Quantcast
Channel: Babski kącik
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live

Get Ready!

$
0
0
Mężczyźni w kwestii pielęgnacji nie lubią zmian. Są tacy, którzy od lat używają wody toaletowej Bond czy Korsarz, kremu do golenia Lider i uważają je za najlepsze na świecie. Do nowości nastawieni są sceptycznie, nie lubią tego czego nie znają. Łukasz też ma takie cechy. Ale nie jest z pokolenia wychowanego na wspomnianych przeze mnie firmach. On woli Nivea, Gilette, Dove i Adidas. Na tych markach jego kosmetyczka mógłby się zamknąć i nie czułby nudy. Nie to co my kobiety. Ja jednak dbam aby miał jakieś urozmaicenie co jakiś czas. Dzisiejszy post nie będzie jednak o nowościach a o stałym elemencie dbania o higienę przez Łukasza. Zapraszam. 
Każdy z tych kosmetyków Adidas Get ReadyŁukasz ma już po raz kolejny. Oboje bardzo polubiliśmy tą serię ze względu na wyjątkowo przyjemny zapach. Przy okazji ostatnich zakupów ja również zaopatrzyłam się w żel pod prysznic Get Ready. (Tak, są też wersje damskie.) Marka Adidas jest chyba każdemu dobrze znana od sportowych ubrań aż po kosmetyki, na które ze względu na bardzo niską cenę każdy może sobie pozwolić. W skład każdej linii wchodzi 6 kosmetyków. Jest to żel pod prysznic, antyperspirant w sztyfcie lub kulce oraz sprayu, dezodorant w szklanym opakowaniu z atomizerem, woda po goleniu i woda toaletowa.

Adidas Get Ready dla mężczyzn „Namiętni. Spontaniczni. Gotowi, by wziąć z życia maksimum. To właśnie dla nich stworzona linia Get Ready! Zainspirowana barwnym światem Brazylii. W nucie głowy składniki nawiązujące do barw flagi brazylijskiej: zielona mandarynka, żółty ananas i akord niebieskiej morskiej fali. W nucie serca znajdziemy połączenie natury z egzotyką: zapach owoców tropikalnych z aromatem szałwii i świeżej lawendy.”
Każdy z tych produktów w 100% spełnia swoje zadanie dodatkowo wszystkie fantastycznie pachną przez co dodają energii i pozytywnie nastrajają. Według nas poszczególne linie nie różnią się diametralnie między sobą. Największa różnica to przede wszystkim zapach. Łukasz bardzo lubi antyperspiranty w sztyfcie za to, że są przezroczyste a nie białe. Nie zostawiają śladów nawet gdy wkłada czarne koszulki. Skutecznie chronią przed normalnej aktywności. Nie blokują potu całkowicie ale zmniejszają jego wydzielanie i zapobiegają nieprzyjemnemu zapachowi. Do tego są wydajne i tanie, a stylistyka opakowań przyjemna dla oka, prosta i męska. 
Żel pod prysznic dostępny jest w dwóch pojemnościach- 250 i 400 ml. Zawsze bardziej opłaca się kupić większy. Tak też robimy, tym bardziej, że zapachy są już przez nas sprawdzone. Dobrze się pieni, oczyszcza skórę. Mimo SLS jakoś szczególnie jej nie wysusza co widać na Łukaszu, który się nie balsamuje. Ja robię to po każdej kąpieli. Żel można używać także do mycia włosów ale Łukasz ma zapas szamponów, po które woli sięgać. 
Oba kosmetyki, o których wspomniałam sprawiają, że na skórze czuć ich delikatny zapach jednak to woda toaletowa Adidas Get Ready dopełnia całość. Łukasz aplikuje ją zawsze na ubranie. Doskonale się na nim trzyma aż do prania. Mimo bardzo niskiej ceny zapach nie zalatuje tandetą. Jest świeżym, energetyczny, nie alkoholowy. Nie odkrywczy ale przyjemny. Większości się spodoba dlatego jest tak popularny. Szklany flakon ma aż 100 ml. pojemności. 
W ramach podsumowania napiszę tylko, że razem z Łukaszem zastanawialiśmy się co moglibyśmy  zarzucić tej serii, co nam w niej nie odpowiada jednak nie znaleźliśmy nic takiego. Adidas Get Ready sprawdził się u nas w 100%. Mimo, że nie pokazałam tu swoich kosmetyków ja również używam np. żelu pod prysznic z tej linii. Inne zapachy tak bardzo mnie nie przekonują. To mój ulubiony sportowy. Najchętniej te produkty zamawiamy w drogerii iperfumy.pl bo mają niesamowite promocje. Polecamy

Nicole Cosmetics 181

$
0
0
Jak wiecie uwielbiam perfumy. Co jakiś czas umieszczam tu wpisy dotyczące zapachów damskich, męskich, świec oraz wosków. Lubię otaczać się przyjemnymi aromatami. Dziś opowiem Wam o wodzie perfumowanej, którą mam od jesieni zeszłego roku od sklep.nicole-cosmetics.pl.


Z tego co ustaliłam z pomocą koleżanki Natalii znatiblog.pl woda perfumowana dla kobiet Nicole 181 to odpowiednik perfum Hermes Kelly Caleche. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym zapachem i nie znałam go.  Zupełnie niespodziewanie flakonik dostałam od producenta -  Nicole Cosmetics do przetestowania w najmniejszej pojemności- 20 ml. w formie paluszka. Taka pojemność jest bardzo dobrym rozwiązaniem w podróży czy do torebki na co dzień bo nie obciąża jej. Zużycie widać na bieżąco.
Woda perfumowana Nicole 181 została zaliczona przez producenta do grupy zapachów  kwiatowych. Główne nuty to zielony melon, wanilia, bergamotka i piżmo. Dla mnie ten zapach jest dość dziwny. Na pewno nie jest mój. Mimo wanilii w składzie w ogóle jej nie czuję. Perfumy nie są słodkie ani nawet zielone czy świeże. Na pewno są nie kwiatowe. Według mnie skórzano- drzewne. Wieczorowe i budujące dystans. Dla pani kierownik w nienagannym garniturze. Specjalnie piszę, że nie w garsonce bo ten zapach nie jest typowo kobiecy. Początkowo chciałam go zużyć na co dzień jednak chyba powędruje do mamy.
Cena perfum o tej pojemności i w tym opakowaniu to 16 zł. Zapach jest dość trwały. Perfumy Nicole mają dobrą jakość jednak te nie trafiły w mój gust.

Jak dbam o swoje zęby?

$
0
0
Zęby to dla mnie trudny temat. Wiele godzin spędziłam na fotelu dentystycznym. Stomatologa odwiedzam regularnie. Na wizytach kontrolnych zawsze okazuje się, że „coś się dzieje”. Pani doktor zauważa próchnicę lub rozszczelnioną plombę, którą trzeba wymienić. Ból zaczyna się już przy podawaniu znieczulenia. Nie ma chyba niczego bardziej nieprzyjemnego od zastrzyku w podniebienie. Na samą myśl o tym wpadam w panikę. A teraz, w lutym czeka mnie usunięcie zatrzymanej dolnej ósemki.... Zawsze dbałam o swoje ząbki ale niestety z natury są słabe i kapryśne. 


Płyn do płukania jamy ustnej. Nie jestem wierna jednej marce choć najczęściej kupuję płyny Listerine dlatego, że są szerokodostępne i występują w różnych wariantach. Prawie zawsze jednak rozcieńczam je  małą ilością wody bo są dla mnie zbyt skoncentrowane, za ostre. Lubię czuć świeżość jaką dają dlatego wybieram miętowe ale nie wykluczone, że kiedyś wypróbuję te przeznaczone dla dzieci o zapachu gumy balonowej w nadziei, że będą łagodniejsze.

Pasta do zębów.Szczerze mówiąc zawsze kupuję taką, która jest w promocji. Przeważnie ziołowe Herbal. Łukasz ich nienawidzi. On używa wybielających i potrafi przez pół godziny zastanawiać się nad pastą. Tego z kolei ja nienawidzę. Myślę, że więcej da sam fakt oczyszczanie zębów niż to jakiego składniku do tego użyjemy. Po myciu i tak płuczę jamę ustną.

Fluor.  Kiedyś myślałam, że to super lekarstwo na wszystkie problemy z moimi zębami. Oczywiście myliłam się. Taka była tylko propaganda. Używałam fluor w formie żelowej, po myciu zębów. Teraz już wiem, że jego nadmiar szkodzi. Kumuluje się w organizmie. Może przyczyniać się do odwapnienia kości i przebarwień szkliwa. Stosowanie go jest korzystne jedynie w młodym poniżej 20 roku życia. Ale na pewno nie u osób zbliżających się do trzydziestki. Czy wiecie, że w Polsce wodę w kranach się fluoryzuje? Często zupełnie nieświadomie przyjmujemy spore dawki fluoru. Ja z niego ostatecznie zrezygnowałam. Jeśli pasta zawiera fluor to jest to dla mnie bez znaczenia bo z reguły jest to znikoma ilość ale nie kupuję go już w formie osobnego kosmetyku.

