koloru od 75 zł. do 90 zł. Występują w aż 5 odcieniach. Buty sportowe w BonPrix są super. Wiele modeli bardzo wpadło mi w oko i mam ochotę już na kolejne tylko brak miejsca w sporej szafie na buty mnie powstrzymuje. 
Najważniejszym elementem mojego zamówienia jest zestaw leginsy + top.To właśnie na niego najbardziej się napaliłam gdy tylko znalazłam na stronie. Gdybym miałą ponownie decydować się na zakup to bez zastanawiania znów bym to zrobiła. Jestem z niego naprawdę zadowolona.Miałam już kilkukrotnie okazję w nim ćwiczyć zarówno na siłowni jak i na fitnessie- super się sprawdza. Jest jak druga skóra. Nie krępuje ruchów. Jest elastyczny i miękki. Nie czuję szwów i co ważnie nie prześwituje. Wykonany jest ze świetnej jakości materiału, który ukrywa także pot. Nie widać na nim żadnych mokrych plam. Nie jestem ani modelką ani nie mam wysportowanej sylwetki więc bądźcie dla mnie łaskawe. Mój brzuch, był jest i pewnie jeszcze długo będzie powodem do największych kompleksów ale nie o niego tu chodzi.
Chciałam go Wam właściwie zaprezentować na zdjęciach dlatego zrobiłam to na sobie. Rozmiar, który wybrałam to 36/38. Stanik całkiem dobrze trzyma biust. Nie odstaje niczym od miękkich staników sportowych innych, droższych marek. Według producenta nadaje się do rozm. miseczki C. Ja w Esotiqu mam E a i tak na mnie pasuje i to „jak ulał”. Jeśli jesteście drobne i szczupłe to polecam zamówić najmniejszy dostępny rozmiar. Ja na stanik/ top zakładam zawsze koszulkę- bokserkę. Inaczej nie czułabym się dobrze tak roznegliżowana na siłowni. 
Jestem ciekawa jak podoba Wam się moje zamówienie i czy zamawiacie na Bonprix? Ja regularnie dostaję gazetki jednak najchętniej finalizuję transakcję przez internet. Jak Wasza forma przed sezonem bikini? 

ShinyBox Winter Spa, LUTY

$
0
0
Podczas  otwierania kurierskiej przesyłki czułam, że czeka mnie szczególna niespodzianka. Worek był wyjątkowo ciężki. Wyczułam w nim dwa kartony. Pomyślałam, że dodatkowo został mi przysłany jeden z boxów Inspierd By.Zdziwienie narosło gdy moim oczom ukazały się dwa identyczne kartony, tym razem szare, a w środku koloroweShinyBox Winter Spa. Otworzyłam oba i oniemiałam. Różnią się zawartością. Shiny tak bardzo rozpieścił nas w tym miesiącu, że pakiet lutowy nie zmieścił się do jednego regularnego kartonu. Potrzeba było aż dwóch aby to wszystko pomieścić!  Zobaczcie same jakie wspaniałości do mnie trafiły.


Vis Plantis, Helix Vital Care, Kremowy peeling do ciała z efektem wyszczuplania, produkt pełnowymiarowy, cena 14,99 zł./ 200ml. Już po pierwszym użyciu skóra jest oczyszczona, gotowa na przyjęcie substancji aktywnych i skutecznie z nich korzysta. Jest satynowo gładka, świeża, miękka i rozświetlona. Pory są odblokowane, co chroni przed powstaniem niedoskonałości i zaskórników.Peeling jest kremowy ale ostry. Dla mnie idealny. Pięknie pachnie, przede wszystkim świeżo. Z przyjemnością go przetestuję i zdam Wam relację jak się sprawdza. Choć nosi nazwę wyszczuplającego nie liczę na taki efekt a wyłącznie na wygładzenie skóry i usunięcie z niej martwego naskórka.
Vis Plantis, Serum odmładzające z filtratem śluzu ślimaka, produkt pełnowymiarowy, 35 zł./ 30ml  Przeznaczone jest do intensywnej, okresowej kuracji przez co najmniej 1 miesiąc. Dla każdego rodzaju cery w różnym wieku z widocznymi oznakami starzenia, dla cery wymagającej odżywienia i regeneracji, zwiotczałej, zmęczonej, ze zmarszczkami i przebarwieniami.Serum zawiera 4% filtratu ze śluzu ślimaka. Lubię kosmetyki z tym składnikiem oraz chętnie sięgam po produkty przeciwstarzeniowe. W tym roku kończę 30 lat więc moja skóra, przez żywą mimikę się zmienia.
O'Herbal Maska wzmacniająca włosy z ekstraktem z korzenia tataraku, produkt pełnowymiarowy, 22,49 zł/ 500 ml. Wspomaga wzmocnienie struktury włosów na całej długości. Dzięki regularnemu stosowaniu maski włosy stają się mocniejsze i bardziej wygładzone, nabierają sprężystości i połysku.Jeszcze jej nie testowałam ale chętnie i już niebawem to uczynię. O ile szampony zużywam powoli o tyle maski do włosów idą u mnie jak woda. Ta ma przyjemną, gęstą konsystencję oraz specyficzny zapach. Nie wiem jeszcze czy go lubię.
O'Herbal Orzeźwiający balsam do ciała z ekstraktem z werbeny , produkt pełnowymiarowy, 22,49 zł/ 500 ml. Balsam pielęgnuje i nawilża skórę, poprawia jej elastyczność. Receptura balsamu jest nieodłącznie związana z naturą.Pierwsze wrażenie jest takie, że to będzie idealny balsam na lato. Bardzo lekki, niezostawiający żadnej warstwy na skórze a przy tym pachnący świeżą i dodającą energii werbeną. Bardzo fajna propozycja.
Green Pharmacy, Krem do stóp kojący, przeciw pęknięciom, produkt pełnowymiarowy, 4,99 zł/ 75 ml.Chroni skórę stóp i pięt przed jej nadmiernym wysychaniem, rogowaceniem, pękaniem oraz złuszczaniem. Ekstrakty i alantoina stwarzają optymalne warunki do regeneracji miejsc przerwania ciągłości skóry. Zmiękczają zgrubiały naskórek i działa kojąco.Krem podaruję mamie. Ona ma powracające problemy ze skórą stóp. Pachnie jak rozgrzewająca maść lecznicza.
Green Pharmacy, Żel pod prysznic Masło shea i Zielona kawa 8,99 zł/ 500 ml.  Aromatyczne odprężenie, aktywna pielęgnacją, naturalne ekstrakty roślin. Delikatne mycie,  dobre nawilżanie, aksamitna miękkość i gładkość. Chroni dzięki neutralnemu pH. Pozostawia nutę niezwykłego aromatu. 0% parabens, silicones, PEG. Lubię gdy w boxie pojawiają się kosmetyki o dużych pojemnościach i żele pod prysznic. Dzięki temu zrobił mi się już spory zapas o różnorodnych zapachach. Ten wariant jest bardzo apetyczny, jedzeniowy. Wkrótce napiszę Wam jak się sprawdza podczas kąpieli. 
N° 05 ROZŚWIETLAJĄCA MASKA W KREMIE DO TWARZY, produkt pełnowymiarowy,  12,99zł/ 75 mlDo  cery normalnej i suchej. Składniki aktywne:       masło mango, olej chia, camu-camu, lukrecja REZULTAT: skóra rozświetlona, nawilżona, odżywiona i pełna życia. Mam za dużo kosmetyków do twarzy więc zdecyduję się oddać tą maseczkę mamie do testów. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tą marką więc pewnie sama też skuszę się na co najmniej jedno użycie.
Mama's Krem do pielęgnacji biustu , mini wersja 50 ml, produkt pełnowymiarowy,  59zł/ 125 ml Krem do intensywnej pielęgnacji biustu w czasie ciąży i po porodzie chroni delikatną skórę przed wysuszeniem, poprawiając jej napięcie i gęstość. aktywuje komórki skóry do produkcji kolagenu, chroni przed rozpadem, dzięki czemu skutecznie zapobiegają wiotczeniu skóry.Jestem zaskoczona ceną tego kremu, myślałam. Nigdy wcześniej nie miałam nic tej marki i na pewno przetestuję mini wersję mimo, że nie jestem w ciąży. 
DELIA GOOD FOOT, MASUJĄCE KULKI DO PIELĘGNACJI STÓP, produkt pełnowymiarowy, opakowanie 12 szt./ 7,60 zł. Kąpiel w ciepłej wodzie z dodatkiem musujących kuleczek doskonale oczyszcza skórę stóp, zmiękcza naskórek, odświeża oraz działa relaksująco na zmęczone stopy. W trakcie rozpuszczania się kulki delikatnie musują, zabarwiając wodę na piękny miętowy kolor. Nadają wodze delikatny aromat, czyniąc, kąpiel wspaniałym, relaksującym doznaniem.Nigdy nie miałam takiego bajeru i chętnie przetestuję. Kapsułki pachną jak miętowe landrynki.
Maska regenerująca do włosów Alfaparf IL produkt pełnowymiarowy29,99 zł/250 ml. Pomaga utrzymać głęboki, intensywny kolor . Filtry UV tworzą barierę ochronną , pomagają przedłużyć trwałość i intensywność koloru . Nawilżenie i miękkość gwarantuje ekstrakt z ryżu. Miałam już kilka produktów tej marki i czuję, że to będzie świetna maska. Nie mogę doczekać się pierwszych testów. Moje włosy są zniszczone i zawsze potrzebują dużej dawki regeneracji oraz ochrony koloru bo zimny blond jest trudny do utrzymania. 
REVIVING UNDER EYE CONCEALER KOREKTOR POD OCZY produkt pełnowymiarowy, 48.00 zł. Całkowicie naturalny korektor pod oczy, który doskonale koryguje niedoskonałości, neutralizuje i rozjaśnia przebarwienia skóry. Znakomicie kryje cienie pod oczami, utrwala makijaż oczu na cały dzień. Zawiera witaminę A (retinol), witaminę E oraz witaminę C. Zawarta w składzie gliceryna roślinnego pochodzenia, na skórze tworzy ochronny film i nawilża skórę. Świetny produkty. Jak widzicie po zdjęciach jet to już moje drugie opakowanie i to na dodatek w tym samym kolorze. Korektor jest bardzo wydajny więc na pewno jednym się z kimś podzielę. Rewelacyjny kosmetyk. Polecam
Ufff ostatnim elementem boxa jest zestaw próbek ze śniadaniową niespodzianką: Owsiane ciasteczko plus wysokiej jakości, aromatyczna kawa to przepis na udany początek dnia. Do tego maseczka węglowa i nawilżająca od AA oraz krem z witaminą C Dermiss  z najnowszej linii Farmony. Kropką nad i jest mini wersja ALPHA-H LIQUID GOLD- naprawczy preparat z kwasem glikolowym, który ma według mnie nieszczęśliwe opakowanie bo jest płynem. Lepszym wyjściem byłaby mini buteleczka. 
Cześć kosmetyków została przysłano mi nadprogramowo jako Ambasadorce ShinyBox’a do testów. Podstawową zawartość oceniam  pozytywnie. Uważam, że jest  bardzo przyzwoita. Z czego jestem najbardziej zadowolona? Z maski Alfaparf IL oraz żelu pod prysznic Green Pharmacy, który pachnie niesamowicie! Co się Wam najbardziej spodobało? Macie już swoje Shiny Winter SPA? 