Szczoteczki międzyzębowe kupiłam stosunkowo niedawno i z ciekawości. Nie wiedziałam czego się po nich spodziewać. Podejrzewałam, że nie zastąpią mi nici dentystycznej z uwagi na ich dość wysoką cenę. Zestaw złożony z 8 sztuk jednorazowych czyścików kosztował mnie ok. 25 zł. Po tym jak je kupiłam sklep ogłosił sporą promocje i można je było nabyć już za 18 zł. Nie wstrzeliłam się w termin. Na odwrocie opakowania pokazane jest jak ich używać. Nie wymaga to żadnej filozofii. Zasada jest podobna jak przy nici dentystycznej. Szczoteczki sprawdziły się bardzo dobrze jednak do nich nie wrócę bo bardziej ekonomiczna jest nić.
Szczoteczka elektryczna. To podstawa mojej pielęgnacji jamy ustnej. Swoją pierwszą dostałam wiele lat temu pod choinkę od Łukasza oczywiście. Teraz mam kolejną. Stara nadal działa ale używam nowszy model. Podobno co drugie mycie ząbków powinno odbywać się na zmianę zwykłą i elektryczną szczoteczkę. Moje dziąsła nie są wrażliwe i przeważnie używam tylko elektrycznej. Chyba że się rozładuje. Jestem zadowolona z tego jak doczyszcza zęby i jak niewiele wysiłku ja wkładam w ich mycie. Każdemu polecam.

Spray do ust odświeżający oddech. Aktualnie nie mam żadnego. Staram się regularnie myć zęby, co najmniej 2-3 razy dziennie. Gdy jestem w pracy w kosmetyczce mam szczoteczkę i pastę . Jednak są takie chwile gdy w buzi czuję kapcia a nie mam możliwości jej umycia. W takiej sytuacji przydaje się odświeżacz i gumy do żucia. Zawsze mam je w torebce.

Nić dentystyczna.Moja to JORDAN. Bardzo przydatna rzecz. Na zdjęciu pokazałam jedną ale mam kilka sztuk, które są rozmieszczone w różnych miejscach. Obowiązkowo w torebce, bo nigdy nie wiadomo kiedy coś utknie między zębami. Właśnie do tego najczęściej ją wykorzystuję. Rzadko po myciu dodatkowo nitkuję zęby. Wiem, wiem, nie ładnie.  Moje są dość ciasno rozmieszczone i idealnie by było gdybym oczyszczała po każdym myciu przestrzenie między nimi.

Jak dbacie o swoje ząbki i co możecie mi polecić? 

Pur Blanca Charm

$
0
0
Kosmetyki z Avonu towarzyszą mi od lat. Już w podstawówce na przerwach przeglądałam z koleżankami katalogi i zachwycałyśmy się pięknymi zdjęciami produktów. 15 lat temu na wsiach nie było osobnych drogerii a jedynie półka z kosmetykami w sklepie ze wszystkim, na której królowała Pani Walewska i Być Może… Dziś Avonnie robi już takiego wrażenia bo mamy dostęp właściwie do wszystkiego a to co nas ogranicza to wyłącznie fantazja i zasobność portfela. Mimo wszystko w swojej kosmetyczce oraz kolekcji perfum zawsze jest coś z Avonu. Uważam, że mają w asortymencie fantastyczne zapachy! Jakiś czas temu pisałam Wam o Passion Dance, z którego nigdy nie zrezygnuję i będę używać tak długo jak będzie w sprzedaży. Dziś chcę zrecenzować zapach, który jest chyba jeszcze bardziej popularny- Pur Blanca w wersji Charm. Zapraszam.

Klasyczna wersja Pur Blanca powstała w 2003 roku.To kwiatowe perfumy dla kobiet, których twórcą jest Harry Fremont. W nutach głowy znajdziemyfrezję, ylang-ylang i miętę wodną; nutami serca są biała róża, piwonia i lilia wodna; nutami bazy są piżmo, białe drzewo sandałowe i heliotrop.
Pur Blanca Charm powstała dopiero w 2015 roku. Nadal możemy nazywać ją nowością. Nie odbiega znacznie od wersji pierwotnej. Nutę głowy stanowią nuty owocowe; nutami serca są konwalia i magnolia a  nutą bazy jest piżmo.
Inne wersje tej wody toaletowej to Blush i Elegance. Wszystkie mają identyczne flakony i pojemność 50 ml. Różnią się kolorem opakowania i napisów. Wszystkie płyny są przezroczyste bez żadnego zabarwienia.
Mimo, że Pur Blanca Charm  została zaliczona do perfum kwiatowo- owocowych dla mnie to typowo kwiatowy zapach bez żadnych dodatków. Wyczuwam w nim głównie konwalie. Przez to perfumy kojarzą mi się z wiosną i najlepiej nadają na tą porę roku. A Także na lato. Nie są ciężkie ani duszące. Przeciwnie. Są lekkie i kobiece. Trzymają się blisko ciała. Ja bardzo lubię używać ich na co dzień. Nie mają powalającej trwałości bo na sobie czuję je ok. 3 godziny jednak można im to wybaczyć bo są bardzo tanie. Zauważyłam, że w katalogu są droższe niż w mojej ulubionej drogerii internetowej iperfumy. Zamawiając on-line zapłacimy za nie teraz ok. 29  zł. choć wielokrotnie widziałam je w promocji za ok 20 zł. Nie w każdym katalogu się pojawiają, to wersja limitowana.  Na iperfumy są zawsze. Polecam. 

ROYAL GLOW CLINIC serum witaminowe do twarzy

$
0
0
Chantarelleto marka kosmetyków luksusowych nie dostępnych w drogeriach czy perfumeriach stacjonarnie. Łatwiej znajdziemy je w gabinetach kosmetycznych czy Spa oraz w sklepie internetowym. Dziś zrecenzuję Wam kosmetyk, który wywoła różne emocje ze względu na cenę, która dla części osób będzie wysoka. Ja uważam, że jest ok. To nasze zarobki są niskie... 


Opakowanie serum jest wykonane z plastiku. To połączenie matowego i połyskującego srebra. Wygląda bardzo ładnie. Cieszy tylko moje oczy bo moje kosmetyki nie lezą nigdy „na widoku”. Pojemność to 30 ml. Wbrew pozorom serum nie jest bardzo lekkim kosmetykiem. To raczej bardzo bogaty koncentrat. Wystarczy go odrobina. Jest wydajny. Kolorem przypomina bladego banana. Nie ma żadnego zapachu.
Serum stosuje się na noc. Po dłuższym czasie używania go zauważyłam podobne działanie jak w przypadku toniku. W poprzedniej recenzji zapomniałam jednak o tym wspomnieć. Efekt rozświetlenia cery rzeczywiście się pojawia. Jednak nie od razu. Trzeba być konsekwentnym i regularnie używać kosmetyk a po kilkunastu aplikacjach wdać już różnicę. Skóra staje się promienna. Serum nie zawiera  żadnego brokatu czy drobin tak jak tonik jest „czystą wodą” a jednak robią ze skórą coś co sprawia, że wygląda na świeżą, zadbaną i rozjaśnioną. Efekt jest doskonale widoczny w świetle. Nie tak mocny oczywiście jak u Belli w włońcu gdy stała się wampirem ale bardzo subtelny i ładny. To naprawdę dobrze wygląda.
Serum dobrze nawilża i może być używany samodzielnie, bez dodatkowego kremu na noc. Ja mam z tym różnie. Czasami kremuje się a innym razem zapominam o tym i wystarcza mi jedynie serum Chantarelle. Jest to kosmetyk, który dobrze pielęgnuje skórę. Jednak to działanie wydaje się oczywiste i banalne. Najważniejsze jest to , że rzeczywiście poprawia koloryt i nadaje zdrowy blask. Dzięki temu skóra wygląda na młodszą i pełną energii. 
Szczerze mówiąc do kosmetyków, które mają poprawić koloryt skóry i wydobyć jej blask podchodzę z reguły bardzo sceptycznie. W przypadku serum Chantarellewszystkie obietnice producenta u mnie okazały się prawdziwym działaniem. Jestem oczarowana. Jak wspomniałam na wstępie jest to kosmetyk ekskluzywny i taka też jest jego cena. Regularnie opakowanie o pojemności 30 ml. kosztuje 165 zł. Wiem, że nie każdego będzie na nie stać. Nie porównujcie go z kosmetykami za 20 zł bo to naprawdę nie jest to samo działanie. Nie zawsze tak jest ale w tym przypadku cena= jakości. Polecam

Inspired By Joanna Krupa, kosmetyki kolorowe

$
0
0
Witajcie, Dziś chcę się z Wami podzielić opinią o kosmetykach kolorowych, które znalazły się w boxie Inspired By Joanna Krupa. Cały zestaw składa się z aż 10 produktów pełnowymiarowych przeznaczonych do pielęgnacji twarzy, ciała oraz włosów a także do makijażu. Zapraszam.


Avon, Luksusowa szminka luxe zjedwabiem Szminka wzbogacona czystym jedwabiem i kompleksem optycznie powiększającym usta. Nadaje efekt miękkich, pełnych ust o nasyconym kolorze, pozostawiając je doskonale nawilżone o pełnym i zmysłowym kształcie.  Średnia cena: 36,00 zł/ 3,6 g

Szminka uszkodziła mi się już po 5 minutach od otrzymania pudełka. Wykręciłam ją i z podniecenia wypadła mi z ręki. Na szczęście nie złamała się ale już nie wygląda tak ładnie na zdjęciach. Nie ma to żadnego wpływu na jej działanie. Mieści się w bardzo dobrze i starannie wykonanym opakowaniu.
Jest miękka i kremowa. Nawilża usta i nie podkreśla suchych skórek. Nie jestem pewna czy intensywnie pielęgnuje. Ja dość szybko ją zjadam. Nie ma szans aby przetrwała posiłek. Nie ma takiej trwałości jak szminki matowe, które „wżerają się „ w usta.
Kolor pink satin jest ok. Ja wolę zdecydowane czerwienie i fuksje ale dobrze jest mieć jedną bezpieczną i neutralną pomadkę w swojej kolekcji. Na ustach tego nie widać ale w szmince są mikroskopijne, rozpraszające światło drobinki. To chyba właśnie one mają za zadanie dać efekt optycznie powiększonych ust. W przypadku swoich tego powiększenia nie widzę. Swatch ukazuje jak niewiele tych drobinek jest.
AMILIE, RÓŻ MINERALNY zapewnia długotrwały efekt nieskazitelnego makijażu i jest odpowiedni do każdego typu cery. Nie zawiera talku, silikonów, konserwantów a także innych szkodliwych chemicznych dodatków. Dzięki wysokiemu napigmentowaniu można stopniować intensywność jego koloru. Średnia cena: 29,00 zł / 4g

To co mnie zawsze troszkę odpychało od kosmetyków sypkich to chmura pyłu, która unosiła się podczas ich używania i osiadała na wszystkim. Ten róż także  jest sypki, mocno zmielony ale jednocześnie nie suchy. Dla mnie ma idealną konsystencję bo tej chmury nie tworzy. Dzięki temu, że w momencie aplikacji jest jakby kremowy to dobrze „zaprzyjaźnia się” ze skórą i spójnie do niej przylega. Nie wchodzi w pory, a moje są duże. Nie podkreśla niedoskonałości skóry i zaczerwienień. Nadaje buzi dziewczęcego wdzięku.
Odcień apple blossom bardzo mi odpowiada.  Zero rozświetlających drobinek. Takiego właśnie mi brakowało. Nie jest to intensywny róż ani typowa brzoskwinia. Kolor najlepiej oddają zdjęcia na stronie producenta. Są bardzo realne.  Tak duże opakowanie wystarczyłoby mi na co najmniej 20 lat jednak należy je zużyć w 24 miesięcy.  W sprzedaży są dostępne saszetki 0,12g za 2.90 zł. Mimo, że mam jeszcze dwa kremy bb, których zużycie zajmie mi jakieś 3 lata mam wielką ochotę wypróbować podkład mineralny AMILIE
Z obu kosmetyków jestem zadowolona jednak większym odkryciem okazał się dla mnie róż mineralnyAMILIE. Bardzo odpowiada mi jego konsystencja i odcień. Bardzo ładnie wygląda na policzkach. Nie ma żadnych drobin i idealnie nadaje się do lekkiego, codziennego makijażu. Dobrze znam asortyment kosmetyków kolorowych z Avonu bo kiedyś byłam konsultantką tej marki. Szminkę polubiłam za jej uniwersalność. Nadaje się na co dzień do szybkiego makijażu. Przy kolorach bardziej intensywnych i matowych konsystencjach trzeba uważać przy aplikacji. Tej pomadki można używać nawet bez lusterka. Nie podkreśla suchych skórek i zawsze wygląda dobrze. Box Inspired By Joanna Krupa nadal jest dostępny. Zestawy wszystkich innych gwiazd, które w ofercie Inspired By pojawiły się wcześniej zostały już wyprzedane. 

Cytrynowa pasta do zębów z Bjobj

$
0
0
Bjobjto marka, której produkty polubiłam od pierwszego użycia. Nasza znajomość zaczęła się latem 2015 roku albo nawet wcześniej. Wiedziałam, że prędzej czy później, z czasem zużywania zapasów kosmetycznych sięgnę po kolejne produkty tej firmy. Dziś chcę podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat cytrynowej łagodząco-orzeźwiającej pasty do zębów z białą glinką i szałwią. 


Pasta Bjobj mieści się w papierowym kartoniku. Pojemność tubki to 75 ml. Należy ją zużyć w ciągu 6 miesięcy. Szacuję, że mnie wystarczy ok. na miesiąc. Myję zęby 2- 3 razy dziennie. Pasta jest żelowa i dość rzadka. Ma pomarańczowe zabarwienie. Nie zawiera drobinek. W ogóle się nie pieni. To wpływa na to, że nie jest bardzo wydajna. Używam jej więcej niż zwykłej drogeryjnej pasty bo nie jest tak skoncentrowana. Pachnie bardzo delikatnie, świeżo i przyjemnie głownie cytryną. Nie jest to mroźna świeżość. Zapach przypomina mi słodzoną herbatę z cytryną. 
Moje pierwsze wrażenie dotyczące tej pasty to to, że jest smakowita. Podczas mycia czuje świeżość cytryny i słodycz. Nie jest tak ziołowa jak się spodziewałam. Właściwie to w ogóle nie czuję w niej szałwii. Dobrze oczyszcza zęby choć w ogóle nie tworzy piany. Są gładkie i śliskie po przejechaniu językiem. Nie zmienia mojego oddechu. Nie staje się on  mentolowy. Jej zadaniem jest zapobieganie tworzeniu się próchnicy i kamienia nazębnego.  Pasta ma również właściwości wybielające, oczyszczające, ochronne. Zauważyłam, że bardzo dobrze działa na dziąsła i  łagodzi podrażnienia. Moje często krwawiły.
Pastę polecam osobom, które maja wrażliwe żeby i dziąsła, lubią używać ekologicznych produktów. Na pewno sprawdzi się ona  w przypadku dzieci, które nie tolerują intensywnie miętowych zapachów. Jej cena  w drogerii biobeauty.plto 21.62 zł. 

EOS, Krem do rąk Fresh Flowers

$
0
0
Krem do rąk Eos długo  za mną "chodził". Znalazł się na co najmniej jednej blogowej wish liście. Po wypróbowaniu i zużyciu balsamu do ust tej marki wiedziała, że na tym jednym kosmetyku moja przygoda z  EOSem się nie zakończy. Przy okazji zakupów w jednej z drogerii internetowych a dokładnie E-glamour.pl wrzuciłam go do koszyka. Moja radość jest tym większa, że zauważyłam wyraźny spadek cen tych produktów. Jeszcze kilka miesięcy temu gdy Eos nieśmiało podbijał nasz rynek był znacznie droższy. Teraz można go kupić w znacznie korzystniej.
Od razu wiedziałam, że zdecyduję się na wariant świeże kwiaty choć jest jeszcze dostępny zapach ogórkowy oraz kwitnąca jagoda.  Tak jak w przypadku balsamu do ust zapach jest bardzo przyjemny i naturalny ale nie jakoś szczególnie intensywny. Nie ogrywa ważnej roli, krótko go czuję. To co wyróżnia ten krem gdy na niego patrzymy to kosmiczne opakowanie, które trudno sklasyfikować. Tubka to, to nie jest, słoiczek tym bardziej. Wiele osób produkty EOS o dziwnych kształtach opakowań nazywa jajeczkami więc ja też chyba tą nazwą się posłużę. Pojemność to 44 ml. znów niestandardowa. Otwierając krem należy uważać na paznokcie. Zamknąć jest znacznie łatwiej. Plastik jest dość elastyczny, nie bardzo sztywny więc  da się go wyciskać. Już go zużyłam. Pod koniec musiałam przeciąć opakowanie aby wydobyć krem do ostatniej kropelki. Właściwie to zawsze tak robię aby wykorzystać kosmetyk w 100% . Był to mój krem do torebki, z którego rzadko korzystam w domu. Zajmuje mało miejsca i jest poręczny.Konsystencja kremu jest puszysta. Daje wrażenie lekkości i kremowości. Bardzo szybko się wchłania i na moich dłoniach nie tworzy żadnej wyczuwalnej, ochronnej bariery czy tłustego filmu. Dłonie są po prostu nawilżone ale też suche (nie mokre :P).
Eos Hand Lotion to wyjątkowy kosmetyk, który skutecznie zadba o Twoje dłonie. EOS Fresh Flowers jest produktem do rąk o zapachu świeżych wiosennych kwiatów. Krem EOS  jest w 96 % z naturalnych składników. Zawiera masło shea, ekstrakt z owsa i aloesu. Długotrwale nawilża, głęboko odżywia i wygładza skórę rąk. Produkt nie zawiera parabenów ani glutenu. Łączy w sobie wiele cech, które sprawiają, że staje się niezbędny przez cały rok:
- nawilża skórę sprawiając, że dłonie stają się aksamitnie gładkie
- jest hipoalergiczny
- testowany dermatologicznie
- zapakowany jest w estetyczne i miłe dla oka opakowanie
- balsam jest bardzo poręczny, zmieści się w każdej torebce
- można wybrać swój ulubiony zapach
Gdybym używała go regularnie w domu to pewnie po 2 tygodniach zostałoby po nim jedynie opakowanie w torbie na denko. Jest to mała pojemność więc nie oszukujmy się, że będzie nam służył miesiącami. Na pewno nie mnie bo w ciągu dnia kilkanaście razy dziennie kremuję dłonie. Plusem jest to, że nie trzeba go wiele aby poczuć ulgę. Daje dłoniom dobre nawilżenie bez lepkości, tłustości czy filmu. Aby nasze dłonie były gładkie bez cienia szorstkości po za kremowaniem ich konieczne są peelingi. Ja staram się pamiętać o nich raz w tygodniu. Od razu po takim zabiegu dłonie są znacznie gładsze i jeszcze lepiej przyjmują pielęgnację. Z kremu EOS jestem zadowolona. To kolejny kosmetyk- gadżet, któremu uległam. 
Krem EOS ma same plusy. Ładne i jednocześnie oryginalne, przykuwające wzrok opakowanie, pojemność idealną aby nosić go w torebce i skuteczne działanie. Na pewno znajdziecie tańsze kremy do rąk w drogeriach ale raczej nie o tak dobrym, naturalnym składzie. Ja nie żałuję, że go kupiłam i jestem zadowolona z jego działania. Możliwe, że skuszę się na kolejne opakowanie o innym zapachu na E-glamour.pl bo już za tym kremem troszkę tęsknię. 