Organiczny peeling kokosowy Nacomi

$
0
0
Peeling kokosowy Nacomito kosmetyk, który najpierw zawładnął moim nosem, później ciałem a na końcu sercem. Spełnia się genialnie a przy tym samo używanie go jest niezwykle przyjemne. Jeśli zawsze odkładacie robienie peelingu na później, nie lubicie tej czynności to z nim kosmetykiem pokochacie i będziecie systematyczne. Już na wstępie polecam i zapraszam do dalszego czytania. 


Peeling jest w 100% ekologicznym i organicznym produktem. Jego bazą jest nierafinowany olej kokosowypochodzący z Filipin. Myślę, że to właśnie jemu kosmetyk zawdzięcza tak cudowny, słodko- jedzeniowy i kokosowy zapach. Olej kokosowy wykorzystywany jest bardzo szeroko. Od kuchni po łazienkę. Ma właściwości nawilżające, regenerujące oraz odżywcze. Dzięki temu po wykonaniu peelingu większość z Was będzie mogła odpuścić sobie balsamowanie. Kosmetyk zawiera także olej ze słodkich migdałów, który jest stosowany w leczeniu łuszczycy oraz egzemy. Polecany osobą ze skórą, suchą i wrażliwą.  Stymuluje proces odbudowy naskórka. Za złuszczanie odpowiadają kryształki cukru (sacharoza) . Ja w peelingu widzę także wiórki kokosowe choć producent o nich nie wspomina w opisie.
Peeling mieści się w zwykłym plastikowym słoiczku o pojemności 150 ml. Nie pamiętam czy fabrycznie był zafoliowany ale chyba nie. Kosztuje 23 zł. Znajdziecie go w sklepach zielarskich, w niektórych drogeriach i aptekach. A w internecie na stronie producenta w sprzedaży detalicznej. Ma stałą konsystencję, która w zależności od temperatury robi się mniej lub bardziej twarda i mokra. Pachnie cudownie! Jest to prawdziwa ekstaza dla zmysłów! 
Peeling jest gruboziarnisty i ostry. Bardzo ostry. Jeśli macie delikatną skórę z naczynkami, widocznymi żyłkami lub nie lubicie takich mocarzy to sobie odpuśćcie. Ja uwielbiam porządne, mocne ścieranie ciała. Gdy wykonuję peeling to chcę go czuć. Ten wyjątkowo dobrze wygładza. Usuwa martwy naskórek. Poprawia krążenie przez masaż. Nawet gdy wydaje mi się, że moje ciało jest gładkie i przyjemne w dotyku to po peelingu jest milion razy bardziej jedwabiste. Bez żadnej szorstkości. Podczas masażu kryształki cukru długo nie rozpuszczają się. Dzięki temu można wykonać dokładny peeling. Olej kokosowy i ze słodkich migdałów dodatkowo nawilżają skórę. Łagodzą ewentualne podrażnienia po tarciu.
Peeling Nacomi jest fantastyczny. Stał się moim ulubieńcem kąpielowym. Sięgam po niego raz w tygodniu. Ileż to razy wywołał u mnie niekontrolowaną i nadmierną produkcję śliny. Któż to zliczy? Za każdym razem gdy go wącham uaktywnia się mój ślinotok. Polecam każdej fance kokosowego zapachu i mocnego złuszczania. Jest super! 

Vis Plantis, szampon wzmacniający

$
0
0
 Na pewno większość z Was zna już kosmetyki Vis Plantis. Często pojawiają się na blogach. Są łatwo dostępne w drogeriach i atrakcyjne cenowo. Ja wspominałam o nich jedynie przy okazji wpisów o ShinyBoxie. Dziś to zmienię. Chcę się z Wami podzielić opinią o szamponie wzmacniającym, przeciw wypadaniu włosów. To uniwersalny kosmetyk do codziennego stosowania szczególnie dla osób z wrażliwym, przesuszonym skalpem. Zapraszam.

Szampon pachnie tylko gdy wącham go w opakowaniu oraz gdy jest spieniony na włosach. Jak? Lekko, świeżo i ziołowo. Bardzo przyjemnie. Nie przypomina kosmetyków fryzjerskich, które zazwyczaj pachną luksusowo i mocno. Ten aromat jest naturalny i nienachalny. Nie zostaje na włosach. Szamponu nigdy nie używam samodzielnie. Każda z Was, która miała lub ma rozjaśniane włosy tak jak ja wie dlaczego. Tylko maska lub odżywka jest w stanie wygładzić włosy i umożliwić ich rozczesanie. Sam producent zaleca stosowanie tych produktów dodając przykładowy plan w formie wykresu. Konsystencja  szamponu jest standardowa. Nie jest bardzo rzadki, nie przecieka przez palce. Jest bezbarwny, przezroczysty. Lekko wpada w żółty. Niewiele szamponów zostaje wyposażonych w kartonowe opakowania. Ten je ma. Jest ładne, minimalistyczne. Nawiązuje do natury. Butelka ma 300 ml. Wykonana jest z przezroczystego ale zabarwionego na zielono plastiku. Korek typu „press” spełnia swoje zadanie. Dozuje odpowiednią ilość kosmetyku. Szampon w cenie regularniej kosztuje ok. 19,99 zł. Jest dobrze dostępny w internecie oraz w stacjonarnych drogeriach np. w Rossmannie. Wydajność jest standardowa. Szampon mimo braku SLS w składzie bardzo dobrze się pieni.
Zazwyczaj nie używam szamponów wzmacniających przeciw wypadaniu włosów.Ten otrzymałam w paczce od producenta. Tracę sporo włosów ale gównie przez kruszenie się i łamanie. Wydaje mi się , że niewiele ich wypada samoczynnie. W naszej rodzinie to Łukasz ma problemy z włosami. Właściwie to ich nie ma ale teraz stosuje różne wcierki więc może wykiełkują. Po zapoznaniu się z informacjami na opakowaniu postanowiłam, że zatrzymam szampon dla siebie. Co mnie przekonało? Kosmetyk Vis Plantis zawiera NMF- składnik, który chroni skórę przed utratą wilgoci, „odmładza skalp” . Nadaje się też do częstego stosowania.   Jak wiecie ja od lat mam problem ze skórą głowy. Jest bardzo przesuszona, z łuszczycą. Ma lepsze i gorsze momenty. Unikam szamponów z SLS, mocnych detergentów, które podrażniają skórę. Szampon wzmacniający Vis Plantis daje mi uczucie czystości i  świeżego skalpu.Dobrze się pieni mimo, że nie jest chemiczny. Bazuje na naturalnych ekstraktach m.in. z bazylii. Nie powoduje swędzenia skóry. Obecnie myję włosy co ok. 2 dni i między ich oczyszczaniem nie towarzyszy mi świąd. Gdybym nie chodziła na siłownie myłabym je rzadziej. Z „wypadaniem” włosów chyba jest bez zmian. Wspominałam już Wam , że moje nie tyle wypadają co łamią się. Mam nadzieję, że ten produkt mimo wszystko wzmacnia cebulki choć przede wszystkim zależało mi na ochronie skalpu przed wysuszeniem. Ten szampon mi to zapewnia.
Szampon Vis Plantis dostępny jest stacjonarnie m.in. w Rossmannie. Na stronie producenta kosztuje 19,99 zł w cenie regularnej. W skład linii wchodzi naprawdę wiele produktów. Uzupełnieniem kuracji jest odżywka, maska lub mleczko. Produkty Vis Plantis pojawiają się często w ShinyBoxach i Inspired By. Dzięki tym zestawom zapoznałam się z marką, która jest godna uwagi. Szampon już dziś mogę Wam polecić.

Detox green coffee

$
0
0
Kawa to mój ulubiony napój.Wypijam 2-4 filiżanki dziennie. Kocham jej aromat i smak oraz efekt lekkiego pobudzenia. Na mnie ma działa wypełniające, tłumi uczucie głodu. Detox green coffee, o której dziś będzie ten post to jednak nie jest zwykła kawa. To połączenie kawy czarnej, palonej z zieloną niepaloną, która ma właściwości wspomagające przemianę materii, tym samym przyspiesz spalanie tłuszczu. W ciągu kilku tygodni mój cholesterol, który od kilku lat był wysoki i nie spadał ( 270-290) teraz jest na poziomie 180 jednostek! Myślę, że właściwości ten wyjątkowej kawy przyczyniły się do poprawy moich wyników. Dziś opowiem Wam o swojej 28- dniowej kuracji. Zapraszam. 

Kawa mieści się w prostym, modnym teraz opakowaniu - szczelnym worku strunowym z zewnątrz przypominającym papierowy. W środku wyłożony srebrną folią. Torebka oraz etykieta nawiązują do stylu eco. Mieści się w niej 14 torebek piramidek kawy, każda po 7 g. Ja piję jedną dziennie między pierwszym a drugim śniadaniem. ok godziny 11-12 w momencie gdy moja koncentracja najbardziej spada i czuję przepływ senności oraz brak energii. 
Kawa  detox w  smaku jest naprawdę dobra. Przypomina mi mocniejszą herbatę z aromatem zielonej kawy. Miałam pewne obawy co do smaku zanim jeszcze jej spróbowałam ale okazały się bezpodstawne. Mnie zaczął już nawet smakować młody jęczmień :) Do wszystkiego można się podobno przyzwyczaić. Trudniej jest mi za to odzwyczaić się od słodyczy. To fatalne w skutkach uzależnienie. Kawa przyjemnie, wręcz apetycznie pachnie. W składzie jest m.in. naturalny aromat waniliowy i suszony koncentrat malinowy jednak żaden z poszczególnych składników nie jest wyczuwalny oddzielnie. Tworzą harmonijną całość. 
Detox green coffee ma ciekawy skład. To połączenie zwykł czarnej kawy z zieloną oraz ziołami. m.in. pokrzywą indyjską, którą już poznałam i wspominałam Wam o niej na blogu. Ma działanie silnie moczopędne. Pomaga pozbyć się nagromadzonej wody szczególnie przed i w trakcie miesiączki. Ja w tym czasie często czuję się jak napuchnięty, ciężki balon i ważę + dwa kilo więcej. Podobne działanie ma pokrzywa zwyczajna, która również znajduje się w tej mieszance. Działa moczopędnie i oczyszcza organizm. Polecana jest przy profilaktyce częstych zapaleń dróg moczowych. Mniszek lekarski  wspomaga pracę wątroby i nerek. Wszystkie elementy Detox green coffee  działają oczyszczająco  więc nazwa produktu jest bardzo trafiona. Zielona kawa znana jest ze swoich właściwości wspomagających odchudzanie. Zmniejsza łaknienie i przyspiesza spalanie tłuszczu. 
Napój Detox green coffee polecam pić w pierwszej połowie dnia. Ze względu na to , że pobudza, dodaje energii i sił  witalnych. Odpędza chęć na drzemkę. Ponad to jak już wspomniałam zawarte w nim zioła działają moczopędnie.Żadna z nas nie chce być budzona w nocy z powodu pełnego pęcherza. Bardzo ważne jest jednak picie wody. W programie Slim Your Body zalecane jest przyjmowanie ok 2 litrów wody w ciągu dnia. Nawilży ona organizm, daje uczucie sytości oraz wypłukuje toksyny Paragram obejmuje 14 lub 28 dni w zależności od tego co wybierzemy. Ja zdecydowałam się największy pakiet.
Slim Your Body to cały program odchudzający, którego zasady przybliżyłam Wam na jednym ze zdjęć (proponuję otworzyć je w nowym oknie i powiększyć). Wskazówki w nim zawarte są bardzo trafne, rozsądne, ja jednak ostatnio nie potrafię obyć się bez słodyczy. Jem je codziennie a moja dieta kuleje. Jednak nie przejmuję się tym. Za jakiś czas na pewno nabiorę ochoty na fit produkty i wszystko się wyrówna. Cały czas ćwiczę. Aktualnie chodzę na fitness- trampoliny, BPU+ fit ball, shape+ płaski brzuch. Oczywiście nie wszystko na raz. Staram się 3 razy w tygodniu uczestniczyć w zajęciach. Ćwiczenia plus Detox green coffee sprawiły, że moje ciało mocno się ujędrniło, a cellulit radykalnie zmalał.Żadne kosmetyki nigdy nie przyniosły mi takich efektów. Składniki zawarte w tym green coffe wypłukują z naszego organizmu wszystkie szkodliwe produkty znacznie szybciej niż inne napoje. Wadą kuracji jest na pewno cena, która wynosi 59- 89 zł. w zależności od tego na ile torebek się zdecydujemy. 
Dzięki Detox green coffeepoczułam, że wraz z moczem toksyny są usuwane z mojego organizmu, a ja czuję się bardzo dobrze. Kawa przyspiesza i reguluje metabolizm. Potwierdziły to nawet moje wyniki krwi. Wszystkie procesy odbywają się prawidłowo. Cellulit, który jeszcze w zeszłym roku był moją zmorą, teraz bardzo zmalał i jest widoczny tylko przy ściśnięciu skóry na udach. Jestem zadowolona z efektów, które osiągnęłam ale nie spoczywam na laurach. Napój jest smaczny i pobudza.  Jeśli tak jak ja lubicie kawę oraz produkty wspomagające oczyszczanie organizmu oraz redukcję tkanki tłuszczowej to polecam. Ja zawsze chętnie testuję takie nowinki. 