Olejek do ciała z Zielonego Laboratorium

$
0
0
Moda na pielęgnację ciała, twarzy i włosów olejami  przybyła do nas z dalekiego wschodu i bardzo dobrze się przyjęła. Ja w swoich zasobach mam kilka olei o różnych właściwościach oraz innym przeznaczeniu. Większość z nich uwielbiam. Dziś opowiem Wam o moim najnowszym odkryciu, którym jest olej z Zielonego Laboratorium. Zapraszam. 


Pojemność plastikowej butelki to 150 ml. Dostępne jest jeszcze większe opakowanie 250 ml. Ceny kosmetyku to odpowiednio 50 zł i 70 zł.  Olej ma pomarańczowe zabarwienie, jest klarowny a nie mętny,  przezroczysty. Zaraz po odebraniu paczki miał stałą konsystencję. Z powodu mocno ujemnej temperatury zmarzł ale w domu szybko doszedł do siebie. Nie wpłynęło to na jego właściwości. Ujędrniająco wygładzający olejek do ciała pachnie hmmm warzywnie i leśnie? Trochę marchewkowo i odrobinę ziołowo. Jest to oryginalny i nawet ładny zapach ale inny od tego wszystkiego co znałam wcześniej. Konsystencja jest płynna, oleista. Kosmetyk nie jest lepki.

Ja tak samo jak jedna z założycielek Zielonego Laboratoriumnakładam olejek, po kąpieli gdy skóra jest jeszcze rozgrzana i nie do końca sucha . Kosmetyk łatwo rozprowadza się na skórze. Zdarza się, że niektóre nawet płynne, naturalne oleje lub masła są dość tępe. Ten bardzo dobrze po niej sunie i wygładza ją. Nie jest lepki i klejący ale przez kilka chwil na ciele utrzymuje się zabezpieczająca warstewka. Nie trwa to dłużej niż trzy minuty jednak kwestia  prędkości wchłaniania kosmetyku to indywidualna sprawa. Moja skóra bardzo szybko wszystko absorbuje.  Mam wrażenie, że od razu po aplikacji nabiera złotawego odcienia. Jest to bardzo subtelne. Olejek ujędrniająco wygładzający świetnie nawilża i odżywia. Używam go wyłącznie do ciacha, choć do olejowania włosów pewnie też by się dobrze sprawdził. Jego zapach bardzo krótko mi towarzyszy. W tym przypadku to zaleta bo możliwe, że na dłuższą metę mógłby być męczący. 
Olejek w moim przypadku jest bardzo wydajny. Nie używam go dużo a przecież wykorzystuję do   pielęgnacji całego ciała. Dobrze się spisuje. Nawilża i pielęgnuje skórę. Produkty ZielonegoLaboratorium są w 100 % wegańskie. Zostały stworzone z miłości do natury i w trosce o nią.  Kupując olejek ujędrniająco nawilżający wspieramy Fundację VIVA – Kampanię ZAGINĄŁ DOM. Polecam. 

Lip Lacquer Rock With Me z Shinybox

$
0
0
Witajcie. Dziś chcę przedstawić Wam kosmetyk, który trochę niespodziewanie stał się moim stałym elementem makijażu  a jest nim lakier do ust z Wibo.  Ostatnio czerpię dużą przyjemność z malowania się.  Nigdy nie był to mój konik i do tej pory mam mało kolorówki. Jednak co raz częściej używam cieni do oczu a zawsze gdy gdzieś wychodzę- maluję usta. Staram się aby to one zawsze były na pierwszym planie w moim makijażu. 


Lakier do ust Wibo znalazł się w styczniowej edycji Shinybox Stylowo. Ma 4 ml. Należy zużyć go w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Mnie się to na pewno nie uda i zawsze dłużej „trzymam” kolorówkę. Nie pozbędę się go za pół roku chyba, że się rozwarstwi i zacznie brzydko pachnieć ale bardzo w to wątpię. Cena tego produktu jest niewielka. Kosztuje ok. 10 zł i jest dostępny w wielu drogeriach w 5 różnorodnych kolorach. Mnie przypadła czerwień nr 4 z czego bardzo się cieszę. Błyszczyk ma wygodny aplikator. Można pomalować się nim bardzo precyzyjnie nawet bez lusterka. Pachnie delikatnie i słodkawo. Jest gęsty i lepiący się. Takie wrażenie mam przed aplikacją. W trakcie malowania się przypomina zwykły błyszczyk. Nie wżera się w usta i jest znacznie rzadszy od Rimmel Apocalips, z którym go porównałam. Zdjęcie zostało zrobione świeżo po pomalowaniu dłoni. Z czasem różnica w konsystencji pogłębiała się. Lakier Wibo nadal był tak samo mokry a Apocalips wysychał i utrwalał się. Różna jest także pigmentacja i trwałość. Wibo pod tym względem przypomina typowy błyszczyk. Choć zdjęcie moich ust było robione w sztucznym świetle to i tak widać, że kolor jest delikatny. Czerwień nie jest tak ostra i krzykliwa jak to wydaje się w opakowaniu czy nawet na dłoni. Na ustach kolor jest stonowany i delikatny. Taki codzienny. Ja zjadam go dość szybko. Po posiłku nic z niego nie zostaje.

Na jego korzyść działa na pewno to, że przyjemnie się go nosi. Nawilża usta. Sprawia, że moje są miękkie i mięsiste. Błyszczyk jest bezpieczny i ma ładny połysk. Nie musimy szorować twarzy czy okolicy ust gdy się rozmaże. Nie grzeszy trwałością ale aplikację można często powtarzać nawet bez lusterka. Ma niską cenę, która pewnie jeszcze bardziej pójdzie z czasem w dół, bo puki co jest to nowość. Jestem z niego zadowolona ale według mnie nie powinnyśmy nazywać go lakierem do ust tylko błyszczykiem. Z Rimmel Apocalips więcej go dzieli niż łączy. 
Nie długo dowiemy się co skrywa kolejna edycja ShinyBox We ♥ IT. Podpowiedzi marek i produktów są intrygujące. Box Stylowo wyprzedał się błyskawicznie. Ciekawe czy tak samo będzie z lutowym zestawem poświęconym miłości. 

Luksus z Inspired by Joanna Krupa

$
0
0
Serum Push up Esotiq, to kosmetyk który jako pierwszy został ujawniony w zestawie Inspired by Joanna  Krupa. Wielu z nas ułatwiło to decyzję o szybkim zamówieniu go. Już przy tym jednym produkcie zwraca się koszt boxu i to z nawiązką. To tak jakbyśmy pozostałe 9 produktów pełnowymiarowych dostały gratis. Z tego powodu postanowiłam poświęcić mu osobny wpis.