Dzień Kobiet, pomysły na prezenty

$
0
0
Początek marca to już prawie wiosna. Choć według kalendarza poczekamy na nią do 21 . Już teraz wszystko budzi się do życia. W końcu po mrozach, wiatrach i śnieżycach doświadczamy pierwszych ciepłych promieni słońca i śpiewu ptaków! Wreszcie  przestaje być tak cicho. Cieszę się, że nasze święto- 8 marca przypada w tak przyjemnym miesiącu. Dziś mam dla Was garść inspiracji prezentowych, które możemy dostać lub kupić sobie same. Zapraszam.



Teraz gdy leże w łóżku, rozglądam się po pokoju, mój wzrok pada na jedne z moich ulubionych elementów dekoracyjnych, na kominki. Całkowicie zrezygnowałam już z takich małych, zwykłych kupowanych co sezon w sklepach „wszystko po 5 zł”. Teraz mam dwa piękne i konkretne, zYankee Candleoraz Kringle Candle. Znacznie droższe ale wydatek się opłacił bo cieszą moje oczy i nawet przez chwilę nie żałowałam ich zakupu. Przeciwnie. Planuję poszerzyć swoją kolekcję o kolejne. Tym razem nieco inne ale też tej samej wielkości. Moje kominki wyglądają jak witraże po zapaleniu. Są szklane i cudownie się mienią. Pasują zarówno do minimalistycznych wnętrz – jako jeden mocny akcent, oraz do swojskich, ciepłych i bardziej zagraconych, jak moje. Uważam, że kominek to idealny pomysł na prezent dla każdego. Szczególnie dla siostry, mamy, przyjaciółki. Kobiety kochają zapachy i ładne dekoracyjne rzeczy. Byłabym zachwycona gdybym dostała taki na dzień kobiet. A do tego w komplecie kilka wosków o różnorodnych zapachach . 
Kwiaty to nieodłączny element każdego święta. Ten piękny kosz czerwonych róż na zdjęciu, jest wspomnieniem z walentynek. Z dniem kobiet zawsze kojarzyły nam się goździki. Szczerze mówiąc ja najczęściej dostaję „wiosenny bukiet”- tulipany lub inne różnorodne, kolorowe kwiatki. To najbardziej mnie cieszy i kojarzy się z nadchodzącą wiosną. Ty razem w okazji Dnia Kobiet czeka mnie też kilka imprez w babskim gronie. Czeka mnie rozrywkowy tydzień :)
Obecnie na iperfumypojawiły się rewelacyjne zestawy w bardzo niskich, promocyjnych cenach produktów Dermacol. Marka znana jest przede wszystkim z kryjących podkładów i kolorówki. Mnie jednak najbardziej interesują kosmetyki kąpielowe z serii Aroma Ritual , które już wiele razy polecała mi koleżanka Kasia :) Szybko się wyprzedają ale mam nadzieję, że tym razem uda mi się je zamówić. To super pomysł na prezent na każdą okazję, a nawet bez okazji. 
Perfumy to wyższy level. Sama już dawno nie dostałam ich od bliskich jednak chętnie je daję. Znam gust mojej mamy, siostry i Łukasza. Idealnym zapachem z Okazji Dnia Kobiet, który jest jak powiew ciepłego wiatru, zapowiedzią wiosny jest woda perfumowana Calvin Klein Euphoria. Ten cudowny zapach od kilku miesięcy jest w mojej kolekcji. Cieszy się niezwykłą popularnością. Wiele kobiet nim pachnie. To perfumy, które można kupować w ciemno bo są uniwersalne i każdy je pokocha. Teraz powstałą nowa wersja Deep Euphoria, która według opinii jest jeszcze mocniejsza i trwalsza od pierwowzoru. Ja jej jeszcze nie wąchałam. Moim zapachowym marzeniem od dawna jest Versace Crystal Noir. Na pewno napiszę Wam gdy dołączy do mojej kolekcji. Przypuszczam, że stanie się to niebawem :) 
Jestem ciekawa jakie prezenty otrzymujecie i czy obchodzicie to święto jakoś szczególnie. Dla mnie Dzień Kobiet jest znacznie ważniejszy od Walentynek. Chętnie poczytam Wasze komentarze. 

Ramię do selfie od STILGUT

$
0
0
Mam wrażenie, że od czasu Nokii 3310 minęły nie lata a cała wieczność. 17 lat temu była krzykiem mody i cudem techniki. Każdy, szczególnie młodzież, marzyła o tym aby go mieć. Mała, jak na tamte czasy objętość, nowoczesny disagne oraz kultowe gry typu wąż sprawiały, że telefon stał się niezwykle popularny. Zyskiwał swoją trwałością, solidną budową oraz wytrzymałą baterią. Wtedy nikt nie myślał o kolorowym wyświetlaczu czy tym bardziej aparacie bo telefon służył do dzwonienia. Dziś w XXI wieku, jest podstawowym elementem życia. Dzięki przeróżnym aplikacjom możemy kontrolować swoje dzieci, sprawdzać promocje w ulubionych sklepach, słuchać muzyki, robić zdjęcia i kręcić filmy a nawet płacić bezgotówkowo w sklepach.


Już nam nie wystarczą zwykłe telefony komórkowe. Tempo życia i rozwój techniki dawno je wyparły. Teraz większość z nas używa smartfonówczyli inteligentnych telefonów, na miarę rozwoju naszej cywilizacji. Rozmiar przestał się liczyć. Popularne telefony są szerokie, ultra- cienkie i zawsze mają dotykowy wyświetlacz. Wyposażone są w lepsze elementy elektroniczne i zupełnie nowe systemy operacyjne. Do tego robią obłędne zdjęcia i na tym się właśnie dziś skupimy.
Robienie autoportretów za pomocą aparatów w telefonie to trend,który bezpośrednio wiąże się z mediami społecznościowymi  (Facebook, Twitter, Instagram). Dzięki niemu jesteśmy samowystarczalni i jednym kliknięciem nie tylko robimy selfie ale udostępniamy je w sieci i dzielimy się tym co aktualnie robimy z przyjaciółmi. Nasze rączki nas jednak ograniczają. Jestem niska więc moje są proporcjonalnie krótkie. Selfie, które sama sobie robiłam zazwyczaj przedstawiały tylko moją twarz. Cała reszta nie mieściła się w obiektywie aparatu. Łukasz zawsze żartując obcinał mi głowę, czy inne części ciała, przez co zdjęcia także nie nadawały się do eksponowania ich ani na facebooku ani tym bardziej na blogu.Dlatego jest ich tak niewiele w Babskim Kąciku ale to się wkrótce zmieni. W końcu ktoś mądry wymyślił ramię z uchwytem do selfie i dzięki niemu jestem samowystarczalna. Decyduję o tym co znajduje się na zdjęciu i nie jestem obcięta bo cały czas kontroluję podgląd. Mój sticka po maksymalnym rozłożeniu ma aż  115 cm,a jego waga nie przekracza 188 g. Dzięki temu po przyłączeniu smartfona nadal jest lekki i nie męczy ręki.
Zamawiając go na stilgut.pl nie miałam pojęcia czy poradzę sobie z jego obsługą. Zaryzykowałam bo od miesięcy marzyłam o tym urządzeniu przekonały mnie inne Blogerki prezentując ten sprzęt. Teraz mogę żałować jedynie, że tak późno się na niego zdecydowałam. Ramie do selfie jest proste w obsłudze. Używa się go intuicyjnie, bez czytania instrukcji. W zestawie znajduje się kij, bateria i pilot oraz etui- czarny worek. Złożenie wszystkiego razem z zamocowaniem telefonu zajmuje mniej niż minutę. Oba urządzenia- kij i telefon synchronizujemy za pomocą BLUETOOTH . Od razu możemy pozować i robić dziubek do przedniego obiektywu. Po naciśnięciu guzika uaktywnia się wyzwalacz odliczający 3 sekundy. Po tym czasie nasz kadr zostaje uwieczniony i zapisany.
STILGUTto najwyższa jakość akcesoriów do telefonów. Ramię jest bardzo wygodne, kompaktowe i lekkie. Używa się go łatwo i przyjemnie. Podczas robienie selfie za jego pomocą, może nas ograniczyć jedynie nasza wyobraźnia. Kij wykonany z wyjątkowo wytrzymałego, wodoodpornego aluminium. Gumowe elementy na uchwycie gwarantują stabilne mocowanie urządzeń. Pasek na nadgarstek jest dodatkowym zabezpieczeniem. Pilot możemy mieć gdziekolwiek. Ja przypięłam go dołączonym rzepem do kija ale ma także otwór do breloka lub kluczy. Regulacja złożona jest z czterech sekcji, zapewnia odpowiednią odległość do wykonania idealnego zdjęcia. Polecam Wam obejrzeć reklamę tego urządzenia. Jest tajemnicza i zrealizowana z rozmachem.
Choć kij do selfie STILGUTmam od niedawna, zdążył stać się moim najlepszym przyjacielem, podręcznym gadżetem. Na świecie zyskał miliony zwolenników. Część z nich niestety robiąc zdjęcia na klifach, zboczach czy mostach przez swoją nieuwagę przypłaciła to życiem.  Wszystko jest dla ludzi ale z rozwagą. Ramię STILGUT ma świetną jakość i bardzo je polubiłam. to praktyczny gadżet. polecam. 