Najczęściej jednym kosmetykiem balsamem/masłem/ mleczkiem pielęgnuję całą swoją skórę ciała. Rzadko używam coś na cellulit lub na rozstępy. Pogodziłam się z nimi. Są częścią „mojej urody”. Jeśli już stosuję jakieś serum ujędrniające to głownie wiosną i latem gdy odsłaniam więcej ciałka. Gdy przybył do mnie po świętach zestaw Inspired by Joanna Krupa, nie potrafiłam być obojętna na tak luksusowy kosmetyk jakim jest serum do biustu Esotiq. Od razu zaczęłam je testować. To co mnie zaskoczyło na początku to zapach. Spodziewałam się, że będzie mocny i perfumowany a jest zupełnie odwrotnie. Pachnie ładnie i delikatnie, nie jest to aromat, którym będę się zachwycać i nie wiadomo jak długo nad nim rozwodzić. Jest po prostu ok. Na skórze po chwili w ogóle go nie czuć. Jest  to zapach elegancji i czystości. Konsystencjaserum jest kremowa, gęsta i skoncentrowana. Kosmetyk łatwo rozprowadza się na skórze i wystarczy go odrobina. Cieszę się, że jest tak wydajny.  w moim przypadku wystarczył na 2 miesiące prawie codziennego używania. Opakowanie to ładna a jednocześnie prosta i niewymyślna, miękka tubka. Ja już z łatwością ją przecięłam aby wydobyć resztę kosmetyku.
Linia Esotiq Formula składa się z trzech kosmetyków ujędrniających skierowanych do różnych partii ciała. Producent radzi aby serum push up do biustu stosować dwa razy dziennie. Niestety rzadko się do tego stosowałam bo rano moja pamięć jest zawodna i szybko po przebudzeniu ubieram się. Wieczorem za to zawsze ten kosmetyk miałam na widoku i regularnie używałam w pielęgnacji po kąpieli. Minimalna ilość dni po których efekt zaczyna być zauważalny według informacji na opakowaniu to 28. Skojarzyło mi się to naszym cyklem miesiączkowym, który również wpływa na wygląd naszego biustu.
Serum ma za zadanie powiększyć piersi.Wysoka zawartość składnika aktywnego najnowszej generacji o nazwie VOLUFORM™ stymuluje wzrost ilości tkanki tłuszczowej pod skórą, powiększając piersi nawet o 2 cm w obwodzie. Czyli rozmiar A zamienia się w B, a B staje się C. To o wiele więcej niż efekt Push up. To spełnienie marzeń.
Moim piersiom zaczyna brakować tłuszczu. To przez chudnięcie i tycie, efekt jojo. Nadal nie są w złej formie bo nie rodziłam dzieci i nie karmiłam piersią ale wiek i grawitacja robią swoje. Serum na pewno nawilża i pielęgnuje skórę. Z czasem zauważyłam, że rzeczywiście piersi są pełniejsze, bardziej jędrne ale nie większe. Kosmetyk ich nie powiększył, a efekt Push up zawdzięczam bieliźnie. Nadal noszę te same staniki w rozmiarze E 75, które na mnie pasują. Może inaczej byłoby gdybym miała mniejszy biust. Mimo wszystko jestem zadowolona z tego produktu. Dzięki codziennemu masowaniu piersi odkryłam nowy (trzeci już) guzek i jestem w trakcie diagnozowania. Myślę, że wszystko będzie ok, tak jak w przypadku pozostałych jednak biopsję dla swojego świętego spokoju muszę wykonać. Dziękuję Kasi z  bloga klubkosmetyczny.pl za niesamowite wsparcie w oczekiwaniu na wizyty lekarskie. Choć wszystkie odbyły się prywatnie na mój koszt musiałam się na nie sporo naczekać :/ 
Esotiq push up breast serum to bardzo luksusowy kosmetyk. Świadczy o tym przede wszystkim jego cena. Tubka o pojemności 100 ml to wydatek rzędu 169 zł. Sama bym go nie kupiła bo jest to spory koszt. Cieszę się jednak, że dzięki zestawowi Inspired by Joanny Krupy mogłam poznać ten kosmetyk. Linie Esotiq Formula, Naturaloraz perfumy dostępne są w sklepie internetowym oraz w stacjonarnych butikach marki w wielu galeriach handlowych na terenie całego kraju. Ja bardzo lubię bieliznę Esotiq i ich niesamowite promocje, z których skorzystałam już dwukrotnie w tym roku. Jeśli jesteście zainteresowane serum to najbardziej opłaca się zamówić cały box Inspired by Joanny Krupyteraz kosztuje tylko 109 zł już z wysyłką kurierską. Polecam. 

Nawilżacz powietrza Pure Air

$
0
0
W moim domu powietrze jest nieprawdopodobnie suche. To stare budownictwo, dobrze ocieplone więc cała wilgoć z murów wiele lat temu zdążyła już ujść. Szczególnie teraz, w okresie grzewczym jest to dla mnie bardzo męczące. Suche, nagrzane powietrze wiruje i unosi kurz. Wysusza mi drogi oddechowe, podrażnia oczy. Jak na pewno wiecie jestem alergiczką. Okres wiosenno- letni jest dla mnie najbardziej uciążliwy jednak podczas zimy niektóre alergeny ciągle są aktywne jak wspomniany kurz.


Wiele razy przy wpisach o olejkach eterycznych wspominałam Wam, że używam ich nie w kominku a w nawilżaczach powietrza. Wtedy miałam na myśli ozdobne, kamionkowe pojemniki z wodą wieszane na kaloryferze. Byłam zmuszona uzupełniać je codziennie. Woda szybko parowała i delikatnie nawilżała powietrze jednak nie tak jak ultradźwiękowy nawilżacz powietrza Pure Air  Diagnosis, o którym dziś Wam opowiem.

Nawilżacz powietrza Pure Air jest bardzo prosty w obsłudze. Wystarczy do pojemnika, przez odpowiedni otwór wlać wodę i podłączyć zasilanie. Jeśli wody jest za mało dioda zapali się na czerwono. Jeśli jest odpowiednia ilość- będzie zielona. Poprzez pokrętło regulujemy strumień pary. Ja na początku użyłam małego dlatego niestety nie widać go nawet na zdjęciach robionych początkowo. Później zwiększyłam ustawienia i para jest już doskonale widoczna.
Urządzenie pracuje zaskakująco cicho. Słychać bardzo słaby szum ale to wszystko. Do snu potrzebuję idealnych warunków. Nie przeszkadza mi to w dzień i sądzę, że nawet w nocy by mi ten dźwięk nie przeszkadzał. Nawilżacza powietrza nie planuję jednak używać całodobowo a jedynie kilka godzin w ciągu dnia. Jego maksymalny czas pracy to 10 godzin. 
Nawilżacz powietrza to urządzenie, które powinno znaleźć się szczególnie w pokoju dziecięcym. Suche powietrze może przyczynić się do obniżenia odporności i  nawracających infekcji dróg oddechowych. Wysusza śluzówki nosa, oczy i powoduje kaszel. Negatywnie wpływa też na skórę, która jest naszym największym organem. Ja do nawilżacza dodaję olejki eteryczne. Staram się aby zawsze były naturalne i odpowiadały moim potrzebą, łagodziły ból głowy lub wspomagały leczenie przeziębienia. W ten sposób uzyskuję nawilżone, pachnące powietrze a przede wszystkim zdrowe.
Nawilżacze powietrza dzielą się na trzy grupy: ultradźwiękowe , parowe oraz mechaniczne (ewaporacyjne) . Mój należy do tej pierwszej. Charakteryzuje go duża wydajność i energooszczędność oraz najcichsza ze wszystkich trzech praca. Ultradźwięki rozbijają wodę na drobne cząsteczki, zostaje uwalniana w formie chłodnej mgiełki wodnej. Podobno ultradźwięki, których my ludzie nie słyszymy mogą być uciążliwe dla zwierząt domowych. Ja mam 4 koty i 3 psy, którym pracujący nawilżacz w ogóle nie przeszkadza. Psom jest obojętny a koty na początku tylko interesował. 
Moje życie z nawilżaczem powietrza, choć mam go od niedawna bardzo zyskało na jakości. Moje drogi oddechowe mają się dobrze, nie czuję drapania w gardle. Powietrze jest znacznie przyjemniejsze podczas jego pracy. Myślę, że z czasem może także wpłynąć pozytywnie na skórę. Używam go przez kilka godzin w ciągu dnia. Model PureAir marki Diagnosis dostępny jest przede wszystkim w aptekach. Cena sugerowana to ok. 120 zł.  Dane techniczne oraz dokładny opis znajdziecie na stronie producenta. Co myślicie o tym produkcie? Używacie nawilżaczy? Macie problem z suchym powietrzem? 

Shinybox, We love it! +answear.com

$
0
0
Luty to najkrótszy miesiąc w roku. Nie spodziewałam się jednak, że minie szybko jak wiatr. Nie zdążyłam jeszcze zrecenzować wszystkich produktów ze styczniowego Shinyboxa a już mamy lutowy. Tym razem postaram się za ok. 3 tygodnie dodać post z minirecenzjami. Przyjemnego czytania. 