PEARLS Serum rozświetlające Floslek

$
0
0
Wbrew pozorom moje oczekiwania wobec kosmetyków pielęgnacyjnych są bardzo wysokie. Nie wszystko co jest reklamowane i teoretycznie odpowiada potrzebom mojej skóry, mnie kusi. Odkąd „siedzę” w świecie kosmetyków jestem co raz bardziej świadoma chwytów marketingowych i odporna na nie. Jednak czasami pojawiają się produkty, przy których po prostu wymiękam. Tak właśnie stało się z perłowym serum Floslek z najnowszej serii.


Po pierwsze wygląd. Nie ocenia się książki po okładce, kosmetyku po opakowaniu itp. Ale jak się oprzeć tym iskrzącym perełkom i złotej, bogatej stylistyce? Mnie się to nie udało. Jestem typową sroką i lubię takie błyskotki. Każda z nas chce poczuć się luksusowo a mając takie serum w swojej kosmetyczce czy półce w łazience mamy takie poczucie i to  za niespełna 45 zł. Buteleczka wykonana jest ze szkła. Reszta elementów jest plastikowa, choć wygląda na metal. Wszystko jest wysokiej jakości. Napisy nie ścierają się. Pojemność to 30 g. Pompka działa prawidłowo i dozuje odpowiednią, niezbyt dużą ilość preparatu.
Serum jest bezzapachowe, nieperfumowane. Przypomina po prostu aromat charakterystyczny dla żelowych kosmetyków, nic po za tym. To mi akurat odpowiada. Ma bardzo lekką, żelową konsystencję.Szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze tłustego filmu czy klejącej się warstwy. Daje efekt promiennej skóry. Bardziej pasuje tu określenie rozświetlonej bo serum przypomina mi rozświetlacz. Myślę, że może być nakładany na całą twarz lub na wybrane partie. Ja nakładam je wszędzie.
Serum należy nakładać w minimalnej ilości jeśli tego dnia nie planujemy wykonywać makijażu ale wyjść do ludzi. Inaczej efekt będzie przerysowany, przypominający Panią Zimę w czystej postaci lub Edwarda Cullen’a, który wystawił lico do słońca. Używam max dwóch pompek tylko jeśli kolejnym krokiem jest nałożenie kremu BB, podkładu mineralnego lub innego barwionego kosmetyku na twarz. Serum należy używać oszczędnie. Dla mnie najlepszym zastosowaniem tego produktu jest nakładanie go pod makijaż, świetnie sprawdza się jako baza.  Srebrny odcień traci na intensywności a skóra wygląda po prostu świeżo, młodo, promiennie. Bardzo glamour, Nie nakładam już rozświetlacza. Mikroskopijne cząsteczki pereł rozpraszają światło. Efekt jest piękny jeśli nie przesadzimy z kosmetykiem. Myślę, że dobrze na początek byłoby go łączyć z kremem na dzień. Wtedy będziemy mieć pewność, że skóra jest dobrze odżywiona a blask jest naturalny i zdrowy. 
Jakie są właściwości pielęgnacyjne serum? Hmm prawie bym o nich zapomniała, tak bardzo skupiłam się na efekcie wizualnym a to przecież kosmetyk pielęgnacyjny. Stosowany samodzielnie nie daje mojej skórze wystarczającego nawilżenia. Jest to serum więc z definicji powinno być stosowane z kremem. W duecie świetnie się sprawdza. Czasami używam go tylko z kremem BB, z tej samej serii, który również aktualnie testuję. „Składniki aktywne, zamknięte w unikalnych perłach, odmładzają i zapobiegają powstawaniu zmarszczek”. Żałuję , że nie zdecydowałam się poznać już teraz kremu upiększającego z tej linii bo miałabym Wam co opowiedzieć o tym jak spełnia się całe trio. Na pewno zostało tak skomponowane, że idealnie się dopełnia. 
PEARLS Serum rozświetlającejest kosmetykiem na pograniczu pielęgnacji i makijażu. Dla mnie to przede wszystkim dobra baza, która już w opakowaniu wygląda cudownie. Nie jest to kosmetyk drogi. Daje ładny, zdrowy efekt skórze ale nie zastąpi typowego kremu. Jestem z niego zadowolona. Teraz perełkowe kosmetyki są nowym trendem. Warto je poznać. 

Puder utrwalająco- matującym velvet HD z Earthnicity

$
0
0
Druga połowa 2016 roku w moim makijażu należała do kosmetyków mineralnych. Ten rodzaj podkładów i pudrów całkowicie zawładnął moim sercem. Oczywiście wcześniej wiele razy miałam styczność z kosmetykami sypkimi. Zawsze jednak stwierdzałam, że to nie dla mnie bo przecież mam skórę suchą, a takie produkty będą tylko podkreślać jej mankamenty. Dzięki krótkiemu kursowi i wymianie niezwykle konkretnych maili z Earthnicitynauczyłam się postępować z tego typu produktami. Od tego czasu w  moim podejściu zmieniło się wszystko . Aby pokochać minerały i czerpać z nich to co najlepsze, cieszyć się pięknym i naturalnie wyglądającym makijażem należy najpierw je poznać.  Podstawą jest przygotowanie skóry. Zawsze o tym wspominam, a TU znajdziecie dokładny i wyczerpujący wpis na ten temat. Receptą na pełną satysfakcję z makijażu mineralnego jest w skrócie: regularne złuszczanie, brak suchych skórek, dobre nawilżanie i właściwa aplikacja (pędzel kabuki). To wystarczy.


Dziś opowiem Wam o pudrze utrwalająco- matującym velvet HD z Earthnicity.Przez ostatnich kilka miesięcy mieliśmy okazję doskonale się poznać. Przetestowałam go  różnych warunkach i z podkładami nie tylko mineralnymi, a także kremami BB. Teraz wybieram tylko białe, transparentne pudy niezmieniające odcienia skóry. Kiedyś od nich stroniłam. Miałam obawy, że będę wyglądała jak obsypana mąką. Teraz gdy w końcu zaczęłam je testować nie mam takich obaw. Puder velvet HD jest uniwersalny, nie zawiera pigmentów. Możemy stosować go niezależnie od typu cery. Największe korzyści przyniesie tłustej. Moja jest normalna w stronę suchej. Jest naturalny. Zawiera tylko trzy składniki:
Silica- krzemionka. Charakteryzuje się wysoką chłonnością wody. Ma działanie matujące i
Mica - pigment mineralny. Daje efekt rozświetlonej skóry.
Boron Nitride- Azotek boru. Pochłania sebum i zwiększa przyczepność kosmetyków.
Earthnicity Velvet HD występuje w jednym, transparentnym kolorze. Jest niezwykle drobno zmielony,” miękki” i jedwabisty. Bardzo przyjemny w dotyku i łatwy w aplikacji. Do nanoszenia go używam pędzla Hakuro do pudru. Idealnie sprawdzi się także typowy kabuki, z krótszym trzonkiem. Puder jest bezzapachowy.  Opakowani jest standardowe. To słoiczek z sitkiem o pojemności 30 ml. Samego kosmetyku jest w nim 4,5 g to naprawdę dużo. Puder używa się symbolicznie więc jest wydajny i wystarczy na lata. Do pudru jest dołączony welurowy puszek, który doskonale sprawdza się przy drobnych poprawkach. Ja z niego nie korzystam bo nie robię poprawek w ciągu dnia. Nie zabieram ze sobą pudru. 
Jego głównym zadaniem jest nadać cerze efekt "high-definition” stąd skrót HD. Nazywany jest „ Photoshopem w proszku”. Został stworzony, aby delikatnie rozjaśnić cerę, zatrzeć drobne linie, zmarszczki i niedoskonałości oraz zredukować widoczność porów. Mnie właściwie to wszystko daje podkład mineralny Earthnicity. Puder nakładam głównie po to aby wygładzić twarz, nadać jej miękkość, „pozbyć się załamań”, nadać twarzy idealnej gładkości i wyprasować. Daje bardzo satysfakcjonujący efekt. Działa także matująco - pomaga wchłonąć nadmiar sebum i kontrolować błyszczenie. Z tym akurat nigdy nie miałam problemu szczególnie w okresie jesienno- zimowym. Myślę, że docenię jednak jego matujące właściwości latem podczas upałów, gdy każda cera, nawet sucha zaczyna się w końcu błyszczeć. Na koniec zawsze cały makijaż spryskuję odrobiną wody termalnej. Mam wrażenie, że dzięki temu wszystkie warstwy, które po sobie nałożyłam lepiej się łączą, scalają i wyglądają najkorzystniej. W pełni naturalnie.Earthnicity Velvet HD Powder docenią osoby robiące sobie selfie i panny młode. Zawiera on bowiem filtry eliminujące błyszczenie i rozpraszające światło, które szczególnie korzystnie wypadają na zdjęciach. Świetnie współpracuje z lampą błyskową i mocnym oświetleniem. Na pewno wpływa na trwałość makijażu, szczególnie gdy wykonam go samymi produktami mineralnymi, które dobrze ze sobą współgrają. 
Earthnicity Puder utrwalająco-matujący Velvet HD sprawdza się u mnie doskonale. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Jest naturalny i daje ładny efekt, gładkiej, zdrowej skóry bez defektów. Jestem z niego zadowolona tak samo jak z podkładu oraz bazy. Earthnicity ma w swoim asortymencie także jedwabne pudry wykończeniowe w dwóch odcieniach, alternatywę dla Velvet HD. Kocham kosmetyki mineralne za naturalny efekt na twarzy a jednocześnie maksymalne upiększenie. Bardzo je Wam polecam. 

Diagnosis NC 300, termometr laserowy na miarę XXI wieku

$
0
0
Termometrto podstawowe wyposażenie wszystkich podręcznych apteczek. Niezbędne w każdym domu, szczególnie w takim, w którym są dzieci. Mierzenie temperatury jest jedną z pierwszych czynności, którą wykonujemy gdy czujemy się niewyraźnie. Ja bardzo długo korzystałam z termometru rtęciowego, który jest od lat w moim domu. 3 kwietnia 2009 r. oficjalnie zaprzestano produkcji takiego rodzaju termometrów w Polsce ponieważ nie spełniają one Unijnych norm bezpieczeństwa. Choć nadal możemy spotkać je w wielu domach, a nawet kupić w aptekach, używanie ich jest ryzykowne.