AFFECT PUDER FIKSUJĄCY FIX&MATTProdukt pełnowymiarowy, Średnia cena: 70,00 zł / 10g Bardzo rzadko utrwalam swój makijaż czymkolwiek. Nie mam skóry przetłuszczającej się czy problematyczniej po za tym, że jest wrażliwa. Puder bambusowy mam już ok. 2 lata i używam od święta. Nigdy za to nie miałam ryżowego o właściwościach matujących.Podobno utrzymuje się cały dzień i  „Polecany jest w szczególności na wielkie wyjścia czy sesje fotograficzne”. Jeśli nie przesusza skóry tak jak deklaruje to producent to będzie super! Z przyjemnością go przetestuję. Plusem jest jego transparentność. Nie został dołączony do niego żaden puszek. Jest to najdroższy produkt z całego pudełka.
Dove krem do rąk nawilżający dermaspaProdukt pełnowymiarowy, Kremów do rąk nigdy dość. Ja zużywam je hurtowo i bardzo chętnie testuję nowości. Z Dove miałam tylko przeciwstarzeniowy i to dawno temu więc cieszę się z tego. Ma za zadanie przywrócić skórze blask oraz jedwabistą gładkość. Pachnie cudowniew charakterystyczny dla Dove sposób, sprawia, że dłonie są jedwabiste i długotrwale nawilżone. Już jestem nim oczarowana :) „Jego aksamitna konsystencja otula skórę i pielęgnuje jak zabieg w SPA każdego dnia!”
Delia witaminowy balsam do uststrawberry sorbet. Produkt pełnowymiarowy. Średnia cena: 16,00 zł/ szt. „ Balsam do ust Strawberry Sorbet intensywnie nawilża i wygładza usta. Wzbogacony został pielęgnującymi składnikami aktywnymi: olejkiem rycynowym oraz witaminami E i C, dzięki którym odżywia, regeneruje i chroni. Nadaje ustom piękny, owocowy zapach oraz subtelny kolor.”
Balsamów do ust lub wazelin używam często w ciągu dnia tak samo jak kremów do rąk. Jeśli je zaniedbam to dużo czasu zajmuje mi później doprowadzenie ich do ładu. Balsam pachnie intensywnie truskawkowo  Moje usta barwi bardzo delikatnie gdy przejadę po nich kilkukrotnie pomadką, nadaje im połysk. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne.
Perfect.me zestaw maseczek do włosów.Średnia cena: 1,49 zł / szt./ 20 ml.
NATURAL OILS REPAIR - Maseczka do włosów zniszczonych, suchych.
REPAIR & COLOUR SAVE - Maseczka do włosów zniszczonych i farbowanych.
FRIZZ STOP & KERATIN REPAIR - Maseczka do włosów ze skłonnością do puszenia się, matowych, niesfornych. 
Każda z tych maseczek w teorii odpowiada potrzebą moich włosów w 100%. Już jedną zużyłam. Była całkiem ok. Więcej napiszę w minirecenzjach.  Pierwszy raz spotykam się z marką Perfect.me a w tym boxie znalazł się także ich szampon.
Perfect.me szampon do włosów.Średnia cena: 8,99 zł / 250ml. FRIZZ STOP & KERATIN REPAIR „Szampon do włosów ze skłonnością do puszenia się, matowych, niesfornych. Zawierająca wygładzającą keratynę, odbudowujący olejek marula, łagodzącą prowitaminę B5 i kosztowne drobinki złota, oczyszcza i regeneruje włosy, przywraca im sprężystość i chroni przed elektryzowaniem. Włosy stają się zachwycająco gładkie, lśniące i perfekcyjnie piękne.” Opis tego szamponu jest bardzo zachęcający, jednak ze względu na SLS w składzie nie będę mogła go przetestować. Oddam go mamie i ona wypowie się na jego temat. Z informacji, jakie wyszukałam wynika, że marka Perfect.me dostępna jest w Biedronce.
Prestige solutions płatki pod oczy. Produkt pełnowymiarowy. Średnia cena: 6,99 zł / para „Błyskawiczna kuracja dla delikatnej skóry pod oczami. Dzięki unikalnym formułom opartym na kolagenie i kwasie hialuronowym hydrożelowe płatki pomogą zachować skórze pod oczami młody i zdrowy wygląd.”
Uwielbiam płatki pod oczy! Od czasu do czasu stosuję kolagenowe z Purederm. To właściwie jedyne jakie znałam. Mnie teraz trafiła się wersja Collagen Lifting -kuracja liftingująco-nawilżająca dla delikatnej skóry pod oczami. Płatki testowałam wczoraj. Przykleiłam i dopiero przed snem, po trzech godzinach sobie o nich przypomniałam. Są super! Teraz powiem tylko tyle. :)
Jestem pod wrażeniem techniki pakowania kosmetyków w Shinyboxiebo nie dość, że wszystko się mieści to jeszcze ładnie wygląda przy rozpakowaniu. Mnie nawet gdy już wyjmę wszystkie te papiery, kosmetyki nie mieszczą się lub z trudem je upycham. Wymiary kartoników nie zmieniają się, w każdym miesiącu są identyczne a kosmetyki są różnej wielkości. W tym pudełku takim wielkoludem jest szampon. Z tego właśnie powodu pozostałe produkty musiały być niewielkie gabarytowo. Wartość całości to 120,44 zł. Pudełko zwróciło się ponad dwukrotnie głównie za sprawą pudru Affect, którego cena wynosi aż 70 zł. W tym miesiącu jestem najbardziej zadowolona z kremu do rąk, płatków pod oczy oraz właśnie pudru matującego. Próbki oraz pomadkę ochronną na pewno zużyję ale szampon oddam mamie bo  unikam SLS. Za bardzo szkodzi mojej skórze głowy.
Co myślicie o tym boxie? Sprostał Waszym oczekiwaniom? 

Bjobj, maska z białą glinką.

$
0
0
Bjobj to marka, którą bardzo polubiłam i dość często to podkreślam. Wszystko zaczęło się od  organicznego multikremu w metalowej puszcze, którego resztki zostały mi do teraz. Podczas zimy i okresu grzewczego doceniłam jego wyjątkowe właściwości intensywnie nawilżające i kojące, które nie były mi latem tak niezbędne. Krem można stosować jak maskę i robi cuda ze skórą. Polecam. Dziś jednak ten temat już zakończymy a zajmiemy się maską na bazie białej glinki Bjobj . Zapraszam.


Pasta znajduje się w plastikowej tubie o pojemności 150 ml. Należy ją zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Ja nie biorę tego za bardzo do siebie. Myślę, że znacznie dłużej zachowa swoje właściwości i będzie ok.  Jestem przekonana , że nie zdążę jej zużyć w tak szybkim tempie tzn. do końca czerwca. Maska jest biała. Delikatnie przełamana szarością. Ma bardzo przyjemną, idealnie kremową konsystencję bez żadnych grudek. Pachnie bardzo słabo, nie ziemiście. Bardziej ziołowo jednak jest to naprawdę ledwo wyczuwalny zapach. Jej cena nie przekracza 30 zł. 
Glinki nie trzeba rozrabiać z wodą. Tylko takie aktualnie wybieram. Tak mi najwygodniej. Bo zawsze zbyt mocno rozcieńczałam sypki proszek i później musiałam go znów dodawać. Tu produkt jest już gotowy do użycia. Pasta po za białą glinką (kaolin) zawiera ekstrakty m.in. z łopianu i tymianku oraz olejek eteryczny z rozmarynu, któremu zawdzięcza delikatny zapach. Zadaniem maski jest głębokie oczyszczenie skóry ale jednoczesne uzupełnienie niedoboru substancji odżywczych. Kosmetyk oczyszcza pory, wygładza, usuwa suche skórkiale nie wysusza. Nie zasycha na nieprzyjemną skorupę. Dość łatwo się zmywa. ja używam jej zawsze podczas kąpieli. Moja skóra jest sucha  i wrażliwa. Po zmyciu maski nie czuję żadnego ściągnięcia a duże odświeżenie i uczucie czystości. Czyli to co czuć powinnam. Jestem z niej zadowolona. 
Moja maska pochodzi ze sklepu z internetowego biobeauty.pl, który ma w asortymencie same naturalne produkty o dobrych składach, nie testowane na zwierzętach i odpowiednie dla wegan.  We wspomnianej drogerii znajdziecie chyba pełen pakiet kosmetyków Bjobj. 

Mexx Black Man New Look

$
0
0
Mój chłopak ma swoje ulubione zapachy, do których wraca. Święta trójca to Lacoste Blanc, Hugo Boss Boss No. 6 Bottled Night i właśnie Mexx Black Men. Często to ja wynajduję  jakieś nowości i mu podsuwam. Wszystkie zapachy, które ode mnie dostaje lubi. Tak mówi.  Mniej lub bardziej ale lubi. Jeśli zamawiam mu coś w ciemno to najpierw sprawdzam skład- nuty jego kultowych perfum a później porównuje z tym na co ja miałam chęć. Ponad to kieruję się stroną wizualną. Doceniam ładne, eleganckie flakony. Dziś nie będzie jednak o nowościach a o klasyku, który oboje dobrze znamy. Zapraszam.
Pierwsze opakowanie wody toaletowej Mexx Black MenŁukasz dostał od swojego brata. Możliwe, że właśnie dlatego ma sentyment do tego zapachu. Wtedy było to tylko 30 ml. Obecnie Łukasz sięga po największe pojemności bo wiadomo, że to jest najbardziej opłacalne rozwiązanie.
Flakon na dole jest bezbarwny i przezroczysty ale przechodzi w całkowicie czarny u góry. Taki efekt sprawia, że z czasem używania zaczniemy widzieć ilość płynu, który zostaje na dnie i oszacujemy na jak długo jeszcze wystarczą perfumy. Mnie ten szklany flakon bardzo przypomina opakowanie wody toaletowej Narciso Rodriguez For Her. Nie mam pojęcia kto kim się inspirował ale coś jest na rzeczy. Korki są prawie identyczne. Tu dolna część jest kwadratowa, kanciasta jak na produkt męski przystało a w perfumach Narciso Rodriguez okrągła- miękka.
Głowa zielona nuta, nuty wodne, mandarynka
Serce cedr, grzybień północny, pieprz
Podstawa paczuli, drzewo sandałowe, ambra

Pamiętam, że dla mnie ten zapach początkowo był ładny ale zwyczajny. Teraz znacznie bardziej mi się podoba bo kojarzy się z osobą bliską memu sercu. Oboje doceniamy to jak się rozwija. Mexx Black Men to zapach drzewny ale klasyczny. Początkowo dość ciężki ale już po kilku minutach cudownie ewoluuje na skórze. Jest elegancki ale nie jakość przesadnie.Odpowiedni dla osób pracujących w biurze ale także bardziej aktywnych, mających kontakt z ludźmi w terenie np. dla przedstawicieli handlowych.
To co gra w nim pierwsze skrzypce to przede wszystkim nuty drzewne, bardzo charakterystyczne. Nie da się ich z niczym innym pomylić. Dalej jest nieco goryczki- nie wiem jaki składnik za nią odpowiada oraz pikanteria, dość subtelna.Mexx Black Man New Look to woda toaletowa dość popularna wśród mężczyzn. 
Zauważyłam, że mężczyźni, nie tylko Łukasz używają znacznie więcej perfum niż my kobiety. Mnie jest trochę żal spryskiwać się Alienem od góry do dołu lub cudowną wodą toaletową L’Occitane Jaśmin Immortelle Neroli. Wiem ile to kosztuje i jak ciężko będzie podjąć decyzje o zakupie kolejnego flakonu. To moje luźne przemyślenia, które są związane z tym jak ocenić prawidłowo i intensywność i trwałość perfum męskich oraz damskich? Wylewamy na siebie przecież zupełnie inne ilości. Na szczęście woda toaletowa Mexx Black Man New Look w naszym odczuciu należy do zapachów dość tanich i przystępnych. W drogerii iperfumy szczególnie. Największa pojemność, 75 ml.  kosztuje ok. 75 zł. Jak to jest u Was? Wylewacie na siebie sporo perfum czy delikatnie skrapiacie? 

Emulsja Emolium na suchą skórę głowy

$
0
0
Witajcie, Dziś chcę się z Wami podzielić tym jak radzę sobie ze swoją przerażająco suchą skórą głowy. Dostarcza mi ona licznych problemów. Muszę uważać na szampony jakich używam, unikać sls i wszystkiego co może podrażnić skalp. Bardzo pomagają mi leki na receptę przepisywane przez moją dermatolog jednak, czasami chcę zrobić sobie od nich przerwę. Bo co za dużo to nie zdrowo. Nie dawno odkryłam emulsję Emoliumi muszę przyznać, że daje radę. Zapraszam do czytania. 
Emulsja jest emulsją. Przypomina mleczko. Nie jest bardzo rzadka- wodnista ani zbyt gęsta. Nie ścieka po skórze głowy a zostaje w aplikowanym miejscu. Łatwo się rozcierai na moich jasnych włosach nie zostaje po niej żaden ślad tzn. nalot. Myślę, że tak samo byłoby w przypadku włosów ciemnych. Jest bezzapachowa. Emulsja nie ma nic wspólnego np. z suchymi szamponami czy pudami. One wysuszają skalp a ten kosmetyk ma za zadanie go nawilżyć. Nie wpływa u mnie na przetłuszczanie się. Nigdy nie miałam z nim problemu. Już wiele razy przy wpisach o kosmetykach do włosów o tym wspominałam. Mam skrajnie suchą i łuszczącą się skórę głowy. W chwilach bardzo ciężkich używam maści/ kremu oraz płynu Demovate. Jest to lek sterydowy wydawany na receptę. Aby nie przyzwyczajać do niego nadmiernie swojego organizmu staram się robić od niego przerwy dlatego postanowiłam wypróbować tą emulsję.
Jak używam emulsji? Najpierw pozbywam się łuski używając szamponu z siarką. U mnie sprawdza się najlepiej. Następnie na prawie suchy skalp, za pomocą aplikatora nanoszę bardzo małe partie emulsji Emolium. Jest to banalnie proste. Używam jej przeważnie raz dziennie choć zdarza się, że sięgam po nią rano i wieczorem.
W moim przypadku emulsja pomogła  w sposób odczuwalny po kilku regularnych użarciach. Zauważyłam wzrost nawilżenia skalpu- mniej suchych skórek, (nie łuski) oraz prawie 100 % zanik swędzenia. Na co dzień nie używam produktów do mycia głowy z SLS, maski nakładam na włosy a nie na skalp. Nie używam suszarki, która wysusza skórę. Staram się wykluczyć wszystkie czynniki drażniące.
Muszę pochwalić ulotkę emulsji Emolium, jest bardzo ciekawa i pomocna. Zawiera najistotniejsze informacje o tym jakie czynniki wpływają na to, że skóra się przesusza lub jest atopowa, szczególnie w przypadku dzieci oraz jak jej pomóc.
Z problemami skórnymi boryka się bardzo wiele osób, od trądziku w różnych postaciach po atopowe zapalenie skóry i łuszczycę oraz wiele innych, nieprzyjemnych chorób, które nas w pewien sposób ograniczają. Emulsja Emolium jest czymś między kosmetykiem a lekiem. Produktem, który mnie ewidentnie pomógł. Zanim skończę to opakowanie na pewno kupię kolejne. Jeśli macie bardzo suchy i wrażliwy skalp to polecam. Emulsja kosztuje ok. 25 zł. za 100 ml. na iperfumy. W aptekach zawsze więcej. 

Wiosenna, kosmetyczna WishLista

$
0
0
WishListy na tym blogu nalezą raczej do rzadko pojawiających się wpisów. Gdy nadchodzi wiosna mam ochotę na nowości. Zmianę garderoby oraz nowe perfumy i kosmetyki kolorowe. Ostatnio dużą frajdę sprawia mi malowanie się. To chyba kwestia bardzo dobrych jakościowo produktów  i bazy pod cienie, którą w końcu kupiłam.

Numerem jeden na liście moich zapachów jest woda toaletowa, do której wzdycham już od około roku a jest nią jabłuszko Lolita Lempicka Le Premier Parfum. Zapach cudowny, kwiatowy, romantyczny. Doskonały na wiosnę tak samo jak czterolistna koniczyna, woda perfumowana Si Lolita- pachnąca skoncentrowanym szczęściem. To bardzo pozytywny zapach, którego użycie gwarantuje udany dzień. Skąd to wiem? Jak wiecie zamawiam próbki. Obu tych perfum miałam łącznie po kilkanaście ml. wiem, że to zapachy, które bardzo długo mi się nie znudzą, a może nawet nigdy.
Jestem YnakeeCandle’maniaczką. Na pewno poznałam ok. 100 zapachów. Czasami sama się gubię, które woski miałam, a których jeszcze nie dlatego zamawiam zawsze z nowych kolekcji lub te woski, które są moimi ulubionymi. Nie miałam za to jeszcze ani jednego produktu marki Kringle Candle. Planuję to w końcu zmienić. Wszyscy o nich piszą a ja nie jestem w temacie. Zamówić sobie zapachy, kuchenne takie jak kawa, cynamon, ciasto dyniowe. Może Wy mi coś jeszcze polecicie?

Skarpetki złuszczające. Do tej pory miałam jedne, jakieś chińskie. Zrzucanie skóry trwało u mnie długo ale gdy to już się stało stopy były idealnie gładkie jak nigdy wcześniej. Teraz przed latem powtórka tego zabiegu bardzo by mi się przydała.
Bademeisterei Ecoworld Bath Melts to aromatyczne kosmetyki do kąpieli. Także czekolady w różnych wariantach od białej z pomarańczą po różaną aż do miętowej. To jedyna forma czekoladowej przyjemności, na jaką mogę sobie pozwolić podczas diety.  Po za czekoladami marka oferuje kule do kąpieli, pałeczki, mydełka i „czekoladki”.

Kolejnym kosmetykiem, który bardzo chciałabym wypróbować jest Missha M Perfect Cover krem BB z wysoką ochroną UV. Ciągle wrzucam go i wyrzucam z koszyka. Staram się kierować rozsądkiem. Przed zakupem go już teraz powstrzymuje mnie tylko to, że mam jeszcze dwa kremy BB Skin 79, które wystarczą mi pewnie na dwa lata. Krem Missha jest wszędzie chwalony, od blogów i YT aż po wizaż. Kosztuje ok. 100 zł. za 50 ml. Odkąd zaczęłam używać prawdziwe Azjatyckie kosmetyki do makijażu jestem nimi zachwycona. To naprawdę doskonała jakość. Znalazłam w nich to czego szukałam od dawna, czyli jasne odcienie i naturalne wykończenie.
Jestem ciekawa jakie produkty Was obecnie kuszą i co planujecie kupić na wiosnę? 

ShinyBoxie We love it! cz. 1 minirecenzje.

$
0
0
Witajcie, dziś przychodzę do Was z pierwszą częścią mini recenzji kosmetyków, które znalazły się w ostatnim ShinyBoxie We love it! Zapraszam. 