Kilkanaście lat temu, gdy byłam dzieckiem doszło u nas w  domu do zbicia termometru. Szczegółów nie pamiętam ale na pewno wszyscy byliśmy przerażeni.  Rtęć to metal, który w temperaturze pokojowej występuje w postaci cieczy. Nieustannie paruje i właśnie jego postać gazowa jest najniebezpieczniejsza. To drugi, zaraz po plutonie  najbardziej toksyczny pierwiastkiem na Ziemi. Kontakt z oparami rtęci może powodować silne zatrucie,  ból głowy i kończyn, problemy kardiologiczne, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego i wiele innych ze śmiercią włącznie. Teraz gdy mamy świadomość jakim jest zagrożeniem obchodźmy się z nim ostrożnie lub wymieńmy na nowy, dokładniejszy i bezpieczny np. bezdotykowy tak jak ja to zrobiłam.
Termometry rtęciowe zostały wyparte nie tylko z uwagi na niebezpieczeństwo kontaktu z silnie trującym metalem ciężkim. Były, a właściwie nadal są niewygodne. Zawsze kuły mnie w pachę. Musiałam pozostać bez ruchu przez kilka minut a po tym czasie gdy pojawił się wynik nigdy nie miałam pewności czy jest prawidłowy, czy wystarczająco długo trzymałam go pod pachą.  Jeszcze większy problem występował z małymi dziećmi, które nie rozumieją jak ważne są te wszystkie czynniki, szczególnie w chorobie są niespokojne i rozdrażnione. Nie potrafią pozostać bez ruchu.
Termometr, na który się zdecydowałam jest bardzo nowoczesny. Bezdotykowy. Wygląd trochę jak pilot od telewizora, ma opływowy kształt i tylko dwa przyciski. Dzięki temu jest  łatwy do korzystania przez osoby starsze a nawet dzieci. Ma duży, podświetlany wyświetlacz. Wynik utrzymuje się na nim przez 30 sekund, następnie samodzielnie, automatycznie wyłącza chyba, że zrobimy to sami wcześniej. Każdej czynności towarzyszy charakterystyczny dźwięk, krótkie piknięcie. Wynik pojawia się prawie od razu. W przypadku pomiaru temperatury ciała należy wycelować w czoło, pachwinę lub ucho  z odległości ok. 5- 10 cm. Następnie pojawia się niebieskie światełko/ laser. Dzięki temu możemy zrobić to precyzyjnie i nie potrzebujemy przy badaniu pomocy drugiej osoby. Termometr jest na tyle mały i poręczny, że nie wystraszy dziecka. Zasilany jest dwoma bateriami mini paluszkami AAA, które były dołączone do zestawu. Poziom baterii widoczny jest na bieżąco na wyświetlaczu. Wszystko idealnie mieści się w małym, eleganckim i poręcznym etui. 
Termometr bezdotykowy na podczerwieńDiagnosis NC 300 po za swoim podstawowym zadaniem jakim jest ustalenie temperatury ciała, wskazuje bezbłędnie temperaturę otoczenia. Służy do tego przełącznik/ suwaczek. Na wyświetlaczu świeci się ikonka z głową gdy mierzymy temperaturę ciała człowieka lub z domkiem gdy interesuje nas temperatura powietrza. To podwójne zastosowanie ucieszy na pewno minimalistów, którzy nie lubią mieć kilu rzeczy o podobnym zastosowaniu. Ten termometr to dwa w jednym. Ja jestem z niego niesamowicie zadowolona. Oczywiście posiada dwuletnią gwarancję i można go znaleźć w większości aptek oraz on-line, w sklepach internetowych np. producenta. Diagnosis po za sprzętem medycznym posiada w swoim asortymencie testy diagnostyczne oraz suplementy diety. Sama zażywam ich tran oraz omega 3 dzięki temu cholesterol w ciągu kilkunastu tygodni spadł mi z 270 na 180 jednostek! Jak widać warto się wspomagać. Polecam. Korzystacie jeszcze z termometrów rtęciowych czy tak jak ja wymieniłyście je na nowoczesny laserowy? 

ShinyBox: pożegnanie zimy z Elfa Pharm

$
0
0
Cześć Dziewczyny, Dziś dla odmiany nie przychodzę do Was z minirecenzjami wszystkich elementów, które znalazły się w ostatnim pudełku ShinyBoxa z pełną opinią na temat trzech wybranych. Wszystkie to nowości Elfa Pharm. Na pewno zauważyłyście, że nie publikuję już codziennie i nie podejmuję nowych współprac chyba, że są wyjątkowo interesujące. Staram się zużywać zapasy i otwierać jak najmniej dublujących się kosmetyków tego samego typu jednocześnie. Dlatego nie poznam jeszcze wszystkich produktów, które zostały umieszczone w ostatnim boxie.


Zapach werbeny jest lekki, świeży, chłodzący. Przynosi orzeźwienie więc często występuje w letnich perfumach. Ten balsam nie tylko ze względu na aromat jest idealnym kosmetykiem na lato. Ma bardzo lekką, płynną konsystencję. Jest jak gęste  mleko dlatego  określenie mleczko jest bardziej trafione od balsamu.  Początkowo myślałam, że będzie dla mnie za słaby. Jestem fanką bogatych, skoncentrowanych maseł i olei. Balsam jednak dale radę. Nie używam go codziennie a w wyjątkowych sytuacjach np. po depilacji bo zawiera sok z aloesu, który bardzo dobrze łagodzi wszelkie podrażnienia i koi skórę. Na mojej nie zostawia żadnego filmu. Zaletą mleczka jest lekka konsystencja, która sprawia, że kosmetyk wchłania się od razu. Nie musimy czekać z zakładaniem piżam. Na skórze zostaje otulający, świeży zapach, który mnie relaksuje. Opakowanie jest dość duże bo to aż 500 ml. Zostało wyposażone w pompkę a sam aplikator bardzo przypomina mi liść aloesu. Szata graficzna jest ładna, spokojna i nawiązująca do natury. Kosztuje ok. 16- 23 zł. Nie jest to jednak kosmetyk, który mogłabym używać codziennie bo moja skóra potrzebuje bardziej intensywnego nawilżenia, z natury jest sucha. Balsam jest przede wszystkim dla osób, które lubią kosmetyki zawierające sporo naturalnych składników, nie mają skłonności do przesuszeń skóry oraz cenią sobie lekkie, nietłuste formuły.
Od początku wiedziałam, że się polubimy. Bardzo przypasował mi zapach tego żelu. Z jednej strony masło shea jest kremowe i apetyczne, za to aromat zielonej herbaty nadaje kompozycji świeży, lekki i nieco ziołowy zapach. Żel jest kremowy, zabarwiony na biało o standardowej konsystencji. Opakowanie ma 500 ml. z doświadczenia wiem, że wystarczy mi na ok. 2 miesiące. Otwór zamykany jest na „klik” . Działa ok. Jest wygodny. Gorzej będzie gdy kosmetyk zacznie się kończyć. Wydobycie go nie będzie już takie łatwe. Dobrze się pieni i oczyszcza. Zawiera SLS, który może wysuszać ale ja i tak o razu po kąpieli sięgam po balsam. Żel sprawdza się u mnie bardzo dobrze i to nie jest ani pierwsze ani ostatnie moje opakowanie tego kosmetyku. Na pewno poznam inne warianty zapachowe. Jest ich wiele a cena to tylko 9 zł.
Jak wiecie scrub jest łagodniejszą wersją peelingu. W przypadku ciała lubię ostre, konkretne i skuteczne złuszczanie ten kosmetyk jest dla mnie zbyt delikatny. Mam wrażliwą skórę ale na twarzy. Ten ślimakowy peeling stosuję zazwyczaj do górnej części ciała, tj. rąk, brzucha, dekoltu. Im wyżej tym delikatniejszych kosmetyków używam. Taką mam zasadę. Stopy traktuję pumeksem a nogi ostrymi, cukrowymi i solnymi peelingami. Kosmetyk pięknie pachnie, to równe połączenie słodkiej żurawiny z zieloną herbatą. Zapach jest świetny ale delikatny. Peeling ma kremową konsystencję.Zatopione w nim drobinki są delikatne. Masują a nie drapią. Skóra po  złuszczaniu jest nieco gładsza. Nazwano go wyszczuplającym ale właściwie to nie wiem dlaczego. Kosztuje ok. 15 zł. Nie jest zły ale dla mnie za delikatny. 
Mimo, że luty jest najkrótszym miesiącem ilość kosmetyków, która znalazła się w tym ShinyBoxie jest wyjątkowo spora, objętościowo także. Produkty mają duże pojemności i większość to kosmetyki pełnowymiarowe. Zdecydowanie warto było zamówić ten zestaw. Z niecierpliwością czekam na pudełko PANI WIOSNA, w którym gwarantowanym kosmetykiem jest serum do rzęs o wartości 79,00 zł. Skusicie się ? Ja na pewno. 

Bee pearl, suplement z pierzgi

$
0
0
Zawsze chętnie sięgałam po suplementy. Od tych wzmacniających włosy i paznokcie na bazie ziół, po wspomagacze odchudzania, przez witaminy i minerały oraz produkty wzmacniające odporność. Teraz najczęściej sięgam właśnie po te z ostatniej kategorii bo zdrowie jest dla mnie na pierwszym miejscu, a nie wszystko jesteśmy w stanie dostarczyć organizmowi z pożywienia. Szczególnie gdy nasza dieta jest jednostajna i mało urozmaicona. Jedzenie często jest naszpikowane chemią i pozbawione wartości. Gdy mamy deficyt składników mineralnych i witamin, wytrzymałość naszego organizmu na opieranie się bakteriom i wirusom spada dlatego warto przyjmować suplementy, których działanie zostało potwierdzone badaniami klinicznymi. Uważam, że najważniejsze w życiu jest zdrowie. Ze wszystkim innym jakoś sobie poradzimy.


Dziś opowiem Wam o  koncentracie pierzgi. Sama dowiedziałam się o nim dopiero niedawno z artykułu na jednym z blogów, które śledzę. Wpis dotyczył suplementu Bee pearl. Sam termin PIERZGA nic mi nie mówił. Nigdy wcześniej nie interesowałam się pszczołami i nie wiedziałam, co wartościowego wytwarzają po za miodem. Szybko poszerzyłam swoją wiedzę na ten temat. Okazuje się, że leczenie produktami pszczelimi jest oddzielną gałęzią medycyny niekonwencjonalnej zwaną apiterapią. A pszczoły to wyjątkowo pożyteczne owady, których efekty pracy przynoszą nam korzyści zdrowotne. Nawet jad wykorzystywany jest w leczeniu chorób reumatycznych oraz w kosmetyce.
Czym jest pierzga?  Pierzga jest naturalnym produktem, który powstaje z bardzo popularnego pyłku kwiatowego. Po odpowiedniej obróbce przez pszczoły, podlega fermentacji mlekowej. Pierzga należy do najcenniejszych naturalnych produktów ze względu na posiadane właściwości odżywcze, przeciwbakteryjne, neutralizujące wolne rodniki, immunostymulujące ( wpływające na odporność organizmu) oraz przeciwnowotworowe. Istotne jest, aby pyłek kwiatowy z którego powstaje pierzga, pochodził z ekologicznych terenów, gdzie nie występuje zanieczyszczenie środowiska metalami ciężkimi i żeby oczywiście był on pochodzenia naturalnego, a nie syntetycznego. Tylko wtedy te pszczele produkty są wartościowe dla naszego organizmu i skuteczne w działaniu.
Koncentrat – Bee Pearl jest najsilniejszą dostępną na rynku formą pierzgi. Powstaje w procesie liofilizacji zarezerwowanym tylko dla najlepszych produktów spożywczych i farmaceutycznych oraz preparatów na bazie żywych szczepów bakterii. Zachowuje w produktach spożywczych ich wartości odżywcze i dobrze zachowaną strukturę komórkową Liofilizantyodznaczają się bardzo dobrą rozpuszczalnością, mają zwiększony stopień wchłanialności do organizmu. Bee Pearljest jedyny na rynku koncentratem pierzgi w postaci kapsułek. Są wygodniejsze od granulek bo nie każda osoba lubi lub toleruje smak pierzgi. Jedno opakowanie jest odpowiednikiem 420 gram pierzgi w stanie naturalnym– więc wychodzi znacznie korzystniej finansowo.
Ze względu na skład i właściwości Bee Pearl jest jedynym tak kompleksowo działającym suplementem. Z powodzeniem zastępuje garść tabletek witaminowych. Jest 20-krotnie skoncentrowany, oznacza to, że posiada znacznie silniejsze właściwości i działanie w porównaniu z pierzgą w granulkach czy w miodzie.
JAK DZIAŁA KONCENTRAT PIERZGI BEE PEARL?
Zapobieganie infekcjom: przeziębieniu, grypie itp. - zwiększenie odporności. Zawiera komplet witamin – (A, B, C, D, E, PP, D, K, H ), 28 aminokwasów, białko (20,3 -21,7%), węglowodany (24,4 -34,8%), kwasy Omega 3 i Omega 6, kwas mlekowy(3,06%-3,2%), mikro i makroelementy, szereg przeciwutleniaczy i enzymów (inwertaza, katalaza, pepsyna, trypsyna, lipaza, laktaza, Itp. Badania laboratoryjne przeprowadzone przy Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku pod nadzorem profesor Marii Borawskiej – eksperta GIS ds. suplementów potwierdzają przeciwnowotworowe właściwości ekstraktupierzgi. Szczególne zastosowanie znalazł on w terapii zachorowań na glejaka oraz w ogólnej profilaktyce przeciwnowotworowej. Wspomaga leczenie stresu, depresji,  a także poprawia koncentrację i pamięć. Działa łagodząco na reakcje alergiczne. Reguluje też poziom cholesterolu we krwi. Przeciwdziała wystąpieniu anemii. Ułatwia regenerację organizmu po operacjach i przebytych ciężkich chorobach odżywiając go. Bee Pearl wykazuje działanie przeciwstarzeniowe m.in. dzięki zawartym antyoksydantom. Działa odtruwająco i ochronnie na przewód pokarmowy, oczyszcza wątrobę,  reguluje przemianę materii.  
Kuracja, którą otrzymałam do testów wystarczyła mi na miesiąc. Producent zaleca stosowanie 1-2 tabletek dziennie. Ja zdecydowałam się przyjmować tą mniejszą dawkę. Terapię rozpoczęłam po przejściu bardzo długiej bo trwającej 5 dni i męczącej jelitówki. Aktualnie pracuję w szkole podstawowej, dzieciaki roznoszą najróżniejsze wirusy, które u nas- dorosłych przybierają na sile i gorzej je znosimy. Pierwszy raz w życiu miałam tak silne i długie dolegliwości żołądkowe. Kuracja pozwoliła mi w szybkom tempie zregenerować organizm. Od flory bakteryjnej w żołądku po witaminy i minerały, które wypłukały się podczas choroby. Pani doktor, którą odwiedziłam kontrolnie była zaskoczona, że mój organizm tak dobrze i bez żadnych powikłań poradził sobie z ciężkim wirusem
Pierzga jest naturalnym preparatem, który ze względu na swoje silne i różnorodne właściwości wspomagające proces leczniczy organizmu można nazwać antybiotykiem. Cena suplementu BEE PEARL nie należy do niskich, trzeba jednak pamiętać, że jest to koncentrat stworzony w procesie liofilizanty, przez co zachowuje wszystkie swoje wspaniałe cecha. Przyjmowanie kapsułek jest przy tym wygodniejsze.  Aby zebrać 1 kg pierzgi potrzeba aż 5-30 pszczelich ramek. Do BEE PEARL  zamierzam wracać w okresie jesienno- zimowym gdy moja odporność spada. Jestem ciekawa czy słyszałyście o tym produkcie? Jakie jest Wasze zdanie na temat naturalnych suplementów ?
Uwaga: Mam dla Was super niespodziankę z ostatniej chwili.  Kod rabatowy – 10% wartości zamówienia nawww.earthnicty.pl oraz na www.domiuroda.pl.W obu sklepach działa takie same hasło: BLOG , ważne do 30 kwietnia 2017 r. POLECAM! 

Nawilżający szampon i odżywka, EQUILIBRA NATURALE

$
0
0
Equilibra to marka, która słynie ze swoich aloesowych kosmetyków do włosów. Tym razem w najnowszej linii jest go wyjątkowo dużo bo aż 20%. Bardzo lubię ten składnik właściwie we wszystkich kosmetykach. Doskonale koi skórę i nawilża. Jak się spisuje w tych kosmetykach? Zapraszam do  czytania. 


Szampon ma bardzo świeży, przyjemny aloesowy zapach. Jest łagodny, nie chemiczny. Przypomina mi trochę szampony przeciwłupieżowe Head & Shoulders. Nie jestem pewna czy to trafne skojarzenie bo nie używałam ich już z 10 lat. Zapach jest dla mnie niesamowicie ładny, orzeźwiający i ale nie chłodzący. Trochę ogórkowy, wodny. Bardzo chciałabym aby Equilibra wprowadziła jeszcze żel pod prysznic o dokładnie tym samym zapachu i to najlepiej w wielkiej pojemności. Chętnie wypróbuję. Odżywka pachnie podobnie jednak ten zapach jest trochę przytłumiony i bardziej kremowy. W szamponie bardziej mi odpowiada.
Zarówno szampon jak i odzywka mieszczą się w plastikowych opakowaniach. Ich stylistyka jest spójna bo to ta sama linia – aloes i pokrzywa. Jestem przyzwyczajona do aplikacji dużych ilości kosmetyków pielęgnacyjnych na włosy więc 200 ml. odżywkę dość szybko zużyję. Raczej nie wystarczy mi na miesiąc. Szampony okazują się u mnie z reguły znacznie wydajniejsze. Ten ma 250ml. i jak dobrze pójdzie zostanie ze mną przez dwa miesiące. Ma konsystencję typową. Jest przezroczysty i żelowy, trochę klejący. Przypomina bardzo czysty żel aloesowy. W składzie jest go aż 20 %. Odżywka jest lekka i kremowa.
Szamponem zachwyciłam się od pierwszego użycia. Konsystencja jest wyjątkowa. Tak jak już wspomniałam, przypomina żel aloesowy. Jest lepiąca się i nawilżająca, śliska jak śluz. Szampon mimo braku SLS i innych mocnych detergentów doskonale się pieni. Nie muszę myć nim głowy dwukrotnie. Piana jest gęsta i konkretna, a zawsze używam taką samą ilość. Robię dokładki gdy jest taka potrzeba ale nie w tym przypadku. Z szamponami Equilibra miałam różne doświadczenia. Dziecięcy masakrycznie plątał mi włosy. Ten jest tak samo łagodny ale znacznie lepszy dla włosów dorosłych kobiet i mężczyzn. Ten „śluz” nawilża włosy, rozdziela jeden od drugiego. Nie tylko nie plącze ale ułatwia wcześniej rozczesywanie wcześniej powstałych supełków. Moje włosy są wysokoporowate i zniszczone, sztywne. Szampon bardzo dobrze na nie działa. Oczyszcza skalp bez wysuszania go co jest dla mnie kluczowe bo mój jest skrajnie suchy. Nie powoduje żadnego swędzenia. Moich włosów nie obciąża. Nie wiem jak byłoby w przypadku cienkich i skłonnych do przetłuszczania. Jak na szampon jest dość bogaty za sprawą tego aloesu. Zawiera też ekstrakt z pokrzywy, który ma za zadanie wspomagać wzrost włosów. 
Odżywka tak jak szampon zawiera aż 20 % aloesuoraz ekstrakt z liści pokrzywy, która wspomaga wzrost włosów. Warto stosować je w duecie dla lepszych efektów. Tak właśnie robię. Moje włosy lubią naturalne, delikatne szampony. Szczególnie gdy trafię na taki, który nawilża a jednocześnie nie plącze tak jak ten. W przypadku odżywek jest trochę inaczej. Moje włosy kochają chemię, silikony i inne dziwne substancje, które je oblepiają. Ta odżywka jest lekka i przyjemna. Rozdziela włosy, nawilżą i ułatwia rozczesywanie ale nie jest to efekt spektakularny. To będzie idealny kosmetyk jeśli macie włosy niefarbowane, delikatne i dbacie o ich naturalną pielęgnację. 
Oba produkty kosztują ok. 19 zł w cenie regularnej. Szczególnie polecam Wam szampon. Zrobił na mnie największe wrażenie. Bardzo dobrze działa zarówno na skalp jak i na włosy. Odżywka jest ok. Pomaga w rozczesywaniu i nawilża ale nie robi cudów. Jej działanie i skład są przyzwoite. Jeśli tak jak ja lubicie aloes to polecam wypróbować tą linię. Nowością marki  Equilibra jest też seria intensywnie odżywiająca z masłem shea oraz ochronna z olejem arganowym.   