Perfect.me zestaw maseczek do włosów. sprawdziły się u mnie całkiem nie źle ale bez większych zachwytów. Pojemność 20 ml. okazała się w przypadku moich grubych i długich do pasa włosów zbyt mała. Przyzwyczaiłam je do sporych ilości Kallosów, których sobie nigdy nie żałowałam. Gdybym nałożyła dwukrotnie większą porcję każdej z masek Perfect.Me może uzyskałabym lepszy efekt. Stosowałam je oddzielnie. Każda ma wazelinowaną konsystencję. Są półprzezroczyste. Wersja keratin repairpachnie tak samo jak szampon z tej linii, bardzo przyjemnie, wiosennie, pozytywnie.  Naturals oil repair jest świeża, słodka, octowa (?), przypomina mi jakiś zapach z dzieciństwa. Repair colour save to najbardziej kwiatowy wariant. Po każdej z masek bez problemu rozczesałam włosy.
Prestige solutions płatki pod oczy. są bardzo delikatne, gumowate. Szczelnie zamknięte. Ja musiałam użyć nożyczek aby je wydostać. Mają bardzo przyjemną konsystencję. Są dobrze nasączone. Przypominają spójną galaretkę. Po nałożeniu pierwszego szybko zaczęło mnie piec oko. Delikatnie ale jednak. Zignorowałam to. Z drugim wystąpił ten sam efekt. Tego dnia moje oczy były wyjątkowo podrażnione i zmęczone. Samodzielnie próbowałam usunąć rzęsy przedłużone mi przez kosmetyczkę. Pewnie to jest powodem. Przez pozostałe trzy godziny nie czułam już żadnego dyskomfortu a jedynie przyjemny chłód i nawilżenie oraz odświeżenie skóry. Płatki miałam na twarzy tak długo bo zapomniałam o nich. Po tym czasie z białych zmieniły się w prawie całkowicie przezroczyste. Po zdjęciu ich skóra była rozjaśniona i  dobrze nawilżona. Mimo początkowego chwilowego pieczenia płatki oceniam bardzo wysoko i żałuję, że już ich nie mam. Na pewno jednak kupię i Wam polecam. 
Delia witaminowy balsam do ust strawberry sorbetPrzy jednej warstwie  nie daje żadnego koloru a jedynie błysk jednak po kilkukrotnym przejechaniu pomadką usta są już delikatnie zaróżowione. Ja nie używam jej dla koloru bo wolę trwalsze szminki a dla nawilżenia ust, w ciągu dnia. Pod tym kątem sprawdza się doskonale. Balsam ma przyjemną konsystencję i  wygładza usta. Jestem z niego zadowolona. Pięknie pachnie soczystymi truskawkami. 
Z pośród zaprezentowanych dziś kosmetyków najbardziej do gustu przypadły mi płatki. Efekt po ich zdjęciu był naprawdę doskonale widoczny. Trzymanie ich na twarzy po za pierwszą chwilą było bardzo przyjemne. Do pomadki też nie mam zastrzeżeń. Robi co ma robić. Nawilża usta i nadaje im ładny kolor, do tego fantastycznie pachnie. Maseczki mnie nie zachwyciły działają raczej jak odżywki, dość przeciętnie. Za ok. tydzień pojawi się druga cześć minirecenzji lutowego ShinyBoxa, na którą już dziś Was zapraszam. Który z tych kosmetyków najbardziej Was zainteresował? 

Jak oszczędzać kupując?

$
0
0
Witajcie. Nie długo miną dwa miesiące odkąd zaczęłam swoją dietę. W tym  czasie miałam wzloty i upadki ale mam już swój mały sukces. Ubyło mi 4  kg. Taka zmiana zmotywowała mnie do uporządkowania szafy. Pozbyłam  się znów 2 dużych worków ubrań i mniejszego z kilkoma parami butów. Niczego nie wyrzucam chyba, że jest bardzo zniszczone. Te ubrania powędrowały do mojej kuzynki. Spadek wagi, nadchodząca wiosna oraz życiowe zmiany  nastroiły mnie do większego zadbania o siebie oraz do  zrobienia zakupów. Za jakiś czas pokażę Wam co dokładnie kupiłam. Dziś  zajmiemy się tym jak to się stało. Bardzo chętnie korzystam ze zniżek i kodów rabatowych. Zanim coś  kupię wyszukuję w internecie okazji, gdzie znajdę daną rzecz najtaniej. Służy mi do tego strona kodyrabatowe.pl w zależności czego szukam, ubrań, dodatków, kosmetyków, suplementów, sprzętu do domu czy jedzenia.


Kody rabatowe jak sama nazwa mówi upoważniają nas do zniżki w sklepie na określony procent. Wszystko zależy od sklepu. Ja najchętniej wykorzystuję je przy zamówieniach internetowych. Ostatnio kupiłam dwie pary skórzanych butów z pomocą kody  rabatowe Deichmann. A teraz odkąd zostałam chrzestną Maksia  maniakalnie przeglądam oferty sklepu Smyk i wybieram najlepsze okazje!  Kodyrabatowe.pl   jest to strona, która gromadzi informacje o chyba wszystkich sklepach z różnych kategoriach w znacznej części… Świata!  Jest jednak polska i bardzo prosta w obsłudze. Wystarczy, że w wyszukiwarkę wpiszemy sklep, który nas interesuje lub posłużymy się zakładką kategorii.
Sklepy mają różne formy udzielania rabatu. Czasami jest to 50% upustu  na drugą rzecz a 70% na trzecią. Innym razem dostajemy zniżkę na  kolejne zakupy przykładem takiej polityki jest Esotiq. Im więcej kupimy,  tym więcej zyskujemy. Na mnie zawsze to działa. W ten sposób gdy kupiłam jeden stanik po dwóch tygodniach wróciłam po kolejne trzy bo nie chciałam stracić wypracowanego rabatu. Mój ulubiony comiesięczny box kosmetyczny Shinybox także oferuje kody  rabatowe Shinybox ! Mimo tego, że mam spore zapasy, czasami ulegam i  zamawiam, ponieważ w ten sposób poznaję nowe, często wysokopółkowe produkty za bardzo niską cenę.


Z kodów rabatowych warto korzystać także w telefonie za pomocą aplikacji mobilnejSzukanie promocji skróci nam czas np. podróży komunikacją miejską do pacy czy szkoły.  Za zaoszczędzone dzięki kodom pieniądze możemy kupić sobie coś dodatkowego lub odłożyć na czarną godzinę. Nie zarabiam kokosów więc gdy uda mi się wydać mniej niż początkowo zakładałam to zawsze mnie to cieszy. Jestem ciekawa czy korzystacie z takiej formy oszczędzania? Czy znacie  portal kodyrabatowe.pl , który skupia największą ilość sklepów a co za tym idzie zniżek w jednym miejscu.

Perfumik.pl - moje najnowsze zapachy.

$
0
0
Do odpowiedników oryginalnych perfum mam pozytywne nastawienie. Chętnie używam zapachów inspirowanych znanymi markami jeśli ich nie udają i nie są podróbkami. Gdy nie mają nazw i flakonów łudząco podobnych do pierwowzorów. Takie właśnie nie są zapachy ze sklepu perfumik.pl A jakie są dowiecie się w dalszej części wpisu. Zapraszam.
Do testów wybrałam trzy różne damskie zapachy. Żadnego z nich, w oryginalnych wersjach nigdy nie miałam jednak są mi znane z perfumerii. Wszystkie moje flakoniki z  perfumik.pl.  mają idealną wielkość do noszenia w torebce. Ich pojemność to 33 ml. Są tego samego kształtu- smukłe, przezroczyste walce. Tak proste opakowanie bardzo mi odpowiada. Dzięki temu cena perfum jest niska. Na zdjęciach zapomniałam pokazać rozpylacza, jest zwykły, tradycyjny. Dobrze dozuje delikatną mgiełkę wodną. 
142 ma odpowiadać perfumom Armani Si. Dla mnie jest to zapach eleganckim i seksowny zarazem. Doskonały na niedzielną mszę do kościoła bo jest czarująco kwiatowy. A gdy troszkę wyparuje zmienia się. Nabiera charakterystycznej dla wanilii słodyczy i ciepła. Pasuje na  imprezę lub kolację z gwarantowanym śniadaniem. Zapach jest intensywny i trwały jak na tak tanie perfumy. Do mnie pasuje idealnie i jestem zadowolona z wyboru. 142 to zapach wytworny ale mega seksowny. Dla kobiet zdecydowanych, wiedzących czego chcą od życia. Mój faworyt!

132 to zapach ciężki, mocny i mroczny. Zdecydowanie wieczorowy. Uwodzicielski i orientalny, w sposób trochę męski. Nie ma w nim słodyczy za to jest wyraźne kadzidło i drzewne nuty, szczególnie na początku po kilku minutach od aplikacji. Nawet z czasem nie staje się leki choć nabiera cytrusowej świeżości. Ładnie ewoluuje. Jest jak kropla rosy, która w słońcu pod różnym kątem wygląda inaczej. Doskonałe dopełnienie małej czarnej. Mnie ten zapach bardzo się podoba ale jestem świadoma, że  znajdzie też przeciwników. Inspiracją do stworzenia go były perfumy Chanel Coco Noir

136 to zapach najlżejszy, słodko- kwiatowy, wiosenny. Romantyczny. Woda zabarwiona jest na lekki róż co przypomina nieco flakon Lancome La Vie Est Belle. Ten właśnie zapach stał się inspiracją dla stworzenia perfum nr 136.  Dwie pozostałe wody zaliczam do kategorii ciężkich i bardzo charakterystycznych. Zimowo- wieczorowych. Ta jest dla dziewczyn w młodszym wieku lub pań, które po prostu wolą pachnieć subtelniej. Zawarte w nim nuty to czarna porzeczka, gruszka, irys, kwiat pomarańczy, jaśmin, bób Tonka, pralinki, paczula, wanilia . 
Będąc nastolatką nigdy nie miała oryginalnych perfum bo były dla mnie za drogie. Wolałam inaczej spożytkować swoje kieszonkowe i zamiast 300 zł wydać 30 zł. na zapach. Teraz z próżności i w nagrodę dla siebie czasami kupuję perfumy oryginalne jednak zawsze taką decyzję dokładnie analizuję. W moich zbiorach są też zamienniki, których nie żal mi używać i stosuję je na co dzień bez okazji.
We wszystkich perfumach, o których dziś pisałam zaskoczyła mnie jakość zapachu. Nie są mocno alkoholowe. Nazwałabym je nawet wyrafinowanymi.Ktoś kto je tworzy musi to robić z pasji,to pewne. Mają dobrą trwałość i są tanie. Flakonik o pojemności 33 ml. kosztuje tylko 15 zł. Zdecydowanie polecam. Znajdziecie je na perfumik.pl
Viewing all 1499 articles
Browse latest View live