Elfa Pharm- moja nowa pielęgnacja O'Herbal

$
0
0
Cześć Dziewczyny, Dziś przedstawię Wam dwa kosmetyki, które otrzymałam już jakiś czas temu z Klubu Elfa Pharm w pokaźnej przesyłce niespodziance. Brand zmieniła chyba taktykę marketingową.  Teraz jest go zdecydowanie więcej i to wszędzie. 1/3 wszystkich moich produktów kosmetycznych do pielęgnacji pochodzi obecnie z marek powiązanych z laboratorium Elfa. Ich produkty często pojawiają się też wShinyBoxach, które regularnie otrzymuję


O'Herbal, Odżywcza, bezbarwna pomadka do ust z ekstraktem goji. Moja pierwsza pomadka O’Herbal  pochodziła z ShinyBoxa. Była to VIII edycja U.R.O.K.u . Otwierałam go razem z mamą, która stwierdziła, że nie ma żadnej pomadki ochronnej więc trafiła w jej ręce. Pomadkę z tego zestawu od Klubu Elfa Pharm, zostawiłam sobie i bardzo się z tego powodu cieszę. Jest jedną z lepszych jakie miałam a było ich sporo. Ma białą barwę, jest nietłusta choć oczywiście pozostawia na ustach delikatny, zabezpieczający film. Nie roluje się i nie waży. Nie jest tempa.  Wystarczy jedno pociągnięcie aby przeniosła się ze sztyftu na wargi. Nie jest chemiczna. Ma bardzo delikatny, przyjemny zapach, na który podczas użytkowania nie zwracam uwagi oraz słodkawy smak. Używam jej bardzo często ale w domu. Regeneruje i nawilża moje usta po trwałych pomadkach , które noszę w ciągu dnia do pracy. Kosztuje ok. 7,50 zł.Stosuje się ją niezależnie od pory roku. Jest pomocna w każdych warunkach. Polecam.
O'Herbal, krem do stóp na suche i popękane pięty z ekstraktem zprawoślazu. Umieściłam go na szafce nocnej abym wieczorem miała go pod ręką. Niestety nie lubię kremować stóp. Nigdy o tym nie pamiętam lub mi się po prostu nie chce. Balsamowanie ciała mam opanowane do perfekcji. Zawsze pielęgnuję skórę regularnie i nie wiem dlaczego „nie zahaczam” o stopy ale tak niestety jest. Ten krem najczęściej używam właśnie do dłoni wieczorem. Jest nietłusty, a nawet lekki, ale nie wodnisty. Ma charakterystyczny, ziołowy zapach, naturalny i przyjemny. W kremach do rąk raczej niespotykany za to idealny dla produktów do stóp. Tubka ma pojemność 75 ml. i kosztuje ok. 7,50 zł. więc bardzo niewiele. Krem nawilżą i zabezpiecza dłonie. Likwiduje uczucie szorstkości. Wątpię aby poradził sobie z naprawdę zaniedbanymi, popękanymi piętami, ale jak wiecie tego nie sprawdzałam. W pielęgnacji dłoni sprawdza się dobrze. 
Oba kosmetyki oceniam pozytywnie. Na miano ulubieńca zasłużyła jednak tylko pomadka. Używam jej z wielką przyjemnością. Jest świetna pod każdym względem, od działania, przez wydajność, jakość i cenę. Szczególnie ją Wam polecam. Jestem ciekawa, które linie Elfa Pharm lubicie najbardziej i czy znacie te produkty? 

All Day Floslek, krem BB

$
0
0
Od wielu lat poszukuję idealnych, jasnych i lekkich podkładów. Będąc tak bladą osobą z wrażliwą skórą nie mam łatwego zadania. Na szczęście niedawno, przyszła do nas moda na kremy BB. Ciężko jest doścignąć bardzo dobre, azjatyckie produkty jednak nasze rodzime marki ciągle udoskonalają receptury i dążą do perfekcji.  Czy najnowsza seria All Day Floslek  jest tym ideałem? Tego dowiecie się w dalszej części. 


Zapach kremu jest przyjemny. Czuć go jedynie gdy aplikuję po aplikacji na dłoni go wącham. Na twarzy oczywiście zapach jest niewyczuwalny. Bardzo słaby. Konsystencją przypomina zwykły krem, który dobrze rozprowadza się po skórze, nie roluje się i współgra z innymi kosmetykami. Można aplikować go palcami oraz gąbeczką lub pędzlem. Dwie pierwsze opcje są moimi ulubionymi. Ma lekką konsystencję i jest nietłusty. Nie pozostawia na mojej twarz błysku. Opakowanie to plastikowa tubka o pojemności 50 ml. Złoty kartonik jest bardzo ładny. Krem kosztuje ok  30 zł. 
BB Krem multifunkcyjny Floslek jest całkiem dobry. Znacznie lepszy od wersji, którą poznałam kilka lat temu- antybakteryjnej, po którą sięgają głównie nastolatkowie. Ten jest przeznaczony dla kobiet, które myślą już o niwelowaniu skutków upływającego czasu. Występuje tylko w jednym odcieniu, który jest jasny, beżowy ale ciepły. Jestem osobą bardzo bladą i przez większość zimy stosuję znacznie jaśniejszy i w zupełnie innej, szarej tonacji krem BB Skin 79. Ta propozycja Flosleku mimo wszystko mi pasuje bo  bardzo dobrze się rozprowadza i stapia ze skórą. Nie powoduje plam, nierówności i nie odcina się od szyi. Zawsze odrobinę na nią nakładam. Początkowo krem planowałam oddać siostrze do testów właśnie ze względu na kolor ale po pierwszej aplikacji stwierdziłam, że jest dobrze i ze mną został.
Krem multifunkcyjny wyrównuje koloryt, ujednolica go. Ukryje zaczerwienienia ale nie wypryski i blizny. Jest lekki. Używam go zawsze na dobrze nawilżający krem bo według mnie nie ma mocnych właściwości pielęgnacyjnych. Gdybym używała go samodzielnie moja skóra szybko by się przesuszyła. Trwałość jest średnia. Z jednej strony ładnie trzyma się na buzi, ma matowe wykończenie. Nie świeci się. Z drugiej strony wyciera się w miejscu gdzie noszę okulary i to dość szybko. Zanim wrócę do domu z pracy.  Jeśli macie tendencję do częstego dotykania skóry to na pewno będziecie przenosić ten krem i w konsekwencji w końcu zniknie z twarzy. Ja używam bardzo małej ilości. To też może mieć wpływ na makijaż. Jego warstwa jest niesamowicie cienka. Rzadko go czymkolwiek utrwalam. Wychodzę z założenia , że krem BB powinien być jak druga skóra, lekki i naturalny.
BB Krem multifunkcyjny ma wady i zalety. Nie jest bublem ani moim hitem, po prostu średniakiem. U Was może sprawdzić się lepiej. Floslek robi postępy. Lubię przede wszystkim produkty pielęgnacyjne tej marki. Po nie zdecydowanie warto sięgać. Jestem ciekawa czy znacie najnowszą, rozświetlającą serię? Opakowania wyglądają tak, że trudno im się oprzeć. 

Earthnicity baza przedłużająca trwałość makijażu

$
0
0
Pierwsze zetknięcie z bazą mineralną Earthnicitymiałam we wrześniu zeszłego roku. Przy okazji zamówienia podkładu mineralnego i pędzla kabuki, dostałam całkiem sporą próbkę w słoiczku właśnie tego kosmetyku. Okazała się na tyle wydajna, że używałam jej przez kilkanaście dni pod makijaż. Zrobiła na mnie doskonałe wrażenie i nabrałam chęci na więcej. Nie zdecydowałam się od razu na pełnowymiarowe opakowanie bo miałam kilka lekkich kremów do zużycia, które służyły mi właśnie  na dzień. Na początku tego roku zrealizowałam swoje marzenie i baza Earthnicity dołączyła do grona moich kosmetyków. Choć jest produktem pielęgnacyjnym wiąże się bezpośrednio z makijażem. Przygotowuje skórę do nakładania kolorówki.


Obecnie zgromadziłam całkiem sporo kosmetyków makijażowych co wcale mnie nie cieszy bo mam już swoich ulubieńców, po których najczęściej sięgam. Na pewno nie długo zrobię wiosenne porządki, nie tylko w szafie ale i w kosmetykach. Podzielę się nimi jak zawsze z siostrą, mamą, przyjaciółką i kuzynkami..  Bardzo lubię azjatyckie kremy BB, jednak moim nr jeden są jednak minerały. Odkąd nauczyłam się ich używać, nic innego nie daje mi tak naturalnego efektu, gładkiej i promiennej skóry bez skazy jak właśnie one. Mankamentami mojej urody są zaczerwienienia. Pojawiały się podczas mrozów i po wysiłku fizycznym. Po za tym jest ok. Nie mam wyprysków, blizn czy poszarzałej skóry. Podkład mineralny Earthnicity używam regularnie od pół roku i nadal mój zachwyt nie maleje. Nie zmieniłam o nim zdania, jest fantastyczny! Ponad to bardzo wydajny. Zostało mi ok. ½ słoiczka z sitkiem tj. połowa pełnowymiarowego opakowania o pojemności 30 ml.
Baza mieści się w opakowaniu, które mnie nie zachwyca. O ile pudełko kartonowe jest eleganckie, kolorem nawiązuje do ziemi i natury to plastikowa butelka w białym kolorze trochę to wrażenie gasi. Podoba mi się i to bardzo stylistyka kosmetyków kolorowych Earthnicity, to niekoniecznie. Minusem jest także nieprzezroczystość ale tak często się zdarza w przypadku butelek z pompką. Zaletą jest higieniczne wydobywanie produktu. Bakterie nie dostają się do środka.. Baza jest naturalna, nietestowana na zwierzętach a nawet wegańska. Należy ją zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Baza jest lekka i nietłusta, mimo, że zawiera oleje i ekstrakty. Współgra z innymi kosmetykami i nie roluje się. Używam jej z podkładami mineralnymi a makijaż utrwalam/ łączę spryskując twarz odrobiną wody termalnej w końcowym etapie. Wchłania się po kilkunastu sekundach i nie pozostawia po sobie widocznego śladu, nie świeci się. Nie wyczuwam w niej zapachu. Nie jest perfumowana. To chyba najdroższy kosmetyk Earthnicity. Jej cena to ok. 159,99 zł. za 50 ml. Jest to jednak produkt, który doskonale się sprzedaje. Jest jednym z bestsellerów marki mimo braku reklamy. Na pewno nie spotykacie go często na blogach.
Baza może być stosowana zarówno na dzień jak i na noc. Ja jednak korzystam z niej tylko na dzień i to w dni gdy się maluję z kilku powodów. Pierwszy to cena. Baza nie jest tania a bardzo ją lubię i chciałabym aby wystarczyłaby mi na jak najdłuższy czas. Jest to wydajny produkt i prawdopodobnie posłuży mi łącznie ok. pół roku biorąc pod uwagę to , że używam jej ok. 3-4 razy w tygodniu a nie codziennie, bo nie maluję się każdego dnia. Na noc nakładam gęste, bardzo bogate kremy i maski bez zmywania których mam zapas. Natomiast najlepsze efekty działania bazy widać gdy traktuję ją właśnie jak bazę czyli pod podkłady. Kosmetyki kolorowe mineralne bardzo dobrze współgrają z większością kremów a nawet olejów. U mnie nie zawsze wszystko było ok. Gdy nakładałam je na kwas hialuronowy w żelu dlatego, że przesadzałam z ilością i nie czekałam wystarczająco długo na wchłonięcie się. Nie jestem cierpliwa. Stosując tą bazę/ krem Earthnicity nie muszę czekać. Została stworzona po to aby móc wykonać cały makijaż dosłownie w 5 min. Mnie zajmuje to nawet mniej czasu bo nie maluję oczu. Baza nawilża cerę, wygładza,  rozświetla. Jest bombą witamin i minerałów. Jak już wspomniałam szybko się wchłania. Przyciąga kosmetyki mineralne, które rozprowadzają się na niej bez smug. Można je także rozcierać bez obaw o wałkowanie się kilku warstw produktów. One się ze sobą szybko zaprzyjaźniają i przywierają w sposób naturalny i pozwalający skórze oddychać.
Baza przedłuża trwałość makijażu ale nie jest ciężka. Mój make up wytrzymuje cały dzień w pracy ok. 9 godzin. Czasami widzę ubytek w miejscu na nosie, które ma kontakt z okularami. Po za tym jest ok. Po zajęciach na trampolinach lub innym fitnessie gdy w międzyczasie wycieram spoconą twarz ręcznikiem z makijażu nie zostaje nic ale to zupełnie normalne i nie liczyłam na nic innego. Kosmetyki mineralne to takie, które przywierają do skóry ale pozwalają jej oddychać, upiększają ją, odżywiają, nawilżają a często nawet leczą. Nie są komedogenne, nie zapychają jej i nie powodują powstawania nieprzyjaciół. Są uniwersalne i bardzo bezpieczne. Polecane przy każdym typie skóry. Szczególnie tłustej mieszanej, wrażliwej. Suchą należy szczególnie dobrze przygotować- robiąc regularny peeling i intensywnie nawilżać. To da nam gwarancję ładnego i trwałego makijażu bez podkreślonych suchych skórek. Tak samo jest w przypadku perfum. Na suchej skórze zapach się nie trzyma, nie jest trwały dlatego nadgarstki często nawilżamy wcześniej kremem lub wazeliną. 
Baza przedłużająca trwałość makijażu Earthnicity posiada filtr przeciwsłoneczny SPF 20. Obecnie nie stosuję dodatkowego faktora. Kosmetyk bardzo dobrze nawilża ale nie natłuszcza skóry, co jest zaletą. Nie powoduje jej nadmiernego błyszczenia. Doskonale współgra z podkładami mineralnymi i przedłuża ich trwałość. Szczerze polecam. 

Pani Wiosna- ShinyBox Pierwsze wrażenie

$
0
0
Witajcie moje Drogie. Dziś jak co miesiąc przychodzę do Was z pierwszym wrażeniemświeżo po otrzymaniu marcowego ShinyBoxa. Czarne konie tego zestawu zostały ujawnione już na początku aktualnej  kampanii i właśnie z tego powodu zastaw rozszedł się jak świeże bułeczki. Błyskawicznie. Zapraszam do oglądania tego co zawiera mój wariant.


Chyba każdą z nas ucieszyłaodżywka stymulująca wzrost do rzęs i brwi LashVolution- mnie bardzo. Jej wartość to 79 zł. za 3 ml. Jest to produkt pełnowymiarowy! Z niecierpliwością na nią czekałam a teraz zaczynam kurację. Moje rzęsy od końca zeszłego roku były stylizowane/ przedłużane metodą 2-3 d u fantastycznej stylistki, która jest znana nie tylko w Polsce- Mileny.  Efekty jej pracy pokazywałam na sobie na fb ale możecie je widzieć także teraz, na zdjęciu poniżej.  Niestety taka przyjemność kosztuje 320 zł. przy dwóch wizytach w miesiącu. Przez to mój budżet został mocno nadszarpnięty. Moje nowe mieszkanko zaczyna się budować więc czas oszczędzać. Teraz zamierzam wyhodować swoje rzęsy za pomocą tej odżywki. Mam nadzieję, że efekty pojawią się szybko i będą satysfakcjonujące. Na pewno zdam Wam relację z kuracji.
Wszystkie Shinys w wypełnionej ankiecie mogłyśmy opowiedzieć się ZA lub PRZECIW mini rękawiczce Glov  Quick Treat Unicornection do poprawy/ usuwania makijażu z oczu bez żadnych dodatkowych detergentów. Znam już ten produkt i bardzo go lubię. Wcześniej pojawił się w boxie Słodki Listopad Nie dziwię się, że większość ankietowanych opowiedziała się ZA dlatego ten magiczny gadżet znalazł się w każdym pudełku zestawu Pani Wiosna. Mnie przypadł bardzo przyjemny i kobiecy kolor- róż. Duży plus! Dodatkowo w boxie znalazł się KOD RABATOWY- MAGNET2017. Wpisując te hasło na stronie www.glov.co   do końca marca otrzymacie 15 % rabatu na wartość zamówienia. Produkt pełnowymiarowy 14, 90 zł. 
Schwarrzkopf Schauma, szampon odbudowujący śródziemnomorska oliwa z oliwek i aloes. Produkt pełnowymiarowy 400 ml/ 10,99 zł. Szamponów mam naprawdę dużo. Do tego mam neutralne podejście. Mimo wszystko nie jestem zawiedziona tym, że się pojawił. Lubię gdy do boxa dodawane są kosmetyki o dużych pojemnościach. To chyba psychologicznie na mnie działa i podnosi mój poziom satysfakcji.  Na szczęście szampon w ogóle nie pachnie oliwkami. Nie lubię ich. Za to aromat aloesu jest wyraźny, charakterystyczny i świeży. Ma odpowiednią intensywność i sprawia, że mam chęć po niego sięgnąć.  
Schwarrzkopf suchy szampon Got2Be. Mini wersja 100 ml. Produkt pełnowymiarowy 200 ml. kosztuje 18,99 zł. Szampon ma ciekawy zapach. Na początku słodki a później bardzo kwiatowy, delikatny. Jeszcze nie miałam okazji go używać ale podoba mi się, że jest w małym opakowaniu. Mam kilka suchych szamponów w wielkich butlach a żadnego podręcznego do torebki lub na wyjazd. Ten jest idealny. 
Bielenda Professional Formula, Hydrożelowa maseczka ultra nawilżająca „Efekt Mezoterapii” Saszetka- produkt pełnowymiarowy 2 x 5g cena 2,60 zł. Zawsze przyjemnie jest dostać maseczkę. Ja jednak nigdy z nich nie korzystam. Składuję, gubię lub oddaję siostrze. Ona zawsze ma z nich pożytek i pewnie tak samo skończy ta maseczka Bielendy. 
Bell, kremowy róż do policzków High Definitione Photo, produkt pełnowymiarowy 12,99 zł/ szt. Nie pachnie i nie ma lusterka. Nie jestem pewna czy będę go używać. Mam już sporo kosmetyków do makijażu i nie chcę otwierać kolejnych. Zdjęcia odbiegają trochę od tego jak wygląda na żywo ale tak zazwyczaj jest. Kolor jest odpowiedni dla mnie ale nigdy nie miałam różu o konsystencji kremu i nie jestem pewna czy nauczyłabym się go prawidłowo nakładać. Zobaczymy. 
Delia, Good Foot, Krem do stóp regulator potliwości. Produkt pełnowymiarowy 100 ml/ 6,70 zł. Pachnie świeżo i ziołowo. Jest bardzo lekki i szybko wysycha. Jak na razie używałam go tylko do dłoni. Pierwsze wrażenie- jak najbardziej ok. Najpierw pomyślałam o oddaniu go w świat bo o stopach nigdy nie pamiętam ale chyba go sobie zostawię i znajdę mu inne przeznaczenie. W ostatnim boxie znalazły się perełki do kąpieli z tej samej serii. Wstyd przyznać ale jeszcze ich nie używałam. 
Jadwiga Polska Papka do Cery Trądzikowej –produkt pełnowymiarowy,  maseczka 30 ml/ 30 zł.Chętnie ja przetestuję. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym kosmetyku. Nie mam cery tłustej, trądzikowej czy zanieczyszczonej ale każdej, nawet mojej normalnej czasami przyda się kuracja oczyszczająca, która zwęży pory, zmniejszy przebarwienia i zadziała antybakteryjnie. Zatrzymuję ją i cieszę się, że pojawiła się w boxie. Ostatnio gdy wyskoczyły mi 3 pryszcze „w te dni” to nie wiedziałam jak sobie poradzić bo nie miałam żadnego preparatu po za maścią cynkową aby je szybciej wyleczyć. 
Zestaw ShinyBox Pani Wiosna sprostał moim oczekiwaniom. Najbardziej ucieszyło mnie serum do rzęs LashVolution oraz rękawiczka do poprawek Glov a także papka z Jadwigi. Szampon Schauma oddam siostrze lub Łukaszowi. Sama mam zapas a po za tym staram się sięgać po takie bez SLS.  W przypadku kremu do stóp Delii to jeszcze się waham. Może jednak zostanie ze mną. Jeśli nie trafi w inne ręce a właściwie nogi to wykorzystam go do pielęgnacji dłoni. Na pewno dobrze im to zrobi. Jak wiecie jestem maniaczką smarowania  i szybko zużywam pielęgnację. Co myślicie o tym zestawie? Ja i Tosia jesteśmy zadowolone choć zawsze mogło być lepiej. 

O'Herbal Maska wzmacniająca włosy

$
0
0
Witajcie. Dziś przychodzę do Was z pełną recenzją kosmetyku, który znalazł się w lutowym ShinyBoxieżegnającym zimę. W tym miesiącu powitaliśmy już Panią Wiosnę. Szybko zużywam maski do włosów więc zawsze się cieszę gdy pojawiają się w zestawach. Jak się sprawdziła u mnie maska „O'Herbal— bądź bliżej natury” ? Zapraszam do czytania. 


Gdy przeczytałam nazwę maski od razu przypomniała mi się szkolna czytanka z okresu zerówki: „Kto to taki? To dwa raki: Tata rak, mama rak, a tam rośnie tatarak” . Jak się domyślacie kosmetyk zawiera ekstrakt z korzenia tataraku, który ma specyficzny zapach. Świeżo- bagnisty. Nie jest to nic brzydkiego. Po prostu kupując tą maskę nie nastawiajcie się na zapach perfum Chanel. Gdy trzymam ją na włosach zapach cały czas jest wyczuwalny ale nie należy do męczących. Po zmyciu już go nie czuć. Maska jest gęsta, średnio zbita. Nie spływa z dłoni ani z włosów. Ma przyjemną konsystencję. Opakowanie jest spore i solidne. Pojemność słoika to aż 500 ml.
Producent zaleca regularne stosowanie tej maski bo efekty przychodzą z czasem. Ja lubię eksperymentować i rzadko dwa razy pod rząd używam tej samej. W przypadku tego kosmetyku jednak chciałam sprawdzić czy efekty rzeczywiście będą się pogłębiały i użyłam jej z 5 razy pod rząd, przy każdym myciu. Efekty właściwie za każdym razem były bardzo zbliżone. Bezpośrednio po nałożeniu maski czułam, że włosy są gładkie i przyjemna. Podczas spłukiwania nie miałam niestety wrażenia tafli a przy czesaniu nie obyło się bez wyrwanych włosów przez powstałe supełki. Musiałam wspomagać się olejkiem na końcówki. Moje włosy są wybitnie suche szczególnie na wierzchu- regularnie mam rozjaśnianą „koronę” a pozostałe włosy pod spodem są po prostu farbowane na blond. W ten sposób mam dwie warstwy, dwa odcienie i włosy zniszczone w różnym stopniu. Te na wierzchu potrzebują zdecydowanie więcej nawilżenia i regeneracji niż spód.
Maska wzmacniająca O'Herbal jest dla mnie zbyt słaba.  Myślę, że lepiej sprawdziłaby się przy włosach naturalnych lub farbowanych na ciemne kolory, które nie są tak zniszczone jak moje rozjaśniane. Według mnie jest lekka i nie powinna obciążać włosów. Producent zaleca nakładanie jej bezpośrednio u nasady. Przy takiej aplikacji moje włosy nie stały się bardziej przyklapnięte czy obciążone. Zdecydowanie bardziej wolą chemiczne, silikonowe i ciężkie maski. To co zbliżone do natury niestety nie zawsze im służy. Maska została wyróżniona tytułem SUPER PRODUKT 2016 magazynu Świat Kobiety więc na pewno ma swoje zwolenniczki. Kosztuje ok. 20 zł. i znajdziecie ją w większości drogerii. 
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live